Farbka do ciała Shunga Body Painting – pyszne pocałunki i masaż czekoladą

Avatar photo
Autorka:
11.10.2023 · Czas czytania: 3 min

Smakowe kosmetyki do ciała – zwłaszcza te, które nie mają żadnego praktycznego przeznaczenia (w przeciwieństwie np. do żeli czy olejków do masażu) – długo kojarzyły mi się raczej z kiczowatym, lepkim koszmarkiem, zostawiającym po sobie sztuczny, chemiczny posmak w ustach i słodko-mdlący zapach na skórze. Wyobrażałam sobie głównie klejące się do wszystkiego resztki kosmetyku i jeden wielki bałagan, którego sprzątanie skutecznie zniechęci do powtórzenia takich atrakcji.

Powoli zaczęłam się jednak przekonywać do tego typu kosmetyków, kiedy po raz pierwszy spróbowałam smakowych lubrykantów od System JO, a później postanowiłam zaryzykować przetestowanie żelu 3 w 1 Allover. Jednak i te próby – chociaż całkiem udane, nie zdołały definitywnie skraść mojego serduszka. 

Czułam, że smakowe kosmetyki to może po prostu nie moja bajka i może nigdy się tak naprawdę nie polubimy. I w zasadzie nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego – w końcu po to wybór jest tak szeroki i różnorodny, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Z pewną rezerwą podeszłam więc do testowania czekoladowej farbki do ciała marki Shunga, która – ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu – okazała się strzałem w dziesiątkę! 

Przerasta skromne oczekiwania

Co prawda, już na samym początku, kiedy otwierałam nudne, dość nijakie opakowanie z najzwyklejszego szarego kartonu, mój sceptycyzm wziął górę.

Mimo że miałam już za sobą dobre doświadczenia z Shungą i nie zliczę, ile zużyłam już ich cudnie pachnących świec do masażu, i tak byłam przygotowana na rozczarowanie.

Tymczasem, w pudełeczku, które zupełnie nie zapowiadało pięknie prezentującej się zawartości, znalazłam zgrabną szklaną buteleczkę z finezyjną, charakterystyczną dla marki grafiką, inspirowaną sztuką Wschodu, i muszę przyznać, że to jeden z tych przedmiotów, które są tak wyraziste, że aż chce się je postawić na półce w widocznym miejscu. 

Zaskakująco wygodny aplikator

Do farbki dołączony jest niewielki aplikator – patyczek z przytwierdzoną do niego gąbeczką. Na pierwszy rzut oka wydawał mi się kompletnie niepraktyczny, ale wbrew pozorom, czekoladę nakłada się nim sprawnie, sama gąbeczka nie nasiąka mocno farbką i pozwala rysować na ciele dość cienkie, precyzyjne linie (jeśli jednak wolicie bardziej intuicyjne sposoby nakładania, to śpieszę poinformować, że wszelakiej maści pędzelki i nawet palce sprawdzają się równie nieźle w tej roli!). 

Czekolada dość gładko rozprowadza się po ciele, a rysunek nie rozpływa się w trakcie zabawy, więc jedyne, co ogranicza tę radosną twórczość, to Wasza wyobraźnia.

Prosta, a zmysłowa zabawa

Czekolada dość gładko rozprowadza się po ciele, a rysunek nie rozpływa się w trakcie zabawy, więc jedyne, co ogranicza tę radosną twórczość, to Wasza wyobraźnia. Możecie przyozdobić ciało partner_ miłosnymi wyznaniami, czułymi rysunkami i smakowitymi tatuażami albo przenieść do łóżka zabawę z dzieciństwa i rysować sobie nawzajem słowne i obrazkowe zagadki na ciele, które w nagrodę zostaną zlizane i scałowane – pod warunkiem, że druga osoba odgadnie ich znaczenie!

Farbka może też posłużyć chociażby za słodką wskazówkę dla partner_: namalujcie wzory na swoim ciele, prowadząc usta i język drugiej połówki, gdzie tylko zechcecie!

A kiedy już stworzycie swoje niepowtarzalne sensualne rysunki, pora przejść do głównej atrakcji, czyli lizania, masowania i smakowania! Myślę, że dla wielu z Was to będzie bardzo przyjemna przygoda, bo farbka ma aksamitną, niespływającą z ciała konsystencję i lekko słodki smak. Przypomina trochę mleczną czekoladę, ale najbardziej kojarzy mi się jednak z polewą czekoladową do lodów (w końcu kto Wam zabroni dołożyć sobie i lody do tego smakowitego deseru! Z bitą śmietaną i owocami, a co!). Słowem, Shunga Body Painting to niezła gratka dla smakoszy!

WARTO PAMIĘTAĆ

Pamiętajcie tylko, że – mimo erotycznego przeznaczenia – farbka to nadal czekolada i, tak samo jak inne słodycze, zawiera cukier, który może powodować infekcje intymne – więc lepiej ją trzymać z daleka od genitaliów.

Bezpieczny skład i konsystencja olejku

A skoro już przy składzie jesteśmy, to warto też zaznaczyć, że farbka nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego, glutenu ani parabenów. Producent sugeruje nawet, że oprócz domyślnego przeznaczenia, czekoladę można zastosować także do masażu całego ciała albo jako maseczkę na twarz – i jestem w stanie się do tych propozycji przychylić, bo przy nałożeniu grubszej warstwy czekolady rzeczywiście łatwo jest ją rozmasować, a dłonie gładko suną po ciele. Farbka naniesiona na skórę oczywiście lekko się klei, ale po zlizaniu nie pozostawia nieprzyjemnego uczucia lepkości (a ewentualne resztki, które zostały na skórze, łatwo zmyć nawet samą wodą). A co najlepsze – po całej zabawie skóra pozostaje przyjemnie gładka i przede wszystkim: przepięknie pachnie czekoladą!

Słodkość warta skosztowania

Jeśli więc jesteście entuzjastami słodkości i lubicie niewinnym zabawom dodać nutkę pikanterii, albo chcecie po prostu urozmaicić swoją grę wstępną – koniecznie spróbujcie jadalnej farbki Shunga Body Painting (czekoladową polecam z ręką na sercu, ale do wyboru czekają na Was jeszcze farbki w dwóch wersjach smakowych: waniliowa oraz szampan z truskawkami). Rysujcie, zlizujcie, bawcie się dobrze! Smacznego!

Recenzja pozostawia niedosyt? Szczegóły jadalnej farbki Shunga Body Painting sprawdzisz w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Emilia

Hej, jestem Emilia! Kocham odkrywać nowe rzeczy, eksperymentować i sprawdzać, co jeszcze może mnie zaskoczyć. Z wykształcenia jestem logopedką i polonistką, zafascynowaną słowem, głosem i językiem oraz złożonością ludzkiego ciała i umysłu.