Je Joue Uma wibrator dla miłośniczek eleganckiego minimalizmu
Nawet w swoim krótkim opisie, który możecie przeczytać pod każdą recenzją mojego autorstwa wspomniałam, że kocham ładne rzeczy. Cały czas zachwyca mnie jak różnorodny jest świat gadżetów erotycznych. Od materiałów, z jakich są one wykonane, po ich przeznaczenie, styl, kolor, fakturę, funkcję, rozmiar i kształt. Znajdą się zarówno te pstrokate, fikuśne i kolorowe, jak i zmysłowe, eleganckie i ekskluzywne.
Nierzadko można nawet nie mieć pewności, że przeznaczeniem danego produktu jest urozmaicenie życia seksualnego właściciela lub właścicielki. Idealnym tego przykładem są masażery łechtaczki: przepiękne serduszko od Rianne S (zobacz recenzję) czy diament od Bijoux Indiscrets (zobacz recenzję). Ale są również klasyczne wibratory, które spokojnie można by wyeksponować na półce jako przykład sztuki współczesnej i nikt nie zauważyłby, że coś się nie zgadza.
Design najwyższej klasy
Takim małym designerskim dziełem sztuki jest testowany przeze mnie ostatnio wibrator Uma od brytyjskiej firmy Je Joue. Marka ta znana jest z tworzenia gadżetów z górnej półki, minimalistycznych, eleganckich, o bardzo charakterystycznym, opływowym kształcie. Już samo pudełko, wykonane z bardzo dobrej jakości kartonu i ozdobione motywem piór mówi, że czekają nas ekskluzywne przeżycia. Dostępne są dwa kolory silikonu, z którego wykonany jest wibrator: fuksja oraz fiolet, ale ponieważ to ten drugi jest sztandarowym odcieniem produktów Je Joue, to właśnie taki egzemplarz trafił w moje ręce. Oprócz niego w opakowaniu znajdziemy również magnetyczną ładowarkę sieciową USB, instrukcję obsługi oraz książeczkę ze wszystkimi dostępnymi gadżetami marki (nie ukrywam, że niektóre z nich trafiły już na moją listę marzeń).
Wygodne sterowanie
Przed pierwszymi testami musiałam uzbroić się w cierpliwość, ponieważ naładowanie akumulatora trwało 2 godziny (tyle samo również wynosi jego czas pracy). O tym, że bateria jest pełna informuje nas czerwona dioda, która przestaje mrugać. Uma jest bardzo prosta w obsłudze – posiada 3 przyciski u swojej podstawy: (+), (∽) oraz (-). Długie, trzysekundowe przytrzymanie plusa lub minusa odpowiednio włącza lub wyłącza silniczek wibratora, natomiast krótkie ich wciśnięcie zwiększa lub zmniejsza siłę wibracji, a środkowy przycisk zmienia ich rodzaj. Dostępnych jest 7 trybów wibracji, od ciągłych po różne rodzaje pulsacji, i na każdym z nich można ustawić 5 różnych poziomów natężenia, co łącznie daje nam 35 możliwych kombinacji.
Jeżeli myślicie, że wibrator to nie jest zabawka dla Was, bo kiedyś próbowałyście i te wibracje bardziej Was drażniły niż podniecały to polecam przetestować gadżety z głębokimi wibracjami typu ‘Rumbly’.
Wodoodporność i głębokie wibracje
Uma jest pierwszym gadżetem w mojej kolekcji, który jest w 100% wodoodporny (więc oczywiście, że zabrałam ją ze sobą pod prysznic, ale o tym później). Posiada bardzo mocny silnik, dzięki czemu wytwarzane przez nią wibracje są niesamowicie intensywne i głębokie.
W odczuciu są zupełnie inne niż na przykład te występujące w wibratorach zasilanych na baterie, które zwykle nie są w stanie wygenerować takich dogłębnych wrażeń. Jeżeli myślicie, że wibrator to nie jest zabawka dla Was, bo kiedyś próbowałyście i te wibracje bardziej was drażniły niż podniecały to polecam przetestować gadżety z wibracjami typu ‘Rumbly’, do których właśnie należy Uma.
Gdy już próba mojej cierpliwości się zakończyła (czyli akumulator się naładował), postanowiłam urozmaicić sobie wieczorny prysznic. Od razu pożałowałam, że nie mam dostępu do wanny. Jeśli w ogóle osiągam orgazm na stojąco, to jest on bardzo krótki, ponieważ muszę się skupiać na tym, żeby utrzymać się w pionie i przyjemność szybko się rozprasza. Ale gdy w mojej wyobraźni pojawiły się zaparowane lustra, przygaszone światła, ja w wannie pełnej gorącej wody, a obok mój partner, który z pożądaniem patrzył, jak się masturbuję, to nie miałam problemu z dojściem.
Potęga fantazji
W ogóle to polecam bardzo zabawianie się do swoich własnych fantazji. W głowie możemy sobie pozwolić na wszystko, zero skrępowania, niepewności, wstydu i blokad. Możemy snuć wizje, które później łatwiej nam będzie przedyskutować z partnerem lub partnerką i wprowadzić w życie, ale możemy również popłynąć całkowicie, nie przejmując się poprawnością polityczną, prawem czy obowiązującymi normami społecznymi. Tworzymy swoje własne porno z sobą w roli głównej i tylko od nas zależy kto w nim wystąpi i w jakiej roli. Takie zabawy pomagają mi również przy dłuższych rozłąkach z partnerem, mogę sobie stworzyć przed oczami obraz najerotyczniejszego seksu w życiu i choć przez ułamek sekundy poczuć, że jest blisko mnie i odpocząć od tęsknoty. Ale żebyście nie pomyśleli, że jestem takim niepoprawnym romantykiem, to zdarza mi się również, że spotykam w myślach George’a Clooney’a i przeżywamy szybki numerek na tyle jego samochodu. 😉
W ogóle to polecam bardzo zabawianie się do swoich własnych fantazji. W głowie możemy sobie pozwolić na wszystko, zero skrępowania, niepewności, wstydu i blokad.
Niezwykła moc i wygodny kształt
No i się rozmarzyłam, a ja nie o tym miałam! Aczkolwiek poziom pobudzenia mojej erotycznej wyobraźni może Wam podpowiedzieć, że naprawdę się z Umą polubiłam i często po nią sięgam. Wibracje ma tak potężne, że nawet nie ruszam najwyższej mocy. Najbardziej upodobałam sobie eksperymenty z siłą nacisku na różnych strefach erogennych. To niesamowite, jak kompletnie inaczej odczuwa się te same wibracje, gdy zmienimy lekko ustawienie zabawki. Wibrator ma bardzo nietypowy, zwężający się kształt, co sprawia, że największe pobudzenie wejścia do pochwy (które u większości kobiet jest, po łechtaczce, najczulszym punktem zapalnym) osiągamy przy bardzo płytkiej penetracji. Są pozycje, przy których całą moc silnika czuję w miejscu przyłożenia gadżetu, a czasami wibracje rozchodzą mi się dosłownie po całym ciele, co rozpala we mnie większe pożądanie. Mogę w ten sposób wybrać, czy chcę szybko osiągnąć orgazm i w ten sposób rozładować napięcie seksualne, czy chcę spędzić dłuższą chwilę sama ze sobą i mam ochotę na powolną zabawę (myślę, że takie ładne określenie: samomiłość idealnie tu pasuje).
Wiem, że wspomniałam już o tym na początku, ale jestem przekonana, że marka Je Joue zachwyci wszystkich fanów minimalistycznego, nowoczesnego designu i najwyższej jakości wykonania. Nie mam nawet najmniejszych zastrzeżeń w tym względzie, wszystko wydaje się być dopracowane co do milimetra. Nie mogłabym też przejść obojętnie przed genialną w swojej prostocie ładowarką magnetyczną, którą moja gadżeciarska dusza pokochała. Wytłoczone logo firmy na główce ładującej dodaje jej w moich oczach kolejnych punktów do prestiżu.
Pole do poprawy
To w takim razie czy Uma ma w ogóle jakieś wady? Znajdzie się parę, ale dla mnie są one mało istotne. Po pierwsze, w najszerszym miejscu ma ona średnicę 3,3cm, ale przy zwężeniu to myślę, że 2cm nie przekracza. Jest więc ona raczej niewielka i to sprawia, że nie wszyscy będą usatysfakcjonowani. Więc jeśli preferujecie większe gabaryty to nie jest dobry wybór dla Was. Nie ma też dołączonego woreczka do przechowywania wibratora, a pudełko (chociaż piękne) zajmuje sporo miejsca na półce, o zabieraniu go w podróż nie wspominając.
Nieoczywista ładowarka
Ostatnim problematycznym punktem jest… ta sama ładowarka, którą zachwycałam się akapit wcześniej. Bo sam pomysł i wygląd (których jestem olbrzymią fanką) to jedno, a praktyczność to zupełnie inna kwestia. Wibrator musi leżeć w miejscu, gdzie nie będzie co chwilę trącany, bo można przez przypadek odłączyć kabel ładujący, a dodatkowo jego kształt utrudnia stabilne ustawienie. Najlepiej w tym celu sprawdza się umieszczenie go w oryginalnym pudełku, które ma specjalne profilowanie, żeby gadżet leżał w nim bezpiecznie. Drugą kłopotliwą kwestią może okazać się zgubienie kabla ładującego, ponieważ jego końcówka jest unikatowa i domyślam się, że kupienie zastępstwa może okazać się kosztowne, trudne lub całkiem niemożliwe. Dlatego kabel również polecam trzymać w pudełku, żeby mieć zawsze pewność, gdzie się znajduje.
Doskonały towarzysz zabawy
Ponieważ zdecydowanie za długo już rozpływam się nad tym wibratorem, to na koniec tylko dodam, że ja absolutnie wyboru nie żałuję i mam nadzieję, że wiele wspólnych orgazmów jeszcze przed nami. A ponieważ Je Joue z języka francuskiego oznacza ‘bawię się’, to nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Masz ochotę poznać bliżej wibrator Uma? Przyjrzyj się jego zdjęciom i szczegółom w naszym sklepie.