Masażer łechtaczki Mimi Soft od Je Joue – małe-wielkie O!

Avatar photo
Autorka:
14.01.2020 · Czas czytania: 3 min
Naga osoba zakrywa tułów plecionką. Na pierwszym planie w dłoni trzyma masażer Je Joue Mimi Soft w kolorze lilowym.Naga osoba zakrywa tułów plecionką. Na pierwszym planie w dłoni trzyma masażer Je Joue Mimi Soft w kolorze lilowym.

Masażer łechtaczki to świetny wybór na pierwszy gadżet, jeżeli nie chcemy inwestować od razu w wibrator albo dildo. Mimi Soft od Je Joue to mój drugi gadżet tego typu. Pierwszym był masażer Better Than Chocolate 2 od Nomi Tang i… czekoladą nadal się zajadam, a sam masażer niestety kurzy się w szufladzie. Czy Mimi podzieli jego los?

Pierwsze wrażenia

Mimi Soft od brytyjskiej marki Je Joue – przychodzi zapakowana w ciemnofioletowe pudełko, z miejscem w środku na sam zewnętrzny wibrator jak i gustownie zakrytą część na gwarancję, instrukcję i ładowarkę.

Masażer Mimi Soft w kolorze lilowym ma kształt spłaszczonego jajka z wytłoczonym na powierzchni niedużym logo Je Joue.

W opisie było coś o dodanej szarfie na oczy… To już chyba nie w mojej serii produkcyjnej, bo nic takiego nie znalazłam, a przejrzałam całe pudełko.

Pierwsze zaskoczenie – właśnie ładowarka. To nie jest standardowy kabel z wtyczką, a magnesy, które przytyka się do przycisków. Oryginalne rozwiązanie. Zdecydowanie brakuje woreczka do przechowywania, a ciągłe otwieranie i zamykanie całego pudełeczka jest uciążliwe. To jest ten typ gadżetu, który po prostu chce się mieć szybko pod ręką. A trzymanie go ciągle poza pudełkiem naraża go na uszkodzenia i zabrudzenia.

Początkowa dezorientacja

Masażer Mimi Soft jest mięciutki, czuć, że ma faktycznie grubą warstwę silikonu. Jest wodoodporny. Gadżet w pierwszej chwili nieintuicyjnie się włącza i musiałam zajrzeć do instrukcji. Odruchem jak przy innych gadżetach jest przytrzymanie dłużej środkowego przycisku funkcyjnego. A tutaj niespodzianka – włączanie to przyciśnięcie plusa, wyłączenie – minusa. Potem to już zupełnie nie przeszkadza, choć na pierwszą chwilę wywołał u mnie efekt „Hmmm”. Aha, jedna uwaga. Producent deklaruje, że włączenie i wyłączenie wymaga przytrzymania przycisków przez 3 sekundy. Guzik prawda, masażer włącza i wyłącza się natychmiast.

Kolejna kwestia – ładowanie. I kolejna rozbieżność z instrukcją. Zakończone ładowanie ma sygnalizować stale świecące się światełko. Takiej opcji ten masażer nie ma – światełko miga cały czas – dwa krótkie mignięcia i jedno dłuższe. Nieważne, czy ładowałam godzinę, czy trzy. Tak więc w ogólnym rozrachunku – nie mam pojęcia, jak rozpoznać, czy gadżet jest już w pełni naładowany.

Ale, ale… to są detale i można się nimi w ogóle nie przejmować, jeżeli w praktyce Mimi Soft się sprawdza. A sprawdza się? Zacznijmy od jednej wady – przyciski są malutkie i przy używaniu zdarzyło mi się zamiast zwiększyć intensywność, przełączyć w kolejny tryb. Ale z czasem było już łatwiej.

Doskonale silne i ciche wibracje

Borze szumiący, ale to maleństwo ma kopa! I przy tym jest naprawdę, naprawdę cichutkie. Oczywiście – na największej intensywności już mniej, ale te niższe – spokój i zero stresu, że ktoś za ścianą zacznie się zastanawiać, co tak buczy. 

Dłoń trzyma nieduży, liliowy masażer Mimi Soft na fioletowym tle.

Jedyne, co mi się nie podobało w dźwięku, to jakiś taki rodzaj… podwójnych wibracji? Tak, jakby sam silniczek dodatkowo wydawał dźwięk i tworzy się przez to pewien dysonans w postaci wibracji wynikającej z trybu do masażu i tego buczenia w tle od samego silniczka, najlepiej zauważalny, kiedy naprawdę dookoła w domu panuje cisza. Jednak znów – do przyzwyczajenia z czasem.

Same wibracje są głębokie, z 5 intensywnościami, które w każdej wersji dają niesamowitego kopa. Tryby są standardowe, ułożone w sposób przemyślany, intuicyjny. Ten masażer nadaje się idealnie do długich zabaw w pojedynkę, do gry wstępnej z partnerem czy do krótkich, szybkich numerków samej ze sobą.

Ulubieniec łechtaczki i nie tylko

I nie będę ukrywać – ląduje w moim top 3 gadżetów, które obecnie posiadam. Dla mnie wibracją są idealne, moje ciało ten rodzaj uwielbia. I bardzo podoba mi się, że wibracja nie koncentruje się głównie przy miękkim czubku masażera, a rozchodzi się równomiernie po całości jajeczka.

Mimi Soft ląduje w moim top 3 gadżetów, które obecnie posiadam. Dla mnie wibracją są idealne, moje ciało ten rodzaj uwielbia.

Rozczarowanie przychodzi tylko wtedy, kiedy padnie akumulator. Bo pada bez ostrzeżenia i totalnie do zera. Denerwuje mnie to, bo w moim ulubionym wibratorze zostaje jeszcze jakaś rezerwa – wyłącza się, ale jeszcze można go włączyć i dokończyć pieszczoty. Jeżeli z Mimi Soft było blisko i się wyłączy – masz pecha, bo potem już ani drgnie.

Mimo wszystko jednak jestem pozytywnie zaskoczona i masażery łechtaczki zyskały wiele w moich oczach po poprzedniej nieudanej próbie. To maleństwo ma siłę porównywalną z niejednym porządnym wibratorem, a owalny kształt pozwala nie tylko na masaż zewnętrznych części ciała, ale też na subtelną penetrację pochwy, a jak wiadomo, właśnie u wejścia mamy najwięcej zakończeń nerwowych. Efekt pozytywnego, wielkiego O! niemalże gwarantowany.

Pozytywnie zaskakujący masażer

Główne zalety:

  • mocne, zróżnicowane wibracje,
  • cicha praca.

Główne wady:

  • słaby akumulator,
  • brak woreczka do luźnego przechowywania.

Niesamowita moc zamknięta w takim małym, niepozornym jajeczku! Cierpi na tym akumulator, który wytrzymuje ok. godzinę w ciągłej pracy, czyli o połowę mniej niż deklaruje producent, ale to pobudzająca i orgazmowa mini-bomba. Pod wrażeniem mocy był nawet mój narzeczony. W ciągu dwóch tygodni testowania ładowałam masażer chyba ze trzy razy. Głębokie wibracje i różne tryby dają gwarancję, że każdy znajdzie coś dla siebie. Możliwy do używania w każdych warunkach, wodoodporny, cichutki… Bardzo się polubiliśmy z Mimi Soft przez okres testowania i nadal będziemy się lubić.

Recenzja pozostawia niedosyt? Szczegółowy opis masażera Mimi Soft sprawdzisz w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Georgia

Chętnie propaguję pozytywne podejście do seksualności. Wynika ono po części także z wygranej walki z pochwicą, ponieważ w jej trakcie odczułam, że seks-tabu to nadal aktualny problem w społeczeństwie. Prywatnie jestem entuzjastką muzyki, gitary basowej, a z wykształcenia germanistką.