Uderzająca przyjemność – masażer penisa Hot Octopuss Pulse Solo Lux
Kolega opowiadał mi o nim niecały kwartał temu. Nie zwrócił wówczas jakoś szczególnie mojej uwagi, choć opis miał ciekawy: pierwszy na świecie guybrator. Gdy więc nadarzyła się okazja, bez wahania zdecydowałem się go przetestować. Pozostaje pytanie: czym naprawdę jest?
Przez skandal do sukcesu?
O Hot Octopuss London mogliśmy usłyszeć parę lat temu przy okazji głośnej kampanii promocyjnej przeprowadzonej w Nowym Jorku. Zależnie od źródeł, dowiemy się, że „pochodząca z USA” (gafa dziennikarska – pochodzą z UK) firma postawiła pierwszą w Nowym Jorku „budkę do masturbacji” pod nazwą „GuyFi”. W rzeczywistości, prawdziwe budki telefoniczne zostały na krótko ozdobione plakatami i czarnymi zasłonami, a wewnątrz umieszczono laptopa pozwalającego dowiedzieć się więcej o pozytywnym wpływie kwadransu self-care na redukcję stresu wynkającego z pracy. Stało się to też punktem zapalnym dla debaty dotyczącej m.in. legalności masturbacji w miejscach publicznych; dość powiedzieć, że producent i nowojorskie władze musiały się z tej kampanii później nieco tłumaczyć.
Owszem, jestem zwolennikiem dbania o czas dla siebie i zdrowej masturbacji, a jednak ta akcja wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Należy przy tym oddać, że produkty tej marki osiągnęły niemały sukces rynkowy, przynosząc w samym 2021 roku zysk na poziomie 5 milionów dolarów. I to w firmie zatrudniającej ledwie 10 osób! Najświeższe dane są nieco mniej optymistyczne, ale wciąż świetne: 2 miliony dolarów przy 13 pracownikach.
Rodzina guybratorów
Hot Octopuss Pulse Solo Lux na rynek trafił w 2019 roku, jako ewolucja obecnego na rynku od 2016 roku modelu Pulse Duo. W stosunku do swojego słabszego brata posiada o ok. 12,5% więcej mocy, pilot zdalnego sterowania z dodatkowym mocowaniem na nadgarstek oraz ładowarkę magnetyczną. Wyższe edycje pozwalają na sterowanie z poziomu telefonu zamiast pilota (model Pulse Solo Interactive z 2021 roku, najnowszy w kolekcji) oraz osobnym sterowaniem PulsePlate Technology™ i „zwykłymi” wibracjami (wersja Pulse Duo Lux). A przynajmniej tak wygląda to w teorii.
Pierwsze wrażenie
Przyznam, że wybierając ten gadżet trochę się obawiałem. Grafiki na stronie producenta są dość niefortunne. Sprawiają wrażenie, jakoby całość stanowiła niedbały odlew z niskiej jakości gumy z zabawkowym pilocikiem, którym bliżej do taniej chińszczyzny, niż profesjonalnego „guybratora” wycenianego na dzień sporządzania recenzji na ok. 75-150 euro (z grubsza: 350-700 zł). I w pierwszej chwili po otrzymaniu paczki niemal uwierzyłem w ten czarny scenariusz.
Uważam, że taka ekscytacja powinna być elementem doświadczenia wynikającego z obcowania z każdym gadżetem, niezależnie czy kosztował on 10, 50 czy 1000 zł.
W mojej wcześniejszej recenzji Svakom Phoenix Neo, wspomniałem o luksusie, prestiżu i zmysłowej rozkoszy rozpakowywania ekskluzywnej zabawki. Uważam, że taka ekscytacja powinna być elementem doświadczenia wynikającego z obcowania z każdym gadżetem, niezależnie czy kosztował on 10, 50 czy 1000 zł. Tymczasem tu mam oto przed sobą smutny, cienki kartonik, w którego wnętrzu wszystko zdaje się całkowicie luźno latać. Nie dość tego, po otwarciu z wnętrza czuć zapach taniego kauczuku, rodem z dziecięcych gumowych plansz podłogowych do zabawy resorakami. Pierwsza myśl? RATUNKU!
Książka vs. okładka
Jeśli chcecie już stąd uciekać, wstrzymajcie swoje konie. Po krótkiej chwili okazuje się, że to tylko efekty uboczne przechowywania zabawki w zamknięciu. Zapach zniknął niezwłocznie po rozpakowaniu i przepłukaniu „guybratora” wodą. Po pozbyciu się opakowania zestaw robi zdecydowanie lepsze wrażenie. Wraz z Pulse Solo Lux otrzymujemy magnetyczny kabelek do ładowania (dostępny także do kupienia oddzielnie! Brawa!), opaskę na nadgarstek wraz z pilotem, satynowy woreczek, podstawową „papierologię” oraz… wkrętak (tudzież, wybaczcie inżynierowie, śrubokręcik). Pomijając na moment zaskoczenie ostatnim elementem: w sprawie jakości jest znacznie lepiej niż wynikałoby z materiałów marketingowych!
Zmysłowa budowa
Producent w swoich gadżetach zastosował przyjemny w dotyku silikon. Jest nim pokryta cała górna część urządzenia. Ma on co prawda irytującą cechę przyciągania kurzu i wszelkich zabrudzeń, jednak odrobina wody wystarcza, by skutecznie je usunąć.
Cała technologia skryta jest w dolnej części, pod obudową z tworzywa ABS. Gadżet kształtem przypomina mi płaszczkę, która lada moment wypruje naprzód w oceaniczną toń(czyżby w poszukiwaniu orgazmu?). Wrażenie to potęgują końcówki „płetw” poruszające się w rytm wibracji. Jest to na swój sposób nawet nieco… zmysłowe?
Pilot ma podobną konstrukcję: silikon i ABS. Co ciekawe, samo urządzenie jest wodoodporne pomimo odkrytego złącza ładowania, podczas gdy pilot tej cechy nie posiada. Dość zaskakujące w erze wodoodpornych smartbandów. Co więcej, jego bateria (CR2032) skryta jest pod klapką zabezpieczaną nie zatrzaskiem, a malutką śrubeczką (co wyjaśnia obecność w zestawie mikro-wkrętaka), którą w celu pierwszego użycia musimy odkręcić, by usunąć zabezpieczenie. I choć takich „nieprzemyślanych smaczków” jest tu więcej, prezentowana przez sprzęt jakość jest niczego sobie.
Ciężko i głośno
Pierwsze uruchomienie nie pozostawia złudzeń. Hot Octopuss Pulse Solo Lux to zdecydowanie nie jest produkt do stosowania, gdy za ścianą mamy innych członków rodziny. O zabawie w akademiku nie wspominając. Słowo dyskrecja kompletnie nie idzie w parze z silnymi… co ja piszę… ZABÓJCZO POTĘŻNYMI wibracjami, jakie ten model oferuje. Już przy najniższych obrotach miałem wrażenie, że całe osiedle słyszy, że właśnie robię sobie dobrze. A to dopiero próba na sucho!
W sumie nie ma co się dziwić, biorąc pod uwagę, ile ta przypominająca skuloną płaszczkę zabawka waży (producent podaje 187 g dla masażera i 33 g pilota). Na pewno 420 mAh akumulator (cytując instrukcję: źródło „wysokiej mocy”) ma w tym swój udział, jednak odnoszę wrażenie, że to obracający się blisko 4,5 tys. razy na minutę silnik wibracyjny wiedzie tu prym. Z tą wagą jest jednak inne wyzwanie, choć do tego jeszcze wrócimy.
Intensywne oscylacje
Jak Pulse Solo Lux sprawdza się jako „guybrator”? Nie będę ukrywał: jest intensywnie. Bardzo. Bardzo. Intensywnie. Mam wrażenie, że to urządzenie „postawiłoby” nawet najbardziej opornego penisa. Zajmuje mu to mniej więcej tyle, ile Bugatti Chiron osiągnięcie 250-300 km/h – trochę ponad 10 sekund. Potwierdza to deklarację producenta, że ten sprzęt doskonale nadaje się dla osób z zaburzeniami erekcji. Całkowicie się z tym zgadzam. Rzecz w tym, że ta intensywność w pewnym momencie przytłacza. W moim przypadku uderzenia mechanizmu PulsePlate Technology™ przez większość stymulacji po osiągnięciu wzwodu – niezależnie czy statycznej, czy wspomaganej ruchem ręki – wydawały się nawet zbyt silne, a momentami nieprzyjemne.
Jak Pulse Solo Lux sprawdza się jako „guybrator”? Nie będę ukrywał: jest intensywnie. Bardzo. Bardzo. Intensywnie. Mam wrażenie, że to urządzenie „postawiłoby” nawet najbardziej opornego penisa.
Dość celnie określił to w swojej wideorecenzji niejaki Tim Larson (ekspert mysextoyguide.com), wspominając o „znieczulających oscylacjach”. Wspomniany w zajawce kolega stwierdził, że „to bardzo zależy od czułości konkretnego człowieka; po dłuższym czasie wibracje mogą być irytujące (…), bo jest to zupełnie inny rodzaj stymulacji niż naturalny”. Jednak jeśli uda się dotrzeć do końca to… ekhm…
Krótko mówiąc: świetny początek, dużo słabszy środek i bardzo intrygujący finisz.
Potrzeba wprawnej ręki
To urządzenie jest promowane przez Hot Octopuss jako gwarantujące „Hands-Free climax”, czyli osiąganie orgazmu bez potrzeby zajmowania rąk. W mojej ocenie obciążanie penisa blisko 200-gramowym wibratorem, trzymającym się jedynie na dwóch elastycznych skrzydełkach, nie należy do najbardziej komfortowych opcji zabawy. Mimo, że przy silnym wzwodzie nie wygląda jakby miał się zsunąć, to jednak obciąża członka do granic możliwości. Pozostaje więc albo podparcie go o jakiś element (materac, poduszkę, stolik?) generując w ten sposób dodatkowe źródło hałasu, albo przytrzymanie ręką.
Skoro już wiemy, że Pulse Solo Lux zdecydowanie wygodniej jest przytrzymać (lub wręcz nim poruszać), zajmijmy się sterowaniem. Przyciski są w parach po obu stronach, stąd zależnie z której ręki skorzystamy, uzyskamy łatwiejszy dostęp do wyboru trybu pracy (prawa ręka), albo intensywności (lewa ręka). Jednak w takiej sytuacji rodzi się pytanie, na co nam pilot z opaską? Być może mógłby ułatwić zabawę pod prysznicem lub gdy urządzenie i nasza ręka będą śliskie od lubrykantu? Wówczas zegarek na „trzymającej” ręce pozwalałby na sterowanie „wolną” ręką… gdyby nie to, że nie jest on wodoodporny. To może chociaż zabawa z partnerem? Cóż, tu z kolei Hot Octopuss sam wskazuje, że pilot nie służy do zabawy z drugą osobą, bowiem jest to cecha jedynie modeli Pulse Duo i Pulse Duo Lux. A więc pudło.
Zawiedzione oczekiwania
Kontynuując temat orgazmu bez konieczności użycia rąk, ciężko mi producentowi wybaczyć niespełnione obietnice. Producent deklaruje (pozostawiając spore pole do interpretacji, stąd być może wygórowane oczekiwania), że zabawki nie trzeba wprowadzać w ruch posuwisty (wspomniane wcześniej stroke) ponieważ jej działanie go zastępuje. Pierwotnie odbierałem to tak, że flagowy PulsePlate Technology™ powinien poruszać się delikatnie w przód i w tył (tak jak np. w Svakom Alex Neo 2, którego skuteczność mam nadzieję kiedyś sprawdzić). Tymczasem technologia ta polega na generowaniu ruchu w górę i w dół, tj. uderzaniu u skraju żołędzi w okolicy wędzidełka, co jest kompletnie innym doznaniem. Coś w rodzaju uderzania końcówką penisa o część ciała (np. język) drugiej osoby. Tyle, że nie parę razy, lecz nawet 4450 razy na minutę. Taaa…
Wreszcie, nieidealny jest nawet przewód ładujący. Służący utrzymaniu go we właściwym miejscu magnesik nie został bowiem zalany tworzywem i jest tylko minimalnie głębiej niż elektrody, co budzi obawy przed zwarciem przy ładowaniu.
Spełnia swoje zadanie
Pomimo tego, muszę stwierdzić, że cała ta niedoskonałość jest… niedoskonała. Owszem, są to kwestie, o których w produkcie o takiej wartości nie powinno być mowy. Jednak z drugiej strony, Hot Octopuss Pulse Solo Lux spełnia swoje zadanie. Jest świetnym przyspieszaczem gry wstępnej dla niecierpliwych. Nada się także osobom z zaburzeniami erekcji. Widzę dla niego zastosowanie także u osób z częściową niepełnosprawnością czy niedowładem – nie sposób to przecenić. Dodajmy, że PulsePlate Technology™ zdecydowanie potrafi urozmaicić przeżywanie orgazmu. Z tym przypominającym płaszczkę gadżetem można obcować na sucho, na mokro i z lubrykantem, w każdym z tych przypadków uzyskując inne odczucia.
Jest świetnym przyspieszaczem gry wstępnej dla niecierpliwych. Nada się także osobom z zaburzeniami erekcji. Widzę dla niego zastosowanie także u osób z częściową niepełnosprawnością czy niedowładem – nie sposób to przecenić. Dodajmy, że PulsePlate Technology™ zdecydowanie potrafi urozmaicić przeżywanie orgazmu.
Czy jest wart ceny?
Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Przyznaję bez bicia, że mając 500 zł przeznaczone tylko i wyłącznie na gadżety erotyczne prawdopodobnie sprawiłbym sobie nowy masturbator Fleshlighta lub Tengi, do niego lubrykant Tenga Hole Lotion Real i parę sztuk jednorazowych jajek od Satisfyera (na wypadek podróży).
Czy więc Pulse Solo Lux od Hot Octopuss trafi u mnie do pudełka zapomnienia? Ależ nie! Od czasu do czasu będzie mi urozmaicał początek lub koniec zabawy, czy to samemu, czy z drugą połową. Jeśli więc pomimo jego niedoskonałości uznacie go za gadżet wart zakupu, trzymam kciuki by często Wam towarzyszył Pulsując w rytm dobrej zabawy i zapewniając Luksusowy czas: zarówno Solo, jak i w dowolnym innym układzie.
Masz ochotę poznać bliżej masażer penisa Pulse Solo Lux? Przyjrzyj się jego zdjęciom i szczegółom w naszym sklepie.