Bezdotykowy wibrator Womanizer OG – przyjemność wycelowana w punkt G

Avatar photo
Autorka:
05.04.2023 · Czas czytania: 6 min
Naga osoba w kąpieli pełnej piany trzyma przy kolanie wygięty, liliowy bezdotykowy wibrator punktu G Womanizer OG.Naga osoba w kąpieli pełnej piany trzyma przy kolanie wygięty, liliowy bezdotykowy wibrator punktu G Womanizer OG.

Womanizer to marka, która od lat odpowiada na potrzeby seksualne kobiet i specjalizuje się przede wszystkim w produkcji gadżetów kierowanych właśnie do tej grupy. Idea, która przyświecała początkom firmy, jest moim zdaniem równie oczywista, co rewolucyjna, i podobnie jak sama nazwa, wiąże się nierozerwalnie z grupą docelową.

Otóż historia zaczęła się od niemieckiego małżeństwa, które dowiedziawszy się, jak wiele kobiet doświadcza trudności z osiągnięciem orgazmu, postanowiło znaleźć rozwiązanie tego problemu i odpowiedzieć na szczególne potrzeby kobiet. I tak oto powstał innowacyjny, pierwszy tego typu produkt na świecie – bezdotykowy masażer łechtaczki, wykorzystujący do stymulacji unikatową technologię fal ssących Pleasure Air.

Womanizer godny uwagi

Gadżety Womanizer szybko zawojowały światowy rynek, a po nadzwyczajnym sukcesie kolejnych serii zabawek firma wypuściła następny, całkowicie nieporównywalny do innych produkt, który moim zdaniem, ma szansę stać się kolejnym kultowym i rozpoznawalnym na szeroką skalę masażerem. Właściwie to korzystając z niego po raz pierwszy, sama byłam w szoku, że do tej pory żaden gadżet Womanizera nie trafił jeszcze w moje ręce i że dopiero teraz postanowiłam dać szansę zabawkom tej bardzo kobiecej marki. Nie popełniajcie mojego błędu! Jeśli korci Was wypróbowanie bezdotykowych masażerów, to zdradzę Wam puentę już na samym początku – na te od Womanizera zdecydowanie warto się skusić!

Jeśli korci Was wypróbowanie bezdotykowych masażerów, to zdradzę Wam puentę już na samym początku – na te od Womanizera zdecydowanie warto się skusić!

Fale ssące dla punktu G

Wszystkie bezdotykowe masażery tej marki wykorzystują wspomnianą już technologię Pleasure Air, dlatego odczucia, które zapewniają poszczególne zabawki, mogą być podobne.

Liliowy masażer Womanizer OG ma kształt bumerangu z bezdotykową końcówką po jednej stronie i przyciskami po drugiej.To, co jednak znacząco odróżnia testowany przeze mnie wibrator Womanizer OG od starszych linii produktów, to miejsce docelowe, w które skierowane są fale ssące. W przeciwieństwie do innych masażerów, celem OG jest osiągnięcie punktu G, powszechnie uznawanego przecież – zaraz obok łechtaczki – za obszar największej rozkoszy. Co więcej, jest to pierwszy masażer punktu G, który dla maksymalnej przyjemności wykorzystuje zarówno wibracje, jak i fale ssące. Ale o działaniu za chwilę! Zacznijmy od początku.

Ładnie i sekspozytywnie

Womanizer OG jest zapakowany w bardzo ładne, klasyczne pudełko, w którym każdy poszczególny element ma swoje miejsce. Centralną część opakowania stanowi oczywiście specjalne wgłębienie na sam gadżet, a pozostałe przegródki kryją w sobie ładowarkę, instrukcję, kartę gwarancyjną i woreczek do przechowywania.

Do tej pory spotykałam się raczej z woreczkami wykonanymi z satyny, tutaj natomiast mamy do czynienia z bawełnianym, który sprawia wrażenie ekologicznego, a w dodatku jest opatrzony zachęcającym do radosnego eksplorowania i czerpania przyjemności ze swojego ciała uroczym hasłem: „Go. Love yourself!” (Idź. Kochaj siebie!). Napis na woreczku urzekł mnie od razu, a kolejną miłą niespodzianką tego rodzaju była karta-wizytówka znajdująca się w pudełeczku z instrukcją – tym razem z hashtagiem #imasturbate, czyli #masturbujęsię (nie ukrywam, że podobną przypinkę albo inne drobne gadżety z takimi hasłami też bym chętnie przygarnęła!).

Muszę przyznać, że bardzo przekonują mnie te niby nieznaczące szczególiki, które inspirują do dumnego korzystania ze swojej seksualności, bez wstydu, poczucia winy, stygmatyzowania czy ograniczania, a jednocześnie swoją symboliką wpisują się w myśl przewodnią marki i misję towarzyszenia kobietom w odkrywaniu niewyczerpanych możliwości ich ciał i pokochania ich za przyjemność, jaką potrafią nam sprezentować.

Przeczytaj instrukcję

Najważniejszą rolę w wypełnianiu tej misji pełni jednak – oczywiście – sam gadżet. Womanizer OG jest zaopatrzony w standardową magnetyczną ładowarkę z wtyczką USB, która w ciągu dwóch godzin zapewnia przygotowanie wibratora do użytku.

Jedna osoba przytula na łyżeczkę drugą postać ubraną w koronkową bieliznę. Opiera na niej rękę, w której trzyma Womanizer OG.Na tym jednak kończy się intuicyjne korzystanie z masażera, bo jak się okazuje, przed użyciem warto się go jednak na spokojnie nauczyć i przede wszystkim zerknąć do instrukcji, bo bez tego może nas ominąć wiele użytecznych funkcjonalności.

Wibrator posiada bowiem zdecydowanie więcej technologicznych niespodzianek niż tylko fale Pleasure Air. Oprócz tego oferuje jeszcze specjalną funkcję Smart Silence, która uruchamia się domyślnie po włączeniu zabawki, a wyłącza się lub włącza ponownie po jednoczesnym naciśnięciu i przytrzymaniu przez 2 sekundy przycisków + i -, dzięki czemu masażer przestaje wibrować i emitować fale ssące w momencie odsunięcia go od ciała, a po zetknięciu główki gadżetu ze skórą od razu wraca do wcześniejszej aktywności.

Od delikatnych do intensywnych odczuć

W trakcie zabawy możemy skorzystać oprócz tego z dwunastu trybów intensywności ssania (operując przyciskami + i -). Fale ssące przechodzą bardzo łagodnie, od delikatnych do tych najbardziej intensywnych, więc nie doświadczymy tutaj nagłego przeskoku natężenia, jest to raczej stopniowe narastanie, które możemy sobie przyjemnie dozować. Uczucie stymulacji punktu G w ten sposób jest dość specyficzne, początkowo nie było dla mnie mocno odczuwalne i potrzebowałam chwili, żeby się do niego przyzwyczaić.

Uczucie stymulacji punktu G w ten sposób jest dość specyficzne, początkowo nie było dla mnie mocno odczuwalne i potrzebowałam chwili, żeby się do niego przyzwyczaić.

Eksperymentuj!

Byłam ciekawa, jak moje ciało zareaguje na nowe źródło bodźców, więc postanowiłam się nie spieszyć i dać temu niewinnie wyglądającemu masażerowi szansę, aby mnie zaskoczył.

Liliowy wibrator Womanizer OG leży na połyskującej podstawce. Obok stoi czerwony koktajl z lodem i podstawka z kwiatami.Po kilkunastu, już nieco przedłużających się, choć bardzo przyjemnych minutach, prawie dałam za wygraną. Fale ssące dawały uczucie miłego ciepła promieniującego na całe ciało i przyjemnego rozluźnienia, ale pomimo prób z różnymi poziomami intensywności – to nie było jeszcze to.

Kiedy zamierzałam się już poddać i delikatnie wysunęłam wibrator, razem z tym lekkim ruchem przyszła zaskakująca fala przyjemności i olśnienie: tym razem, nadal tylko w trybie Pleasure Air, dołączyłam delikatne ruchy penetracyjne i okrężne, tak aby główka masażera otuliła punkt G z każdej strony. I to dopiero było wielkie WOW! Zupełnie nie spodziewałam się orgazmu, który przyszedł tak nagle i po dłuższej stymulacji okazał się bardzo intensywny, rozlewający się falami po całym ciele.

Zupełnie nie spodziewałam się orgazmu, który przyszedł tak nagle i po dłuższej stymulacji okazał się bardzo intensywny, rozlewający się falami po całym ciele.

Rozkoszna podwójna stymulacja

Przy kolejnych próbach wykorzystałam również wibracje całego masażera Womanizer OG, które opcjonalnie można dołączyć do fal ssących. Tu mamy do wyboru trzy poziomy intensywności, które – podobnie jak fale ssące – przechodzą między sobą raczej stopniowo niż gwałtownymi skokami. Wibracje nie są jednak oddzielną funkcją, działają wyłącznie z włączonym równolegle trybem podstawowym Pleasure Air. W moim odczuciu, zarówno tryb bezdotykowej stymulacji, jak i wibracje, są dość łagodne i wcale nie zapowiadają bardzo intensywnych wrażeń, ale w połączeniu doskonale ze sobą współgrają i intensyfikują doznania (chociaż myślę, że wibracje spokojnie mogłyby być mocniejsze albo mieć więcej poziomów).

Zastosowanie obydwu tych funkcji jednocześnie przyniosło mi orgazm o wiele szybciej, ale nie był też tak niespodziewany – tym razem czułam od razu, że się zbliża (być może poniekąd dlatego, że moje ciało jest bardziej przyzwyczajone do wibracji i „nauczone” tego rodzaju stymulacji, więc i szybciej na nią reaguje). A po satysfakcjonującym finiszu przydatna może okazać się opcja Afterglow, która po przytrzymaniu symbolu – przez jedną sekundę przywraca wibracje do najniższych ustawień i pozwala cieszyć się delikatną stymulacją jeszcze dłużej.

Zachwycająco wielofunkcyjny

Jak widać, nauczenie się obsługi tego wibratora może chwilę zająć, ale kiedy przyzwyczaimy się do jego specyfiki, korzystanie z OG to już czysta przyjemność. Mnie zachwycił on przede wszystkim różnorodnością zastosowań.

Dwie osoby w samej bieliznie leżą na posłaniu. Jedna unosi Womanizer OG nad brzuchem drugiej, która trzyma jej dłoń.Uwielbiam gadżety wielofunkcyjne za to, że w razie, gdyby nie sprawdziły się w docelowym sposobie zastosowania, oferują jeszcze inne możliwości. I tak jest właśnie z wibratorem Womanizer OG.

W moim przypadku sprawdził się fenomenalnie jako masażer punktu G, ale oprócz tego pełni też funkcję wibratora, z powodzeniem można go wykorzystać jako masażer łechtaczkowy, a nawet jako zwykłe dildo. Dla mnie absolutnym faworytem w tym zestawieniu opcji „dodatkowych” jest właśnie stymulacja łechtaczki, OG nie ustępuje w tej roli innym masażerom przeznaczonym do tego celu. To zdecydowanie jeden z tych gadżetów, które warto wziąć pod uwagę, kiedy trudno Wam zdecydować się na jedną funkcję, a nie chcecie inwestować w kilka różnych zabawek.

W moim przypadku sprawdził się fenomenalnie jako masażer punktu G, ale oprócz tego pełni też funkcję wibratora, z powodzeniem można go wykorzystać jako masażer łechtaczkowy, a nawet jako zwykłe dildo.

Wygodny, choć niedyskretny

Dzięki temu, że OG ma stosunkowo niewielki rozmiar, ergonomiczny kształt i z łatwością dostosowuje się do ciała, będzie też przyjazny dla osób początkujących, a połączenie wibracji i innowacyjnych fal ssących może zapewnić niezwykłe przeżycia również wielu bardziej zaawansowanym użytkowni_om zabawek. Womanizer OG jest bardzo przyjemny w użytkowaniu, aksamitny w dotyku, elastyczny, a w dodatku wodoodporny, dzięki czemu spokojnie może zostać towarzyszem długich, relaksujących kąpieli. To, na co warto jednak zwrócić uwagę, to fakt, że w momencie zamoczenia główki ssącej (a nawet po nadmiernym kontakcie z lubrykantem), funkcja Smart Silence całkowicie przestaje działać, więc do czasu osuszenia (lub wyłączenia) wibrator będzie działał w nieprzerwanym trybie – a jest jednak dość głośny. Uważajcie więc na niego – albo cieszcie się nieustającą (choć hałaśliwą) zabawą do woli!

Niezapomniane doznania

W moim odczuciu, Womanizer OG może stać się naprawdę godną konkurencją dla chyba najbardziej znanych bezdotykowych masażerów – Pingwinka marki Satisfyer i Sony od LELO. Oczywiście, jego grupa docelowa jest inna niż w przypadku tych dwóch gadżetów, ale w końcu cel jest wspólny i ostatecznie w każdym przypadku ten sam – pozwolić odkryć, a następnie skutecznie zapewnić sobie niezapomnianą przyjemność!

Zaciekawiła Cię recenzja? Sprawdź dokładne informacje o bezdotykowym wibratorze punktu G Womanizer OG w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Emilia

Hej, jestem Emilia! Kocham odkrywać nowe rzeczy, eksperymentować i sprawdzać, co jeszcze może mnie zaskoczyć. Z wykształcenia jestem logopedką i polonistką, zafascynowaną słowem, głosem i językiem oraz złożonością ludzkiego ciała i umysłu.