Je Joue Amour – nietypowy masażer łechtaczki, który skradnie niejedno serce

Avatar photo
Autorka:
16.10.2024 · Czas czytania: 3 min

Wiecie, jak Francuzi nazywają orgazm? „La petite mort” co oznacza: mała śmierć. Niesamowite prawda? Jak oni na to wpadli? Może chodziło o to, że w czasie orgazmu zatracamy się całkowicie, tak jakbyśmy przez chwilę nie istnieli. Przypomniało mi się to sformułowanie, kiedy dostałam masażer Amour marki Je Joue.

Swoją drogą pojęcia nie mam czemu brytyjska firma wybiera nazwę francuską. „Je joue” w dosłownym tłumaczeniu znaczy: gram, bawię się. Myślicie, że to dlatego, że angielskie play było już zajęte? A polskie gram mogłoby wprowadzać w błąd? A może to dlatego, że francuska nazwa nadaje szyku, romantyzmu i klasy? W końcu francuski jest często kojarzony z namiętnością i luksusem. Takie Leroy Merlin (czytaj: Lerła merlę) brzmi znacznie lepiej niż Mrówka…

Niedyskretne opakowanie

W ogóle muszę się przyznać, że jest to mój pierwszy produkt marki Je Joue.

Byłam zatem ogromnie ciekawa wykonania, materiału, funkcjonalności i doznań. Samo opakowanie nie zaspokoiło moich potrzeb estetycznych, ale przyznaję szczerze, że one są dosyć wysokie. Amour zapakowany jest w tekturowe pudełko z przezroczystym plastikiem, co pozwala zobaczyć produkt od razu. Trochę słabo na prezent, bo zamiast uchylać rąbka tajemnicy od razu ją zdradza.

Urocze serce na patyku

Ten dotykowy, wibrujący masażer łechtaczki Amour (co po francusku oznacza „miłość”), w kształcie serca na „patyku” wygląda uroczo i niepozornie, mogłabym go spokojnie zostawić na szafce nocnej jako ozdobę. Gadżet wykonany jest z mięciutkiego, przyjemnego silikonu, a część w kształcie serca jest bardzo delikatna, przypomina płatki kwiatów. Cały masażer jest nieduży, mniejszy od mojej dłoni.

Zaskakujące odkrycie

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się fajerwerków, ale Amour mnie miło zaskoczył. Jestem rozpuszczona przez różnego rodzaju masażery bezdotykowe jak: fundujący fale ssące Pingwinek od Satisfyera, Sona Cruise wykorzystująca fale dźwiękowe marki Lelo czy też Satisfyer Pro 2 Generation 2 łączący fale ssące z wibracjami. Więc byłam pewna, że już wszystko było grane, że nie ma nic więcej do odkrycia w dziedzinie masażerów łechtaczki (chociaż marzy mi się taki, który będzie się nagrzewał).

Tak między nami, to chciałam testować inny gadżet, a mianowicie Tri Ball od Satisfyera, który wydawał mi się bardzo innowacyjny i inny niż wszystkie. Z tej marki akurat mam całą masę gadżetów i jestem z nich bardzo zadowolona. Amour był zatem moim drugim wyborem i może stąd mój dystans. Nawet nie do końca miałam ochotę go testować i ciągle odkładałam to na później. Pewnego dnia będąc w trakcie miłosnych uniesień z moim partnerem sięgnęłam z pewną rezerwą po Amour. Chciałam go najpierw użyć do gry wstępnej i to się okazał strzał w dziesiątkę.

Dzięki temu, że wibracje przechodzą od ultra delikatnych, idealnych do stymulacji sutków, jąder czy penisa, do bardzo intensywnych gadżet jest naprawdę dla wszystkich.

Gadżet dla każdego?

Masaż tym pięknym serduszkiem, jest bardzo przyjemny. Trybów wibracji jest 7, a intensywności 5, dla mnie jest ich za dużo i wprowadza nieco konfuzji.

Ale dzięki temu, że wibracje przechodzą od ultra delikatnych, idealnych do stymulacji sutków, jąder czy penisa, do bardzo intensywnych gadżet jest naprawdę dla wszystkich. Sterowanie gadżetem jest łatwe, mamy 3 przyciski: włączenia oraz plus i minus, co jest bardzo intuicyjne. Dużą zaletą jest wodoodporność, możecie zabrać gadżet pod prysznic i do wanny. Ładownie USB bardzo ułatwia sprawę, wszędzie mamy takie wejście, zatem kwestia ładownia jest banalnie prosta.

Same płatki wydaje się miały być imitacją języka. Fakt są bardzo delikatne, elastyczne, całe się poruszają, kiedy włączymy wibracje. Dla mnie jednak nie za bardzo ruch płatków przypomina seks oralny. Co nie zmienia faktu, że masturbacja z Amour jest bardzo przyjemna. Raz nawet miałam jeden orgazm po drugim, co mi się bardzo rzadko zdarza. Potraktujcie to zatem jako bardzo dobrą reklamę.

Zachwycające możliwości

Wielofunkcyjność Amour naprawdę zachwyca, sprawdzi się on świetnie do zabaw solo, ale również z osobą partnerską. Do masażu sutków, jąder, penisa, uszu, ud i czego jeszcze dusza zapragnie. Będzie też świetny do korzystania w trakcie zbliżenia, rączka jest wyjątkowo wygodna i na tyle duża, że nie wyślizguje się z dłoni. Zdecydowanie poleciłabym ten gadżet na start i dla osób z wyjątkowo wrażliwa łechtaczką czy sutkami.

Koniec końców Amour przypomniał mi, żebym nigdy nie mówiła nigdy i otworzyła się na nowe możliwości nawet, jeśli wydaje mi się, że wszystko już było. Czekam zatem z niecierpliwością na kolejne nowości z Je Joue. A Wam moi drodzy, życzę wielu małych śmierci!

Zainteresował Cię masażer łechtaczki Je Joue Amour? Zajrzyj do naszego sklepu.

Avatar photo

O autorce:

Joanna Filek

Cześć mam na imię Asia, jestem miłośniczką kotów (ale tak na serio, na starość planuje ich mieć z szesnaście), gier planszowych, podróży, komiksów i powieści graficznych a przy okazji tego też seksuolożką, psycholożką, psychoterapeutką CBT in spe oraz edukatorką seksualną. Jestem mamą dwóch nastolatek, które twierdzą, uparcie, że jestem najlepszą mamą na świecie, więc nie wyprowadzam ich z błędu.