Erotka Czwarta. Mleko

Avatar photo
Autorka:
25.05.2022 · Czas czytania: 3 min
Dwa nagie ciała, wiązane stringi i masażer pod bieliznę unoszą się w przestrzeni. W tle widać fale jak kręgi na wodzie.Dwa nagie ciała, wiązane stringi i masażer pod bieliznę unoszą się w przestrzeni. W tle widać fale jak kręgi na wodzie.

Odkąd wybuchła pandemia, obie pracowały z domu. Początkowa ekscytacja codzienną bliskością z czasem została zastąpiona lekkim marazmem wynikającym z pozbawionej niespodzianek rutyny. Miała wrażenie, jak gdyby pływała w ciepłym mleku – uczucie spokoju i bezpieczeństwa połączone z rozleniwieniem i delikatnym bólem głowy.

“Jesteś za blisko, żebyś mi się śniła” – powiedziała jej kiedyś Nata, niby w żartach, ale jakoś to w niej zostało, jak uporczywy herbaciany osad na dnie filiżanki. Leżały wtedy koło siebie na plecach, głaskały psa i śledziły wzrokiem zajączki na suficie. Pamiętała, że w jednej sekundzie poczuła przeszywający chłód na prawym udzie, którego nie okrywała wspólna kołdra.

Coraz częściej zdarzało jej się nie zauważać, gdy zostawała sama w pokoju. Wcześniej brak obecności drugiej osoby był dostrzegalny natychmiast i w najprostszy możliwy sposób.

Wciąż były bardzo blisko emocjonalnie, nie wydarzyło się nic specjalnego, co mogłoby naruszyć tę więź. Dużo się śmiały, nie oglądały bez siebie nowych odcinków ulubionego serialu na HBO, uprawiały razem jogę, nadawały imiona domowym roślinom. Wymyślały głupie rymowane piosenki o swojej kundelce Balbince, tańczyły przy robieniu pizzy i przytulały się co najmniej kilkanaście razy dziennie.

Były bardzo, bardzo blisko.

A jednocześnie ich łóżko od dawna pozostawało ciepłe, nie gorące.

***

Któregoś dnia podczas sprzątania natrafiła przypadkowo na Edeny – masażer do stymulowania partnerki na odległość. Kupiły go sobie, gdy Natka pojechała na miesiąc do babci, aby pomóc jej na działce, upiec razem kilka ciast drożdżowych z owocami i przysypiać wspólnie na „Jednym z dziesięciu”. Ona nie mogła jechać, bo Balbina (babcia miała kota).

Edeny, Edeny… Myślisz, że będzie nam z nim jak w raju? – zapytała z udawanym przejęciem Nat, bo miała słabość do suchych żartów. Złożyła na jej ustach głośny wilgotny pocałunek, a potem, chichocząc głupkowato, razem najechały myszką na: „Do koszyka”.

Teraz znalazła je wciśnięte pod łóżko – czarne pudełko z fioletowym wypełnieniem przypominającym język. Ostatecznie nigdy go nie wypróbowały, skończyło się na sextingu i kilku zdjęciach z podciągniętymi koszulkami.

Wyjęła masażer, włączyła, rozpięła spodnie. Przyłożyła go do majtek i uruchomiła wibracje.

Odłożyła na bok odkurzacz i usiadła po turecku na podłodze. Wyjęła masażer, włączyła, rozpięła spodnie. Przyłożyła go do majtek i uruchomiła wibracje. Poczuła przez materiał zachęcające zzz. Przez chwilę przeklikiwała tryby, starając się znaleźć faworyta.    

Podczas gdy na dole powoli rozkwitała w niej przyjemność, na górze kiełkowała pewna myśl.

– Ej, Natuś?…

***

Pierwsze wibracje rozbudziły jej ciało podczas cotygodniowego meetingu. Na szczęście uczestniczyła w nim głównie po to, aby słuchać. Od czasu do czasu włączała się jedynie na (nieco zbyt przeciągłe i zbyt gardłowe): „Yeees”. Była na kamerce, więc starała się zachować neutralny wyraz twarzy. W duchu dziękowała za słabą konwersję.

Za drugim razem miała spotkanie jeden na jeden – a właściwie jedna na jeden – i tutaj już przeszły z Natą na wyższy stopień trudności. Trudno było jej skupić uwagę na czymś innym niż pulsująca przyjemność w dole brzucha.  Musiała jednak przyznać, że doświadczenie było jednocześnie odpowiednio bardziej podniecające.  

Gdzieś w tle usłyszała dzwonek do drzwi, ale nawet przez myśl jej nie przeszło, aby wstawać.

***

Nie było nikogo w domu. Po tym, w jakim stanie zastałem ostatnio odbiorcę zamówienia z Almonda, poczułem przedziwną mieszaninę ulgi i rozczarowania. Przekierowałem przesyłkę do paczkomatu.

***

Gdy była już na skraju, nagle dotarło do niej, jak bardzo przeszkadza jej dzieląca je odległość, te kilka metrów długości, ściana, drzwi, drugie drzwi.

Cały jej świat zawęził się do szczeliny między udami, a precyzyjniej – do jednego punktu, pęczniejącego z sekundy na sekundę. Gdy była już na skraju, nagle dotarło do niej, jak bardzo przeszkadza jej dzieląca je odległość, te kilka metrów długości, ściana, drzwi, drugie drzwi. Przestronność, która miała zapewniać komfort, teraz drażniła jak odstająca skórka przy paznokciu. Zrozumiała, dlaczego drży – proste, z zimna. Czuła dotkliwy brak ciała Nat, jej delikatnych dłoni o długich palcach niegrającej pianistki, ciepłego brzucha, miękkich piersi, łaskoczących włosów z rozdwojonymi końcówkami. Wrażenie było tak silne, tak oczywiste, że niemal fizycznie bolało.

„Technical issues” – wystukała na klawiaturze w przypływie niespodziewanej trzeźwości, a następnie trzasnęła laptopem i zerwała się z ergonomicznego fotela.

Teknikal iszus, global e(r)o(r), anekspektet dyskonekszyn. Spięcie. Iskry. Mrugająca na czerwono lampka.

Wpadła do kuchni, zastała Natę przy stole, z nogami wyciągniętymi na drugie krzesło i telefonem w ręku. Wyglądała najpiękniej na świecie.

Jesteś? – zapytała, wtulając się w jej cudowną miękkość. Poczuła jej język na swoim, jej palce w sobie, ich włosy zmieszały się w jedno.

Jestem.  

Ciepłe mleko ze złocistym miodem rozlało się po jej wnętrzu, spłynęło w dół, zostawiło mokry ślad na bawełnianych majtkach.

Baby, I’m home.

Tekst: Ania Kurecka
Ilustracja: Joanna Mudrowska

Avatar photo

O autorce:

Ania Kurecka

Hej, jestem Ania. Urodziłam się ponad 30 lat temu i nadal nie wiem, kim będę, gdy dorosnę. Jednocześnie dojrzałam już chyba do myśli, że nie muszę wiedzieć. Od niedawna spełniam marzenie o życiu cyfrowej nomadki i jest mi po prostu dobrze. Skończyłam dziennikarstwo i komunikację społeczną, a także antropologię literatury, teatru i filmu. Dla Secret Delivery stworzyłam cykl opowiadań Erotki. Moje IG: @literycztery.