Różnice w potrzebach seksualnych. O konfliktach preferencji i kompromisach w związku

Avatar photo
Autorka:
04.05.2022 · Czas czytania: 9 min

Choć zazwyczaj do związku szukamy osoby o podobnych wartościach, zainteresowaniach i preferencjach, chyba każda bliska relacja staje czasem przed wyzwaniem różnicy w potrzebach seksualnych. Czy taką sytuację należy traktować jako początek końca związku, czy raczej jako najnormalniejszy etap, z którym warto uczyć się sobie radzić?

Idealne dopasowanie nie istnieje

Jakiś czas temu utkwiły mi w głowie słowa Agnieszki Szeżyńskiej, edukatorki seksualności i trenerki intymności, o tym, że nie ma dwóch osób o dokładnie takich samych preferencjach seksualnych. W końcu rodzimy się z pewnym genetycznie uwarunkowanym temperamentem, a potem każdy człowiek ma zupełnie różne doświadczenia od innych, które kształtują jego osobowość seksualną unikalną niczym odcisk palca. Z jednej strony można by powiedzieć, że to stwierdzenie oczywiste, wręcz banalne, a jednak strzelam, że wiele osób może wpadać w pułapkę marzeń o partnerze_ce idealnie dopasowanym_ą, o dokładnie takich samych upodobaniach.

W książce „Warsztaty intymności dla par” Agnieszka podkreśla, że warto zrozumieć, że Twój_Twoja partner_partnerka nie jest i nigdy nie będzie taki_taka sam_a jak Ty. A w wywiadzie udzielonym do książki „Więcej niż dwoje” Szeżyńska dodaje: „John Gottman, terapeuta par, mówi, że 70% problemów w relacjach jest nierozwiązywalnych i jeśli wybieramy człowieka, to wybieramy też zestaw problemów, który będziemy mieć tak długo, jak długo będziemy razem”.

W końcu rodzimy się z pewnym genetycznie uwarunkowanym temperamentem, a potem każdy człowiek ma zupełnie różne doświadczenia od innych, które kształtują jego osobowość seksualną unikalną niczym odcisk palca.

Co więcej, najpewniej Wasze cechy i preferencje będą się zmieniać w ciągu życia, więc nawet jeśli obecnie macie podobne seksualne potrzeby, za jakiś czas najprawdopodobniej się one zmienią i może to wymagać nowych uzgodnień czy kompromisów w kontekście praktykowanych przez Was aktywności seksualnych. Pytanie dla osób szukających szczęśliwego związku nie powinno więc brzmieć: „Jak znaleźć partnera_kę o doskonale dopasowanych preferencjach i potrzebach?”, a: „Jak w relacji stworzyć przestrzeń dla partnerów_ek takich, jacy_jakie są?”.

Współ/nie/zależność

Bardzo mi się podoba pojęcie „współ/nie/zależności”, które wprowadza Agnieszka Szeżyńska w książce dla par i omawia na swoich warsztatach. Obejmuje ono trzy aspekty relacji:

  • Wspólnota – bycie ze sobą, wspólna więź i wspólna prawda (poglądy, wartości)
  • Niezależność – bycie sobą, prawo każdej osoby do posiadania własnej prawdy (poglądów, wartości)
  • Współzależność – świadomość, że dwie prawdy zmieniają się i oddziałują na siebie, a więc Wasza wspólna prawda jest ciągle na nowo ustalana

Zgodnie z ideą współ/nie/zależności bycie w związku polega więc na ciągłym tworzeniu wspólnoty, a jednocześnie na akceptacji i szacunku do różnic między partnerami_partnerkami. Nie bez powodu na początku tego tekstu użyłam słowa „wyzwanie”, a nie „problem” dla różnic w związku, bo te różnice są naturalne. Najłatwiej sobie z nimi poradzić, traktując je w kategorii wyzwania czy po prostu czegoś, do czego należy się przyzwyczaić. Myślenie o nich w kategorii problemu zupełnie zmienia optykę, sprawiając, że każdy związek w którymś momencie może przestać być satysfakcjonujący, bo w każdym występują jakieś różnice.

Mówię „tak”, mówię „nie”

Chociaż Beata Kozidrak w piosence „Taka Warszawa” zdaje się sugerować, że mówienie „tak”, a potem „nie” bywa dziwne, mam wrażenie, że łatwiej by się wszystkim żyło, gdyby każdy mógł zawsze odpowiedzieć „tak” lub „nie” zgodnie ze swoimi potrzebami, także jeśli akurat zmienił zdanie dotyczące wcześniej uzgodnionej kwestii.

Zgodę widzi zaś jako ciągły proces ustalania to, na co możemy i chcemy się zgodzić w danej relacji, a na co nie.

W „Warsztatach dla par” autorka proponuje, by zamiast o dopasowaniu w związku (które, jak już ustalono, nie istnieje) mówić o zgodzie. Zgodę widzi zaś jako ciągły proces ustalania to, na co możemy i chcemy się zgodzić w danej relacji, a na co nie. Szeżyńska zauważa, że „nie” bywa często traktowane jako odrzucenie czy lekceważenie potrzeb partnera_ki, przez to możemy bać się mówić „nie”, żeby nie zranić drugiej osoby. Tylko czy, zgadzając się na coś wbrew swojej woli, nie ranimy samych siebie?

Agnieszka postuluje, by „tak” i „nie” traktować jako równowartościowe opcje. Prawdziwa zgoda, biorąca pod uwagę potrzeby i granice oboja_obu partnerów_ek powinna opierać się na ciągłym dostępie do wyrażenia swojej prawdy, a więc zarówno do powiedzenia „tak”, jak i „nie”. Jak zauważa Agnieszka: „Bezpieczna więź jest w stanie unieść słowo «nie»”. Inaczej, jak to mówi mój partner: „Cieszę się, że zdarza Ci się mówić «nie». Wtedy wiem, że kiedy mówisz «tak», to jest ono szczere i przemyślane”.

Z kolei Marta Niedźwiecka, terapeutka seksualności i relacji, w książce „Slow Sex” zaznacza: „W relacjach – przyjaźni, związku – chodzi o to, żeby zmierzać do autentycznego bycia razem”. Mówienie „tak” i „nie” zgodnie ze swoim sumieniem jest warunkiem tej autentyczności. W skrócie w tej części próbuję powiedzieć: nie ukrywaj przed partnerem_ką swojej niezgody na jakąś aktywność. Nie poradzicie sobie z różnicą potrzeb i granic w relacji, jeśli nie będziesz o nich szczerze mówić.

TO WARTO PRZECZYTAĆ

Dowiedz się więcej o wadze rozmów od seksie: Jak urozmaicić życie intymne? Rozmawiając o nim!

Strefa komfortu

Co więc zrobić w sytuacji, gdy jedna osoba chce spróbować jakiejś nowej aktywności, a druga absolutnie tego nie potrzebuje? Czy ciągłe mówienie „nie” przez jedną osobę rozwiązuje sprawę? Jako że takich różnic w potrzebach może się pojawić sporo w przeciągu trwania relacji, warto zastanowić się, czy fakt, że nie mam potrzeby np. na spróbowanie seksu analnego czy wprowadzenie elementów BDSM do sypialni, chociaż partner_ka bardzo by chciał_a, na pewno oznacza, że nie ma po co próbować.

Inaczej mówiąc: warto zastanowić się, czy chociaż proponowana przez partnera_kę aktywność nie jest moją potrzebą, to czy mieści się w mojej strefie komfortu, czy jednak przekracza moje granice. Agnieszka Szeżyńska zachęca do wspólnego rozwijania relacji, ale uprzedza, że nie powinno to się dziać poprzez wychodzenie ze strefy komfortu. Strefa komfortu to nasza bezpieczna przestrzeń, a żeby cieszyć się nowymi aktywnościami, lepiej w niej pozostawać z jednoczesną ciekawością tego, co jest poza nią. Marta Niedźwiecka w ramach dbania o związek postuluje stopniowe poszerzanie strefy komfortu, czyli próbowanie nowych rzeczy, żeby nie wpaść w rutynę.

Ochota i gotowość

Szeżyńska proponuje w tym celu ustalenie, na co ma się ochotę, a na co gotowość zgodzić się w harmonii ze sobą, czyli nie przekraczając własnych granic. Bo chociaż nie mam ochoty na drastyczne elementy BDSM w seksie, może jednak mam gotowość na bycie związaną, na zakrycie oczu czy klapsy? Może nie mam ochoty na stosunek z partnerem_ką ze względu na leki, które biorę, ale może mam gotowość go_ją całować, polizać, przytulać albo potowarzyszyć w masturbacji? Jeśli te aktywności nie wywołują we mnie sprzeciwu, są w obrębie mojej strefy komfortu, to może warto spróbować?

TO WARTO PRZECZYTAĆ

Dowiedz się więcej o tym, czym jest BDSM i dla kogo: Poradnik BDSM dla początkujących

Jeśli nie mam ochoty, ale mam gotowość na daną czynność, która sprawiłaby przyjemność partnerowi_ce, to daję mu_jej pewnego rodzaju podarunek. Seksualny podarunek, tak jak kupowanie czy przygotowywanie prezentów, przecież zwykle nie musi być przyjemną aktywnością sam w sobie (wie to każdy, kto natrudził się nad jakimś prezentem DIY czy spędził godziny na szukaniu idealnego podarunku w galerii handlowej czy sklepach internetowych). Przyjemność z obdarowywania jest pośrednia: to radość z tego, że partner_ka jest zadowolony_a. O podarunkach w kontekście zgody na aktywności seksualne będę pisać więcej w tekście o Kole zgody.

Sztuka kompromisu

Marta Niedźwiecka stwierdza wprost: „Bywają kompromisy zgniłe, bywają też dość dobre”. O zgniłych kompromisach mowa wtedy, kiedy nie weźmie się pod uwagę wymienionych wcześniej porad o dbaniu o swoje granice i zgodzi na jakąś aktywność „dla świętego spokoju”.

wibrujący korek analny We-Vibe Ditto

wibrujący korek analny We-Vibe Ditto

Zgniłym kompromisem byłoby np. zgodzenie się na seks analny wbrew swoim granicom i gotowości z założeniem, żeby zrobić to raz i pokazać partnerowi_ce, że to nie miało sensu. Warto się zastanowić, komu miałaby służyć taka zgoda? Mam wrażenie, że ani osobie zgadzającej się, która przewiduje, że nie będzie miała z tego przyjemności, ani osobie proponującej aktywność, bo czy miło uprawia się seks z partnerką_em, która_y nie ma z tego przyjemności? (Na marginesie: jeśli lubisz uprawiać seks z osobą, której nie jest przyjemnie, dobrze byłoby o tym pogadać z seksuologiem i/lub psychoterapeutą.)

Dobry kompromis wypracować można powolnym przesuwaniem strefy komfortu. Bo być może nie mam potrzeby ani ochoty na seks analny, ale może mam gotowość zgodzić się na razie na masaż odbytu (bez wkładania czegokolwiek do środka)? A może nawet na mały palec w odbycie albo korek analny? Czy jakaś aktywność może mi pomóc iść w stronę potrzeb partnera_ki? Może stopniowo stymulacja analna okaże się dla mnie na tyle przyjemna, że z gotowością i ciekawością spojrzę na stosunek analny?

Rozmawiajcie!

Tylko jak doprowadzić do kompromisu? „Aby coś się zmieniło, ludzie muszą się porozumieć” stwierdza Marta Niedźwiecka. Dla wielu osób to już pewnie truizm, że w seksie najważniejsza jest komunikacja, ale oczywiście wcale nie tak łatwo to hasło wprowadzić w życie. Dlatego niżej przytaczam podstawy świetnej metody komunikowania swoich potrzeb i emocji.

Mowa o porozumieniu bez przemocy (Nonviolent Communication – NVC). To metoda, którą warto stosować w różnych relacjach, ale szczególnie przydatna wydaje się w kwestiach, które są dla nas emocjonalne. Zamiast oskarżać partnera_kę o dziwne fantazje czy z drugiej strony krzyczeć: „Bo Ty zawsze wyśmiewasz moje pomysły”, dobrze najpierw odetchnąć i zastanowić się, jaką treść w zasadzie chciałoby się przekazać partnerowi_ce.

Zgodnie z NVC opisujemy:

  • Fakty – nie opinie, a to, co się faktycznie zdarzyło i wywołuje we mnie pewną reakcję. Np. nie „Ignorujesz mnie” a „Kiedy proponuję nową aktywność, zmieniasz temat”, nie „Nie dbasz o mnie”, a „Nie zareagowałeś na to, co powiedziałem”.
  • Uczucia, które wywołują we mnie powyższe zdarzenia, ale bez haseł atakujących/oskarżających takich jak: „czuję się lekceważona/opuszczona/niedostrzegana/zdradzona”. Takie komunikaty wywołują chęć samoobrony, a nie rozmowy o uczuciach – lepiej powiedzieć np. „czuję się nieważna/samotna”.
  • Potrzeby – tu jest raczej prosto np. „Potrzebuję więcej urozmaiceń/Twojej pomocy/uwagi”.
  • Działania – jak możemy zadbać o moje potrzeby np. „Chciałabym, żebyś też czasem inicjowała seks” czy „Czy moglibyśmy spędzać więcej czasu razem?”.

Przykład całej takiej wypowiedzi mógłby brzmieć:

„Kiedy zapraszam Cię do sypialni i kolejny raz nie jesteś chętna na seks [fakt], czuję się nieatrakcyjna [uczucie]. Potrzebuję więcej Twojej uwagi i wspólnych intymnych chwil [potrzeba]. Chciałabym porozmawiać o tym, na jakie intymne aktywności byłabyś gotowa. [działanie]”

Oczywiście może to brzmieć sztucznie. Nie ma obowiązku konstruowania takich oficjalnych, długich wypowiedzi obejmujących wszystkie punkty. NVC proponuje tylko schemat, który może pomóc konstruować komunikaty, które nie zranią partnera_ki. Więcej o NVC przeczytacie w książce Marshalla Rosenberga, a w kontekście seksu też w „Slow Sex”.

Warto zapamiętać przede wszystkim, żeby powstrzymać się od pochopnych ocen, oskarżeń i wytykania wad czy błędów, a mówić ze swojej perspektywy, czyli „czuję się/potrzebuję/chcę”, a nie: „Ty zawsze/Ty nigdy”. Obwinianie to prosta droga do zaognienia konfliktu.

Jak ugasić emocjonalny pożar?

A co, jeśli emocje się już z Was ulewają i ideały NVC stają się nieosiągalne? By poradzić sobie z konfliktem, w którym jest dużo emocji Marta Niedźwiecka proponuje: zanim wybuchniesz, zrób krok w bok, odetchnij, wyhamuj.

Poinformuj partnera_kę, że potrzebujesz chwili, żeby się uspokoić np. w innym pokoju, na balkonie. Wróćcie do rozmowy, kiedy emocje opadną. Jeśli partner_ka prosi o chwilę dla siebie, nie traktuj tego jako lekceważenia czy porzucenia, uszanuj potrzeby drugiej osoby. W końcu w dobrej relacji nie chodzi o to, żeby mieć więcej racji niż partner_ka, a żeby wszyscy wygrali i wszyscy byli zadowoleni.

Jeśli macie w sobie dużo złości i chcecie ją rozładować aktywnością, możecie umówić się na fizyczne upuszczenie z siebie emocji. Stańcie naprzeciwko siebie i zacznijcie się przepychać oraz głośno krzyczeć. Jeśli się zmęczycie, możecie robić przerwy. Skończcie, kiedy poczujecie, że gniew osłabł. To technika proponowana przez Martę Niedźwiecką, zaczerpnięta z warsztatów tantry. Choć może wydawać się niezbyt naukowa, bazuje na naturalnych metodach rozładowywania emocji: krzyku i aktywności fizycznej. Powinna pomóc wyrzucić z siebie stres i złość. Nawet jeśli jej próbowanie Was tylko rozśmieszy, to już pomoże rozładować nieprzyjemne emocje. Nie jest to jednak metoda adekwatna dla każdego: jeśli przepychanki i krzyki partnera_ki wzmagają Twój stres, lepiej tego nie próbuj, tylko ochłoń i porozmawiaj z drugą osobą, kiedy emocje opadną.

Czy mogę zakończyć związek przez brak zadowolenia z seksu?

Zadałam to pytanie ostatnio na warsztatach z uczennicami technikum. Niektóre upierały się, że nie wyobrażają sobie podjąć takiej decyzji. Myślę, że to sporo mówi o deprecjonowaniu roli seksu w bliskich relacjach w naszej kulturze. Moim zdaniem, niezadowolenie z seksu to jednak bardzo dobry powód zakończenia związku, jeśli wszystkie próby komunikacji i dojścia do kompromisu zakończyły się niepowodzeniem.

Moim zdaniem, niezadowolenie z seksu to jednak bardzo dobry powód zakończenia związku, jeśli wszystkie próby komunikacji i dojścia do kompromisu zakończyły się niepowodzeniem.

Czytałam o wielu historiach, w których jedno z partnerów_ek miało niskie libido i długotrwale rezygnowało z seksu, odrzucając wszelkie próby rozmowy na ten temat, a druga osoba po kolejnych próbach inicjowania różnych aktywności czuła się coraz bardziej porzucona i nieatrakcyjna. Uważam, że tak skrajnie nieprzyjemne emocje w związku powinny być traktowane jak czerwone flagi, które trzeba przegadać lub, jeśli to możliwe, zaproponować partnerowi_ce psychoterapię par czy zdecydować się na terapię indywidualną (w takich trudnych sytuacjach nierzadko obojgu_obu partnerom_kom przydałaby się terapia lub chociaż kilka wizyt u psychologa).

Okresy obniżonego libido u jednego z partnerów_ek, tak samo jak niektóre zmiany preferencji mogą mocno namieszać w relacji, ale da się z nich wyjść jako jeszcze silniejszy związek niż wcześniej. Przy dobrej komunikacji można podczas takich trudności rozważyć otwarcie związku. Oczywiście tylko wtedy, gdy obie strony w pełni akceptują taki układ i nie czują się w nim zaniedbane przez drugą osobę.

Agnieszka Szeżyńska w wywiadzie do książki „Więcej niż dwoje” zwraca jednak uwagę, że „związek nie polega na tym, żeby permanentnie spełniać wszystkie potrzeby”. Cała bliska relacja jest zazwyczaj pewnym kompromisem, a „szczęście polega też na znajdowaniu sposobów radzenia sobie z tym, że niektóre nasze potrzeby nie są spełnione. Na nieuciekaniu od poczucia dyskomfortu, ale zatrzymaniu się, gdy ono się pojawia i zapytaniu siebie, co ono oznacza. Z jednej strony to ogromne wyzwanie, żeby to przyznać, a z drugiej strony, jeśli to zrobimy, otwierają się drzwi do pogłębienia relacji i większego poczucia spełnienia”.

Nie czekaj, rozmawiaj!

Moja rada na koniec jest taka: nie zamiataj swojego dyskomfortu pod dywan! Jeśli pragniesz coś zmienić w seksualnej relacji, porozmawiaj o tym z partnerem_ką na spokojnie. Jeżeli będziesz długo czekać, najpewniej Twoja frustracja będzie rosła, aż w końcu przeleje czarę goryczy, co może wywołać agresywny konflikt. Jednocześnie bądź uważny_a na potrzeby drugiej osoby. Staraj się dostrzegać, kiedy czuje się nieswojo. Dopytuj wtedy, czy coś się zmieniło w Waszej relacji, a może partner_ka ma ochotę coś zmienić.

Pamiętaj, że związek ma swoją dynamikę i czasem będzie super, a czasem pewnie trochę gorzej. Ucz się tolerować także te „dołki”, ale jednocześnie w miarę możliwości dbaj o powrót do równowagi. Jeśli zaś związek od dłuższego czasu jest dla Ciebie bardziej obciążeniem niż wsparciem, a partner_ka nie ma gotowości wspólnie z Tobą pracować nad poprawą sytuacji, rozważ „za” i „przeciw” rozstania. Nie czuj się winny_a, jeśli zerwiesz z kimś głównie ze względu na niezadowolenie z seksu. Seks ma rolę więziotwórczą – jeśli go brakuje, to naturalne, że relacja na tym cierpi. Masz prawo uważać seks za ważny. Masz prawo mieć dobry seks.

Tekst: Asia Lewicka
Ilustracja: Nikola Hahn


Źródła:

  • Ceglińska-Włodarczyk, P. (2021). Więcej niż dwoje. Rozmowy bez tabu o seksie, relacjach i związkach. How2.
  • Niedźwiecka, M., Rydlewska, H. (2021). Slow Sex. Uwolnij miłość. Wydawnictwo Agora.
  • Szeżyńska, A. (2021). Warsztaty intymności dla par. Wydawnictwo Otwarte.
Avatar photo

O autorce:

Asia Lewicka

Cześć, jestem Asia! Jestem psycholożką, edukatorką seksualną i absolwentką studiów seksuologicznych. W Secret Delivery ubieram w słowa różne treści, dzięki którym pragniemy przybliżać Wam świat gadżetów erotycznych. Na blogu tworzę cykl artykułów „Wiedza o markach”, w którym opowiadam o historii i produktach najciekawszych firm z branży erotycznej. Dzielę się z Wami również moimi recenzjami gadżetów i kosmetyków oraz kontynuuję cykle „Wiedza o gadżetach” i „Seks-porady dla par”, pisząc poradniki dotyczące zabawek i dbania o życie erotyczne w związku.