Soniczna przyjemność, czyli masażer łechtaczki LELO SILA w akcji
Będę z Wami szczera – do tej pory nie byłam zbyt wielką fanką bezdotykowych masażerów łechtaczki. Wiem, wiem, to zakrawa o herezję. Wcześniej dużo się nasłuchałam jakie to są niesamowite doznania, które dosłownie wybijają człowieka na orbitę, więc w końcu się zdecydowałam na zakup klasyka nad klasykami – Pingwinka.
I nie zrozumcie mnie źle, to jest całkiem dobry masażer, który dowiózł mi niejeden orgazm. Ale już po pierwszym użyciu miałam w głowie pytanie: „Serio? To jest to, czym się tak wszyscy zachwycają?”. I jeśli miałaś podobne doświadczenie z tym lub innym masażerem, to czuję, że ta recenzja może być dla ciebie. Nie trać nadziei! Bo kiedy tak sobie leżałam w łóżku po pierwszym teście masażera SILA (zakończonym sukcesem i to z fajerwerkami) to pomyślałam: „o w mordę, to o to im wszystkim chodziło!!”.
Eleganckie opakowanie i praktyczny woreczek
LELO uchodzi za producenta raczej luksusowych gadżetów erotycznych i otrzymując produkt tej firmy można z uznaniem pokiwać głową, a nawet ściągnąć wyimaginowany kapelusz z tej głowy. Soniczny masażer SILA przychodzi w eleganckim czarnym pudełku z okienkiem, przez co od razu wiemy czego możemy się spodziewać w środku.
A wewnątrz – oprócz samego masażera – znajdziemy klasycznie kabel do ładowania urządzenia, instrukcję, kartę z numerem seryjnym do przedłużenia gwarancji oraz satynowy woreczek. To ostatnie to jest coś, co moim zdaniem powinno być dołączane do każdego gadżetu.
Wodoodporność, czyli wygodne czyszczenie
Producent zapewnia o pełnej wodoodporności swojego produktu, ale nie miałam okazji przetestować go, na przykład podczas kąpieli. Niemniej jednak nawet jeśli nie mamy na stanie wanny, to wodoodporność jest bardzo użyteczna, kiedy przychodzi do czyszczenia naszych sprzętów. Pod tym względem SILA jest bardzo łatwa do utrzymania w czystości.
Ale dość o technikaliach! Porozmawiajmy co ten urwis jest w stanie nam zaoferować.
Poręczny design, sterowanie do przyzwyczajenia
Masażer SILA jest w dość specyficznym kształcie, który mi przypomina ślimaka, a innym turbinę. Cały design jest nowoczesny, elegancki, przy czym wciąż jest dość mały i poręczny. Trochę miałam kłopot na początku z manewrowaniem trybami i nie ogarniałam, gdzie jest jaki guzik i co robi – to jest jedyny minus, który mogę wymienić, aczkolwiek nie jest to dla mnie coś, co by przeważało w mojej opinii.
Głośne, mocne i różnorodne tryby działania
Same tryby obfitują w różnorodność, bo jest ich aż osiem – od stałych po zmienne, które jeszcze można dopasować za pomocą 8 poziomów intensywności. 8 x 8 = całkiem sporo. Natomiast jeśli szukasz cichego masażera, to niekoniecznie akurat ten się sprawdzi. O ile łagodne tryby jeszcze nie robią aż takiego hałasu, to te mocniejsze już tak. Jednak muszę przyznać, że za tym hałasem idzie faktyczna moc. Jesteś wrażliwa na stymulację i ta moc cię trochę martwi? Nie ma problemu, najniższy poziom jest na tyle łagodny, że nie grozi przestymulowaniem, dyskomfortem czy bólem. Natomiast osoby o większej odporności zdecydowanie odnajdą przyjemność w wyższych stopniach intensywności.
Jesteś wrażliwa na stymulację i ta moc cię trochę martwi? Nie ma problemu, najniższy poziom jest na tyle łagodny, że nie grozi przestymulowaniem, dyskomfortem czy bólem.
Doskonałe dopasowanie do ciała oraz łatwy orgazm
Tryby to jedno, ważne, ale nie tak ważne jak samo dopasowanie masażera do naszej anatomii. I, o rany, jak SILA doskonale przylega do ciała!
Momentami miałam wrażenie jakby producent odlał masażer specjalnie dla mnie. Dziubek kojarzy mi się z ustami ułożonymi jakby do pocałunku i właśnie tak to odczuwałam. Coś pięknego. Idealnie obejmuje całą łechtaczkę i po znalezieniu swojego osobistego słodkiego punktu, to jest kwestia minut, żeby osiągnąć szczyt. W porównaniu z klasykiem nad klasykami, jakim jest Pingwinek, to SILA swoim dopasowaniem i wielkością otworu generującego fale soniczne, zdecydowanie go przewyższa. Moim skromnym i bardzo nieobiektywnym zdaniem skłaniałabym się do tego, że lepiej wydać trochę więcej pieniędzy, ale otrzymać gadżet, który leży przy ciele doskonale.
Opcja użycia przy stosunku
Wielkość i sama budowa masażera – samo to, że cały silniczek i mechanizm wytwarzający fale dźwiękowe jest skierowany w stronę użytkowniczki gadżetu – sprawia, że spokojnie można go też używać w trakcie stosunku z parterem. Fale rozchodzą się wystarczająco mocno, sprawiając, że partner też może się cieszyć delikatną stymulacją.
Fale rozchodzą się wystarczająco mocno, sprawiając, że partner też może się cieszyć delikatną stymulacją.
Przyjemność niezbywalnym prawem
Na koniec, może nietypowo, ale chciałabym wspomnieć o przesłaniu jakim się kieruje LELO, jako firma i producent gadżetów erotycznych. Otóż LELO wychodzi z założenia, że prawo do przyjemności to jedno z podstawowych praw człowieka i każdy ma prawo do cieszenia się osobistą i intymną przyjemnością. I tutaj pewnie odzywa się we mnie wychowanie w społeczeństwie (tak jak zapewne u większości z nas), w którym o masturbacji nie mówiło się wcale, albo mówiło się jako o czymś brzydkim, albo jako o czymś śmiesznym. Jakie to odświeżające słyszeć, że samomiłość to nie jakaś grzeszna i wstydliwa sprawa – jak to tak, samemu sobie robić dobrze! – ale nasze niezbywalne prawo jako istot ludzkich. Tak, tak i jeszcze raz TAK!
Zaciekawiła Cię recenzja? Sprawdź dokładne informacje o masażerze LELO SILA w naszym sklepie.