Wanderful Dorcel masażer różdżka do całego ciała

Avatar photo
Autorka:
31.10.2019 · Czas czytania: 4 min
Czarny masażer różdżka Dorcel Wanderful leży na otwartej książce. Wokół widać dynie, jesienne liście i inne ozdoby.Czarny masażer różdżka Dorcel Wanderful leży na otwartej książce. Wokół widać dynie, jesienne liście i inne ozdoby.

Masażery do ciała w kształcie tzw. różdżek nigdy nie były wysoko na mojej liście zainteresowań, jeśli chodzi o gadżety. Wydawały mi się zawsze dziwnym wymysłem, nieco bezużytecznym i zrobionym na siłę, bo przecież można sobie kupić po prostu porządny wibrator, który też może posłużyć jako delikatny masażer do całego ciała.

Różdżki wydawały mi się też zawsze jakieś takie… niewymiarowe i ogólnie wielkie. Nie mogłam więc mieć lepszej okazji na ostatecznie sprawdzenie, czy moje domysły mają sens czy jednak zupełnie mijają się z prawdą niż recenzja na zlecenie sklepu Secret Delivery. I tak oto w moje ręce trafił Wanderful – masażer od Dorcel.

Pierwsze wrażenia

Masażer zapakowany jest w standardowe pudełko. Dołączony jest woreczek do przechowywania i ładowarka. To mój kolejny gadżet do ładowania i brak standaryzacji wśród ładowarek do gadżetów erotycznych tak jak jest to w przypadku większości telefonów zaczyna mnie irytować, ale to chyba w ogóle temat na osobny tekst…

Pierwsze wrażenie na widok samego masażera? „Ale to małe.” Cóż, jeden mit obalony.

Masażer różdżka Dorcel Wanderful ma kształt mikrofonu, czarny kolor i złoty element na końcu rączki o pikowanym wzorze.Woreczek jest czarny, ale widnieje na nim różowe logo Dorcel. Bardzo rzuca się w oczy i wygląda, moim zdaniem, nieco tandetnie – jak taka słabej jakości naprasowanka, ale i tak dodany woreczek to zawsze plus dla firmy. Nie będę przecież wiecznie trzymać gadżetów w oryginalnych pudłach, szuflada i tak już powoli się zapycha. 😉

Pierwsze wrażenie na widok samego masażera? „Ale to małe.” Cóż, jeden mit obalony. Wygodnie mieści się w dłoni, podstawa ma wzorek w delikatnie wyżłobione romby. Materiał porządny, nawet złota końcówka nie wypada tak źle jak się obawiałam.

Pierwsze ładowanie? Zaskakująco długie, bo ok. 2,5h. Akumulator wytrzymał ok. godzinę, może półtorej, po kilku użytkowaniach. Czyli raczej standard.

Proste przyciski?

Mamy tu trzy przyciski – włączanie, tryb wibracji i intensywność. Zupełna podstawa. I pomimo tej podstawowej obsługi nieco głowiłam się nad sterowaniem, bo w pierwszych chwilach przycisk odpowiedzialny za intensywność wydawał mi się albo zepsuty albo jakoś magicznie działający, w połączeniu ze zmianą trybu albo coś… Odpowiedź okazała się bardziej błaha. Ta różnica w intensywności jest dla mnie bardzo słabo wyczuwalna.

Jak w końcu zaczęłam czuć różnice, to się okazało, że doszłam do najwyższych obrotów. Choć kwestia odczuwania jest całkowicie indywidualna, to jednak w tym momencie pojawia się pierwszy poważny problem w użytkowaniu. Otóż, jak przypadkiem przyciśniesz za wiele razy i wibracje będą dla ciebie za mocne, to nie możesz cofnąć o jeden poziom, tylko musisz przeklikiwać się przez wszystkie w kółko. Może dzięki tym niewielkim różnicom w intensywności nie jest to aż tak uciążliwe, tyle że, no właśnie…

Nieintuicyjne sterowanie

Ten sam mechanizm dotyczy zmiany trybu wibracji. I tu już mamy problem. Rozpędzisz się, pominiesz swój ulubiony tryb i co? I przeklikujesz się przez kolejne 9, żeby do niego wrócić. Co dodatkowo mnie denerwowało to fakt, że tryby tych wibracji są mało intuicyjne. Zwykle w gadżetach tego typu mamy np. 3 pierwsze tryby wibracji ciągłych tylko różne rodzaje, potem 3 przerywanych, krótszych lub dłuższych, ale jest w tym jakaś logiczna kolejność.

A Wanderful to chyba jakaś wyjątkowo skomplikowana zagadka logiczna, bo ja w kolejności jego wibracji nie mogę doszukać się większej prawidłowości. Jak już myślałam, że udało mi się wrócić do przyjemnej, ciągłej wibracji, to się okazywało, że to kilka sekund ciągłej, a potem cztery szybsze impulsy przerywane. I tak było z kilkoma trybami, co mnie bardzo wybijało z rytmu. I gubiłam się w tym wszystkim zdecydowanie za bardzo. Wielka szkoda.

Relaks wymagający wysiłku

To wszystko to nie jest idealna recepta na relaks, raczej, niestety, na poirytowanie. I jest to spore rozczarowanie jak dla mnie, bo ten masażer kosztuje już nieco większe pieniądze. Można było w tej, lub już powiedzmy, nawet nieco wyższej cenie, postarać się chociaż o dodatkowy przycisk, który pozwoliłby na cofnięcie do poprzedniego trybu. Tego naprawdę tu brakuje i to jest mój główny zarzut – nieprzemyślane, uciążliwe sterowanie.

Co do samych przycisków, zauważyłam jeszcze jeden problem. Mianowicie, nie są one jakoś wyraźnie wyczuwalne pod palcami i zlewają się kompletnie na jednym poziomie ze wzorkiem z rombów.

Różdżka Dorcel Wanderful leży obok czarnego, długiego woreczka na białej, miękkiej powierzchni.I niby po włączeniu się świecą na czerwono, tylko już nie jak np. leżysz sobie spokojnie w łóżku, pod kołdrą, w chłodny wieczór i masz ochotę na chwileczkę zapomnienia. Za każdym razem albo musisz zaglądać pod kołdrę i szukać tych przycisków albo leżeć odkryta. A to dla mnie niewykonalne, ja jestem strasznym zmarzluchem. Jeśli kochacie się z partnerem zwykle po ciemku i też chcecie dołączyć do gry wstępnej delikatny masaż, to gwarantuję, że partner także będzie miał problem ze znalezieniem włącznika, szczególnie jeśli jest facetem.

Komfortowy masaż ciała

Czy więc, skoro nie do masażu stref intymnych, może Wanderful nadał się w moim przypadku do masażu reszty ciała? Nadaje się do powierzchniowego pobudzenia skóry. Takiego po prostu muśnięcia. Nie można oczekiwać, że będzie to pomoc przy faktycznych napięciach mięśni, choć akurat w tej kwestii nie chcę za bardzo wyrokować. Przez moje problemy zdrowotne mam skłonność do dużych napięć mięśniowych, szczególnie mięśni głębokich, które wymagają regularnych wizyt u specjalisty, więc nie do końca powinnam to jednoznacznie oceniać.

Na pewno dużym plusem jest to, że w momencie masażu ciała, wibracje rozchodzą się nie tylko blisko miejsca dotyku, ale też dalej. Może więc być to idealny gadżet do nie bezpośredniego pobudzania stref intymnych czy ulubionych miejsc erogennych. Delikatne drażnienie poprzez dotyk w dalszych miejscach to u wrażliwych recepta na pobudzenie ciała, by wręcz łaknęło dalszych pieszczot. Ale tak poza tym, poza tymi wadami i irytującym mnie sterowaniem, to świetny gadżet na… szybki numerek z samą sobą. A czy od czasu do czasu to nie jest właśnie to, czego potrzeba do szczęścia?

Dobry na pierwszy masażer

Główne zalety:

  • design,
  • łatwy w przechowywaniu,
  • dobry na pierwszy gadżet.

Główne wady:

  •  nieprzemyślane, uciążliwe sterowanie,
  • zbyt pomieszane tryby wibracji w moim odczuciu.

Wanderful od Dorcel to w pierwszym wrażeniu ładny, elegancki, designerski gadżet, którym się można pochwalić dobrym koleżankom. Tyle że bardzo traci już po bliższym poznaniu. Mam już sporo gadżetów, kupionych czy też uzyskanych do recenzji i ten masażer to największe rozczarowanie. Ja potrzebuję gadżetu porządnego, ale i przemyślanego. Nie chcę eksperymentu w ładnym stylu wykonania. Znam swoje ciało, wiem, jakich ono potrzebuje pieszczot i nie potrzebuję testowania, dziwnych trybów wibracji, które zamiast pomagać, bardziej mnie dekoncentrują jeśli są czymś więcej poza podstawowym trybem ciągłej wibracji. Być może sprawdzi się to u młodych dziewczyn, może nawet starszych nastolatek, które nie chcą lub nie potrzebują typowego wibratora, a chcą poznać swoje ciało. Wanderful nada się też na zafundowanie sobie szybkiej przyjemności oraz jako dodatek do stymulacji łechtaczki podczas seksu.

Recenzja pozostawia niedosyt? Szczegółowy opis masażera do ciała Wanderful sprawdzisz w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Georgia

Chętnie propaguję pozytywne podejście do seksualności. Wynika ono po części także z wygranej walki z pochwicą, ponieważ w jej trakcie odczułam, że seks-tabu to nadal aktualny problem w społeczeństwie. Prywatnie jestem entuzjastką muzyki, gitary basowej, a z wykształcenia germanistką.