Erotka Siódma. Syrena

Avatar photo
Autorka:
30.08.2022 · Czas czytania: 4 min
Na rysunku czerwony wibrator Svakom Siren o kształcie główki z płetwami płynie na tle fal i bąbelków.Na rysunku czerwony wibrator Svakom Siren o kształcie główki z płetwami płynie na tle fal i bąbelków.

Co byś chciała? Powiedz mi, na co masz ochotę. Te pytania wracały, a ona nie potrafiła na nie odpowiedzieć, choć znała odpowiedź. Znała nawet dwie – jedną prawdziwą i jedną „pod klucz”, zakorzenioną głęboko w każdej z nas: grzeczne dziewczynki zawsze mają ochotę na to co on; grzeczne dziewczynki najbardziej by chciały, żeby jemu było dobrze.

Zdecydowała się napisać list. List miłosny, erotyczny. Nie każda miłość fizyczna jest miłością, ale ich jest.

Ona go kocha, co nie znaczy, że czasem się nie wstydzi. To wstyd dziedziczony, przechodzi z matki na córkę. Słowa o pragnieniach wypływają na sam koniec języka tylko po to, aby zaraz w niego wsiąknąć. Napisać jest łatwiej niż powiedzieć. Papier jest czułym pośrednikiem. Wybrała najładniejszy notatnik, ten, który oszczędzała na szczególne okazje. Rozłożyła się na łóżku z górą pomarańczy. Sok skapywał na prześcieradło, gdy wzięła do ręki ukochane pióro.

Na gładkim, jasnoszarym tle dłoń ściska mocno połówkę pomarańczy, z której ciekną krople soku.„Obierz mnie z ubrań jak mandarynkę. Zróbmy konkurs na najdłuższą obierkę, już teraz wiem, że wygrasz (jeśli tylko tego chcesz…).

Wydobądź na zewnątrz jędrne wnętrze, porozdzielaj na części. Ponoć środek jest najsłodszy. Zanurz usta, zęby, język. Powoli, cytrusy nie lubią pośpiechu. Spraw, aby po brodzie popłynęły Ci soki, posklejaj palce lepką słodyczą. Nie bój się ubrudzić. Pragnę, żebyś cały mną pachniał.

Tak, dojrzewam dla Ciebie.

Gdy zdrętwieje Ci język i zesztywnieje szczęka, pozwól im odpocząć, mamy czas. Chcę, żeby było długo, leniwie, jak na prawdziwych wakacjach na południu Europy. Krakowska pogoda nam sprzyja, jest gorąco i parno. Po wszystkim zanurzymy górne wargi w gorzkim espresso, a nadgarstki oplotą nam śmietankowe strużki.

Chodź do mnie, przyłóż dłoń do mojej twarzy, wepchnij do ust swój kciuk, sztywny i twardy, też chciałabym skosztować lata. Gdy odchylam głowę, obnażając jasną linię szyi, mówisz coś chrapliwie – Twój głos brzmi, jakbyś wypalił paczkę fajek naraz, a to tylko ja.

Patrzymy sobie głęboko w oczy, bo gdzie, jak nie tam, zobaczymy zachodzące słońce.

Patrzymy sobie głęboko w oczy, bo gdzie, jak nie tam, zobaczymy zachodzące słońce. Chcę ci jęczeć w twarz, chcę, żebyś nie tylko słyszał, jak robisz mi dobrze, ale i widział, miał mnie na talerzu. Chcę, żebyś mi się przyjrzał, zanim mnie pochłoniesz.

Całujemy się głęboko i wilgotnie, a Ty trzymasz teraz swój kciuk w szczelinie mojego pępka, co bardzo mnie kręci. I budzi wspomnienia. Znowu mamy po szesnaście lat, rodziców nie ma w domu, a twój oddech pachnie trawą. Albo nie – pojechaliśmy nad morze, do Trzęsacza, pamiętasz?, śpimy w namiocie rozstawionym nielegalnie na plaży, pod ruinami kościoła, gryzą nas komary, a ty całujesz wszystkie zaczerwienione miejsca.

Kraków nie leży nad morzem, ale to nic, możemy morze zaprosić do łóżka.

Kraków nie leży nad morzem, ale to nic, możemy morze zaprosić do łóżka. Okruchy po wafelku od loda przyklejają się do skóry jak piasek, kołtuny pościeli przypominają morską pianę, chłodny powiew z wiatraka to bryza, a słony pot na splocie słonecznym smakuje dokładnie jak sól, którą przynosiłeś ze sobą po długiej kąpieli. Prawdziwa jest tylko koralowa syrenka – jej rozdwajający się ogon drga i sam widok tych drgań sprawia, że zalewa mnie spieniona do bieli fala rozkoszy. Wyobraźnia to wspaniała sprawa. 

Do białej, ozdobnej filiżanki czarnej kawy nalewane jest mleko z białego dzbanka.Pochylasz się nade mną, Svakom Siren jest przedłużeniem twojej dłoni. Drażnisz moje najwrażliwsze miejsca, a one – zamiast odczuwać irytację – jeszcze bardziej cię łakną. Rozchylam się dla ciebie. To ten moment, gdy chcę szybko, ale delikatnie, bo nawet najdrobniejsze muśnięcie odczuwam najmocniej. Przyjemnie chłodny powiew wiatru po całym dniu upału.

Stoję na skraju wydmy, przede mną tylko rozkołysane morze. Palce stóp przy samej krawędzi.

Skaczę bez ostrzeżenia.

Porywa mnie nurt wody, zanurzam się cała, po czubek głowy, ale nie czuję strachu. Potrafię oddychać pod taką wodą, moje ciało zostało stworzone do pływania, poza tym pięknie wyglądam z rozsypanymi włosami wokół twarzy. Moje ciało jest lekkie, swobodne, a zarazem poddane. Woda mnie otula, a ja cała drżę i wydobywam z siebie twoje ulubione dźwięki.

Jestem twoją małą syrenką, rusałką, Zielenicą z tej trzęsackiej legendy, albo jeszcze kimś innym.

Wymyślmy sobie nasz własny mit, w której ja jestem boginią, a ty bogiem”.

Może to koniec, a może to dzwonek do drzwi.

***

Gorąco jak w piekle, winda nie działa, a paczka do dostarczenia na ostatnie piętro. Szczęście, że lekka. Nieszczęście, że nadawca znajomy.

Proszę zaczekać, dam panu jakąś wodę czy coś. 

Adresatka pobiegła do aneksu kuchennego, a ja stałem jak głupi w przejściu, mokry jak szczur, odruchowo rozglądając się po mikroskopijnej kawalerce. Sam kiedyś mieszkałem w takim pudełku po butach. Da się wytrzymać, dopiero po latach człowiek się zastanawia, jakim cudem. 

Góra szesnaście metrów kwadratowych, skośny sufit jak to na poddaszu, dwa wiatraki włączone na full. Bezpośrednio na podłodze wielki materac przykryty tylko białym prześcieradłem, na środku niego otwarty notes z powiewającymi kartkami i miseczka obranych i porozdzielanych na cząstki pomarańczy. Gdzieś z boku wciśnięte szafka pełna kolorowych naczyń, każde z innej parafii, mała lodówka i zlew. Wszędzie walające się doniczki z kwiatami, czarno-białe polaroidy, książki. Powiesz: “Romantycznie”, ja powiem: “Biedne życie studenta”.    

Wróciła, wepchnęła mi w ręce szklankę z grzechoczącym lodem. Miała dłonie upaprane granatowym tuszem. Zacząłem się zastanawiać, kiedy ostatnio widziałem odręczne pismo.

Dziękuję Odczułem potrzebę odwdzięczenia się, a ludzie cenią zainteresowanie ich osobą, poza tym nie do końca jeszcze wyleciał mi z głowy ten cały Almond, więc zagadałem, wskazując podbródkiem na zeszyt: Uczy się pani do sesji?

Oj, nie, nie Spłonęła rumieńcem. Teraz nie tylko jej włosy były czerwone. List piszę.

Pożegnalny? – palnąłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

Spojrzała na mnie jak na idiotę. I słusznie.

Nie, miłosny – odpowiedziała powoli. A to Potrząsnęła lekko świeżo otrzymaną paczką. być może trochę mi w tym pomoże.

Narzędzia tortur jej w tym pomogą? Broń? Co wy tam zamawiacie, ludzie?

Tekst: Ania Kurecka
Ilustracja: Joanna Mudrowska

Avatar photo

O autorce:

Ania Kurecka

Hej, jestem Ania. Urodziłam się ponad 30 lat temu i nadal nie wiem, kim będę, gdy dorosnę. Jednocześnie dojrzałam już chyba do myśli, że nie muszę wiedzieć. Od niedawna spełniam marzenie o życiu cyfrowej nomadki i jest mi po prostu dobrze. Skończyłam dziennikarstwo i komunikację społeczną, a także antropologię literatury, teatru i filmu. Dla Secret Delivery stworzyłam cykl opowiadań Erotki. Moje IG: @literycztery.