Do niedawna myślałam, że do każdej sfery mojego życia intymnego mogę przypisać jakiś gadżet. Wibrator? Jest. Korek? Obecny. Lubrykanty? Są. Dopóki nie usłyszałam o Deeply Love You, nie zdawałam sobie sprawy, że zaniedbałam fellatio, które pozostało bez żadnych „akcesoriów”. A skoro w naszym języku funkcjonuje ono głównie jako “robienie loda”, to może faktycznie warto nadać mu jakiś ciekawy smak?