Wibrator Rin Plus od Iroha. Deser idealny?

Avatar photo
Autorka:
08.06.2022 · Czas czytania: 3 min
Osoba ubrana w krótki top ma rozpięty rozporek spodni. Przy brzuchu trzyma różowy wibrator klasyczny Iroha Rin Plus.Osoba ubrana w krótki top ma rozpięty rozporek spodni. Przy brzuchu trzyma różowy wibrator klasyczny Iroha Rin Plus.

Od samego początku mojej przygody z gadżetami erotycznymi ogromnie fascynował mnie ich design, dlatego produkty marki Iroha szybko pojawiły się na mojej liście zakupów. Uwielbiam klasykę z nutką nowoczesności, metaliczne akcenty i opływowe kształty… Domeną zabawek dla dorosłych jest raczej dotyk, ale ja konsumuję przede wszystkim oczami.

Od samego początku mojej przygody z gadżetami erotycznymi ogromnie fascynował mnie ich design, dlatego produkty marki Iroha szybko pojawiły się na mojej liście zakupów. Uwielbiam klasykę z nutką nowoczesności, metaliczne akcenty i opływowe kształty… Domeną zabawek dla dorosłych jest raczej dotyk, ale ja konsumuję przede wszystkim oczami.

Co wyróżnia Rin Plus?

Rin Plus od japońskiej marki Iroha to średniej wielkości wibrator wykonany z silikonu. Posiada sześć trybów wibracji – cztery stałe, o różnym natężeniu, oraz dwa pulsujące.

Iroha Rin Plus ma kształt przypominający szeroką, kremową pałkę do perkusji z różową częścią i złotą obwódką przy podstawie.Jego trzonek jest zakończony miękką kulką, nie większą od piłeczki pingpongowej. Wibracjami steruje jeden przycisk u podstawy gadżetu, a całość jest oczywiście wodoodporna.

Zacznijmy od oczywistości: ten masażer jest po prostu piękny. Postawiony na półce w łazience wygląda jak flakon perfum lub jakieś urządzenie do odmładzającego masażu twarzy. Ale kto by się przejmował zmarszczkami, skoro można mieć orgazm? Kolorystyka oczywiście również mnie urzekła. Rin Plus nie mógłby być neonoworóżowy czy czarny, wtedy po prostu nie byłby sobą.

Drobne, przydatne detale

Żyjemy w XXI wieku, a co za tym idzie, jesteśmy otoczeni elektroniką. Kto z nas nie ma więc w domu kartonu wstydu pełnego splątanych kabli? Dla mnie wibrator zasilany za pomocą ładowarki to mimo wszystko must have, bo korzystanie z wymiennych baterii wydaje mi się zwyczajnie uciążliwe. Dlatego właśnie niespodziewaną zaletą tego gadżetu okazała się ładowarka, na której znalazło się logo marki. Niby nic ważnego, mały kwiatek, ale taka dbałość o szczegóły od razu wywołuje u mnie uśmiech. Magnes podczas ładowania trzyma bardzo dobrze, lepiej od większości gadżetów, z którymi miałam dotychczas kontakt.

Nie jest to jednak miękkość “welurowa” czy “kauczukowa”. Iroha proponuje bowiem delikatność godną słodkiej pianki marshmallow.

Aksamitny w dotyku, słodki jak deser

Myślę, że najważniejszą cechą tego wibratora jest tworzywo, z którego jest wykonany. Jego główka jest niezwykle miękka. Nie jest to jednak miękkość “welurowa” czy “kauczukowa”. Iroha proponuje bowiem delikatność godną słodkiej pianki marshmallow. W połączeniu z brzoskwiniowym kolorem otrzymujemy zatem słodki deser idealny na zimowy wieczór. Ale jak ta miękkość sprawdza się w praktyce?

Gdy Rin Plus trafił w moje ręce, obawiałam się, że go po prostu zepsuję – w końcu, jeśli coś jest tak delikatne, to na pewno nie jest trwałe. Byłam zwyczajnie przewrażliwiona, bo okazało się, że tym wibratorem można operować z użyciem dowolnej siły. Sterujemy wibracjami, sterujemy naciskiem – czego chcieć więcej?

Wygodne dopasowanie do anatomii

Ten gadżet bardzo wygodnie leży w ręku. Możemy nim stymulować łechtaczkę, wejście do pochwy oraz jej wnętrze.

Na wannie stoi drewniana półeczka, a na niej wibrator Iroha Rin Plus i inne akcesoria. W tle, w wodzie widać nagą osobę.Co ciekawe, kuliste zakończenie Rin Plus daje możliwość przyłożenia zabawki do ciała pod dowolnym kątem, dzięki czemu możemy się ułożyć tak wygodnie, jak tylko mamy na to ochotę. Doceniłam to zwłaszcza pod prysznicem, gdzie, jak wiadomo, dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie uprawiać zbędnych akrobacji. Wygodnie korzysta się także z przycisku umieszczonego na spodzie zabawki, nie potrzeba dużej siły by ją uruchomić czy zmienić ustawienia.

Nie wszystko złoto, co się świeci

Muszę jednak zaznaczyć, że nie jest to gadżet, który proponuje nam szeroki wachlarz wibracji. Ja nie jestem wymagająca pod tym względem, ale zdaje mi się, że sześć trybów to relatywnie mało. Również miękkość tej zabawki może być czymś nie do przeskoczenia dla wielbicielek bardzo mocnych doznań. Należy liczyć się z tym, że delikatna główka nieznacznie tłumi wibracje, które silniej można odczuć jedynie w twardszym trzonku.

Mi akurat w zupełności wystarcza to, co proponuje Rin Plus, a jeśli raz na jakiś czas mam ochotę na coś mocniejszego, po prostu przykładam do łechtaczki całą jego długość. Zdaje mi się jednak, że ten gadżet ma nas rozpieszczać i relaksować. Dlatego właśnie w przypadku Rin Plus lepiej sprawdza się długa i leniwa sesja niż zbędny pośpiech.

Estetyczne szczegóły

Interesującą częścią tego gadżetu są prążkowane wgłębienia oplatające wibrator od złotej obręczy aż do jego zakończenia. Przyznam, że wiązałam z tym detalem duże nadzieje i niestety odrobinę się rozczarowałam. Według producenta, Rin Plus jest zaprojektowany tak, aby te pręgi zapewniały dodatkowe doznania. U mnie się to nie sprawdziło, choć bardzo chciałam skorzystać z tej funkcji. Nadal jednak uważam, że to pięknie zdobi gadżet – niczym morskie fale lub wstążki powiewające na wietrze…

Zatem ostrzegam: ta miękkość obłędnie rozpieszcza i uzależnia.

Coś więcej niż piękno

Nieustannie zachwalam design Rin Plus, wobec czego nasuwa się pytanie: czy ten wibrator to sztuka dla sztuki? Na pewno nie! Wygląda wspaniale postawiony na półce, ale nie pozwolę mu tam stać zbyt długo. Mimo tego, że nie do końca spełnił moje oczekiwania, wydaje się być jakby skrojony dla mnie. Określiłabym go jako słodki, a zarazem szykowny kompromis między mocą a delikatnością. Od kiedy poznałam Rin Plus, włos mi się jeży na głowie na samą myśl o twardym plastiku dotykającym mojej skóry. Zatem ostrzegam: ta miękkość obłędnie rozpieszcza i uzależnia.

Zaciekawiła Cię recenzja? Sprawdź dokładne informacje o wibratorze Rin Plus w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Agnieszka

Hej, tu Agnieszka! Studiuję filologię i nic, co francuskie, nie jest mi obce. Moje największe pasje to muzyka i literatura, choć interesuję się także polityką i feminizmem. W świat gadżetów erotycznych weszłam niedawno, ale z przytupem!