Masturbator Tenga Puffy – kosmiczna technologia w sypialni

Avatar photo
Autorka:
09.02.2024 · Czas czytania: 3 min

Od bardzo dawna chciałam uzupełnić swoją kolekcję zabawek o masturbator, zawsze jednak odkładaliśmy ten zakup na później. Dlatego bardzo się cieszę, że zagościł u nas Tenga Puffy i że mój partner zyskał coś „tylko dla siebie”. Miałam już kontakt z produktami tej marki, dlatego poprzeczka stanęła bardzo wysoko. Czy słodka i nowoczesna wersja Sugar White sprosta oczekiwaniom?

Dyskretny design

Zabawka ma wielkość termicznego kubka na kawę, który z resztą bardzo przypomina. Być może ma nieco większy obwód, ale i tak świetnie leży w dłoni. Można powiedzieć, że jest zbudowana z trzech części: miękkiego środka i dwóch nakrętek z twardego plastiku, które zamykają masturbator Puffy z obu stron.

Niepozorny, a luksusowy

Zapoznaliśmy się z instrukcją, a nawet obejrzeliśmy filmik promocyjny tej serii, ale i tak ogarnięcie tego gadżetu zajęło nam sporo czasu. To jak zderzenie z jakąś kosmiczną technologią! Kiedy udało nam się „otworzyć” cały masturbator, zrobiło się trochę jaśniej.

Środkowa część ma dziurę na wylot, która pozwala dostrzec ukształtowanie zabawki, wszystkie wzgórki i wypustki. Kiedy chcemy skorzystać z gadżetu, wystarczy założyć jedną z nakrętek, tę, która służy za podstawę. Wtedy wnętrze Tengi się zamyka, co pozwala wlać lubrykant.

Na tym etapie ciężko się oprzeć temu gadżetowi: zamknięty z tyłu, wilgotny w środku, ciasny, jeśli mocno chwycimy go w dłoń… Stąd właśnie moje skojarzenie z lotami w kosmos – środkowa część tej zabawki jest niezwykle miękka i aksamitna, tak szybko ugina się przy dotyku i równie szybko rozpręża, to dla mnie jak kontakt z jakąś zaawansowaną technologią! W dodatku wygląda bardzo luksusowo: żadnych ostrych krawędzi i widocznych łączeń, wszystko jest spasowane co do milimetra. 

Na tym etapie ciężko się oprzeć temu gadżetowi: zamknięty z tyłu, wilgotny w środku, ciasny, jeśli mocno chwycimy go w dłoń…

Szybki orgazm

Pierwszy test wspominam do dziś, bo było to dla mnie dość duże zaskoczenie. Pięć minut, tyle właśnie zajęło doprowadzenie mojego wytrzymałego i bardzo wymagającego partnera do orgazmu. Powtarzam: pięć minut. Dopiero kolejne spotkania z Tengą Puffy dały nam lepszy obraz tego, co ten gadżet może zaoferować.

Należy zaznaczyć, że każda wersja kolorystyczna ma inne wnętrze. My wybraliśmy biały masturbator, który, jak opisuje producent, zapewnia delikatną stymulację i łaskocze małymi wypustkami. Faktycznie, w środku można dostrzec zarówno tę strukturę, jak i zwężenia nieco bliżej otulające członka. Według mojego partnera, całość ciasno oplata penisa, ale jest przy tym bardzo miękka.

Pięć minut, tyle właśnie zajęło doprowadzenie mojego wytrzymałego i bardzo wymagającego partnera do orgazmu.

Wygodna stymulacja, także w parze

Jednak najlepszą rzeczą w całej zabawie jest ściskanie. Jak wspominałam, środkowa część masturbatora jest niezwykle giętka, a zatem można sprawić by zabawka mocno się zassała. Natomiast jest to trochę inne ssanie, niż to, które możemy zaoferować podczas fellatio. Z Puffy można je odczuć na całej długości penisa, który jest wtedy jeszcze mocniej stymulowany wypustkami.

Ze swojej kobiecej strony mogę dodać, że masturbator jest bardzo wygodny w obsłudze, choć na początku miałam tendencję do używania zbyt dużej siły. Wszystko jednak przychodzi z czasem i teraz jestem w stanie korzystać z niego zdecydowanie bardziej świadomie. Choć jestem pozytywnie nastawiona do tego produktu, u nas spisuje się głównie podczas zabawy solo, wypełniając pozbawioną dotąd gadżetów niszę męskiej masturbacji. 

Wyjątkowy lubrykant Tengi

Warto dodać, że te pozytywne uczucia zawdzięczamy też odpowiedniemu lubrykantowi. Próbka dołączona do masturbatora to istny strzał w dziesiątkę, ale niestety szybko się skończyła. Żaden inny żel, który mieliśmy akurat przy sobie, nie sprawdził się tak dobrze i nie był tak gęsty jak ten od Tenga. Zdecydowanie musimy się zaopatrzyć w większą butelkę na przyszłość. 

Tenga Hole Lotion lubrykant REAL 69,90 zł
KUP TERAZ

Niełatwe czyszczenie

Kiedy zabawa się skończyła, przyszła kolejna zagadka – czyszczenie. I po raz kolejny, mimo przeczytania opisu od deski do deski, nie mogliśmy sobie poradzić. Umyłam silikonowe wnętrze wodą, a potem długo zastanawiałam się, jak wprowadzić masturbator w „tryb wysychania”.

Okazuje się, że zabawkę należy postawić odwrotnie, niż podczas masturbacji. Zdejmuję nakrętkę, która była „tyłem” zabawki, natomiast wieczko zakrywające wejście przekręcam delikatnie pozostawiając szparę ułatwiającą wysychanie. Ja się męczyłam, a wystarczyło po prostu obrócić Puffy do góry nogami. Tam, gdzie ma powstać przerwa do wentylacji, producent umieścił nawet napis „drying”, ale oczywiście go nie zauważyłam. Co ważne, jeśli gadżet zassie się podczas zabawy, to w pozycji do suszenia odzyska swój dawny bufiasty kształt. 

Satysfakcjonujące efekty

Podsumowując, droga do okiełznania tego masturbatora była wyboista. Była to też pierwsza tego typu zabawka, jaką miałam w ręku. Trudno mi było ogarnąć, co i jak robić, ale zdecydowanie było warto się tego nauczyć. Mój partner, choć zwykle oszczędny w słowach, cały czas chwali ten gadżet. Nieszczególnie obchodzą go łaskoczące wypustki, bo bardziej skupia się na ogólnym odczuciu i możliwości zasysania, które przyprawiają go o zawrót głowy. Rzadko używamy tego gadżetu wspólnie, ale kiedy mój partner ma ochotę na chwilę dla siebie, to już w większości przypadków zabiera ze sobą masturbator Puffy.

Krótko mówiąc, odczucia się nieporównywalne do czegokolwiek innego, a czyszczenie jest całkiem łatwe, kiedy już się nauczymy. To kolejna, obok wibratora Iroha Rin Plus (od firmy-siostry Tengi), zabawka tej marki, która nie dość, że zaskakuje miękkością, to jeszcze zachwyca pięknym i nieoczywistym designem. 

Zaciekawiła Cię recenzja? Sprawdź dokładne informacje o masturbatorze Tenga Puffy w naszym sklepie. 

Avatar photo

O autorce:

Agnieszka

Hej, tu Agnieszka! Studiuję filologię i nic, co francuskie, nie jest mi obce. Moje największe pasje to muzyka i literatura, choć interesuję się także polityką i feminizmem. W świat gadżetów erotycznych weszłam niedawno, ale z przytupem!