Wibrator wielofunkcyjny Dorcel Infinite Joy – wielkość ma znaczenie

Avatar photo
Autorka:
14.03.2024 · Czas czytania: 4 min

Już dawno temu zorientowałam się, że to nie klasyczne pobudzanie łechtaczki z wierzchu daje mi prawdziwe fajerwerki, lecz stymulowanie jej po bokach. Dlaczego tak jest? Nie wiem, ważne, że to działa. Naturalną dla mnie konsekwencją było rozpoczęcie poszukiwań idealnego do tego celu gadżetu, który obejmie clitoris po bokach, a przy tym jego używanie będzie wygodne. Może Was zaskoczę, że w świecie gadżetów, który oferuje WSZYSTKO, znalezienie takiego gadżetu będzie trudne. Ale naprawdę tak jest. A może to po prostu ja mam za duże wymagania i tylko się czepiam?

Kiedy tylko marka Dorcel przedstawiła model wielofunkcyjnego wibratora Infinite Joy, natychmiast przykuł moją uwagę. Gdy zobaczyłam, że jest dostępny na sklepie byłam zdecydowana, że właśnie to chcę przetestować.

Nazwa modelu od razu skojarzyła mi się z pewnym innym podobnym gadżetem od marki Satisfyer Endless Joy, który również ma takie rozgałęzione ramionka, ale na tym podobieństwa się kończą.

Niedyskretne opakowanie

Po otwarciu przesyłki pierwszą moją pierwszą myślą było: „matko jakie to wielkie!”. Miałam nadzieję, że owe gabaryty to po prostu nieekonomicznie zaprojektowane na wyrost pudełko. Jeżeli już przy nim jesteśmy to jest bardzo klasycznie zaprojektowane.

Byłoby nawet całkiem eleganckie, gdyby nie krzykliwy róż z boku i na górze opakowania. Wiem, że chodzi o identyfikację wizualną, której właśnie ten odcień jest elementem, ale można było to subtelniej zaakcentować. Z przodu równie wielki wizerunek gadżetu, z tyłu wszystkie podstawowe informacje o gadżecie wraz ze sporą ilością grafik z propozycjami zastosowania.

Standardowa zawartość

Gdy otworzymy pudełko ukazuje nam się naprawdę wielki gadżet na plastikowej podstawce, minimalistyczna instrukcja, elastyczny poliestrowy woreczek do przechowywania i kabel do ładowania. Więc moje obawy jednak się potwierdziły, gadżet jest długości mojego przedramienia co nie wywołuje optymizmu. A jest to spowodowane tym, że aby gadżet nadawał się do wygodnej stymulacji łechtaczki, dla mnie powinien mieć nieduże gabaryty. Ale przecież nie dowiem się, póki nie spróbuję, prawda?

Pokaźny, giętki wibrator

Długość gadżetu to prawie 30 cm. Jest też on naprawdę ciężki (ok. 205 g), raczej nie poleciłabym osobie cierpiącej na reumatyzm. Ja zdecydowałam się na czarną wersję kolorystyczną, ale dostępna jest jeszcze fuksja. Kształtem przypomina literę „Y”. Na górze rozgałęzione ramionka, w każdym motorek, niżej pod rozgałęzieniem dekoracyjny plastikowy pierścień pokryty połyskującym metalicznym lakierem w kolorze srebrnym.

Zaraz pod nim mamy panel sterowania złożony z dwóch przycisków – jeden do sterowania ramion i drugi do sterowania trzonem. To oznacza, że obie części zabawki mogą działać niezależnie, co w tego typu gadżetach jest raczej standardem. Sam trzon jest dość giętki, na jego końcu mamy fakturę przypominającą fale wody rozchodzące się po okręgach. Trzon jest również łukowaty co oznacza, że ma on specjalnie stymulować obszar G.

To najważniejsza cecha tej zabawki: super giętkość. Faktycznie ramionka można ustawić wedle uznania, co daje tysiące możliwości i powinno zapewnić większości osób anatomiczne dopasowanie.

Całość wykonana jest z silikonu i plastiku ABS wewnątrz silikonowej formy, z tym, że plastikowa obudowa jest tylko w kilku miejscach, gdzie jest to absolutnie konieczne. Jest to spowodowane najważniejszą cechą tej zabawki: super giętkością. Faktycznie ramionka można ustawić wedle uznania, co daje tysiące możliwości i powinno zapewnić większości osób anatomiczne dopasowanie. Dodatkowym plusem jest wodoodporność. Zawsze na to zwracam uwagę, chociażby ze względów higienicznych. Wolę móc przy myciu zanurzyć gadżet całościowo, by mieć pewność, że nigdzie nic nie zostało.

Niełatwe operowanie zabawką

Skoro już wszystko odnośnie specyfikacji wiemy, to pora przejść do najważniejszej części, czyli jak nasz wielofunkcyjny wibrator wypada w użyciu. Nie myliłam się, że jego gabaryty są jego największą wadą. Prawie uniemożliwia to zastosowanie, pod kątem którego zaplanowałam zabawkę. Ramionka są za grube, by wygodnie zmieścić się między wargami zewnętrznymi, przez ich grubość ciężko też wyczuć jak ustawić wibrator tak, aby trafiał tam, gdzie powinien. I nawet super elastyczność nie przychodzi z pomocą, bo o ile ramionka można dowolnie rozewrzeć, tak już zbliżenie ich do siebie ma swoje ograniczenia. W moim przypadku, żeby uzyskać masaż po bokach, musiałam je non stop ściskać w palcach, a że mają one swoje gabaryty, to w łechtaczkę prawie nie trafiały. Dodatkowo silniczki nie są umieszczone na samym końcu ramionek, co tłumi wibracje podczas stymulacji punktowej. 

Przyjemne wibracje

Jeżeli zaś chodzi o masaż warg sromowych i perineum, to do tego nadają się świetnie. Choć same dysponują powierzchownymi wibracjami typu buzzy, to jest to wystarczające dla zewnętrznych stref erogennych. Natomiast część waginalna już jest wyposażona w głębokie wibracje typu rumbly, ale ich intensywność ginie pod grubą warstwą silikonu. Falowana faktura na końcu niestety wyczuwalna jest tylko podczas masażu łechtaczki, ale nie podbija u mnie specjalnie doznań.

Pozytywnie zaskakujące rytmy

Zarówno ramionka jak i trzon posiadają 3 intensywności wibracji i 6 rytmów.

Skala intensywności jest wystarczająca, żeby sobie coś dobrać. Jednocześnie brakuje jeszcze jednej intensywności, co by miała kopa, choć wibracje same w sobie wcale tak słabe nie są mimo pewnego stłumienia.

Rytmy muszę przyznać mnie zaskoczyły. Zazwyczaj większość wibratorów dysponuje podobnymi wzorami rytmów, ale tutaj oprócz kilku podstawowych widać, że producent postarał się choć trochę wyróżniać. Sama wolę stałe wibracje od rytmicznych, ale daję znać, że osoby szukające czegoś świeżego mogą się pozytywnie zaskoczyć.

Wielofunkcyjne działanie i wygodna konserwacja

Infinite Joy należy do grupy tzw. gadżetów uniwersalnych. Oznacza to, że są one zaprojektowane pod każdy typ genitaliów oraz do różnych stref erogennych. Jego elastyczność naprawdę pozwala odkryć masę konfiguracji i czuję, że nie sprawdziłam nawet połowy tego, co można z nim zrobić i że jeszcze nie raz się pozytywnie zaskoczę.

TO WARTO PRZECZYTAĆ

Więcej o tym, jak kreatywnie używać gadżetów, przeczytasz w poradniku: Każdy wibrator nadaje się dla par. Kreatywne wykorzystanie gadżetów

Konserwacja nie sprawia problemów. Gadżet łatwo się czyści i nie ma za dużo zakamarków, gdzie mogłyby się ukryć pozostałości. Bateria, odkąd wibrator otworzyłam jeszcze nie padła, a już mam za sobą dwie dłuższe sesje poznawcze.

Uniwersalny wibrator z potencjałem

Mimo że gadżet nie spotkał się z moimi oczekiwaniami nadal uważam, że ma potencjał. Orgazm w wyznaczonej przeze mnie konfiguracji był możliwy, ale musiałam włożyć w to dużo wysiłku, więc niestety muszę stwierdzić, że nie tego szukałam. Ale absolutnie gadżetu nie skreślam! Czuję, że w parze mogłabym z niego wyciągnąć prawdziwą esencję tego czym jest, ale również solo na pewno jeszcze nie wszystko odkryłam. Daję sobie więcej czasu, by odkryć to, co jeszcze przede mną.

Chcesz dowiedzieć się więcej? Sprawdź dokładny opis i specyfikację wielofunkcyjnego wibratora Infinite Joy w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Małgosia

Jeżeli na tym świecie są prawdziwe cuda to zaliczam do nich kawiarki i gadżety erotyczne. Jestem przyszłym baristą, ale liznęłam grafikę komputerową i krawiectwo. Gadżety są moją równorzędną pasją z kawami. Chłonę o nich wszystko: od modeli i technologii, przez wizerunek i strategie marketingowe producentów, skończywszy na wpływie na popkulturę i rewolucję seksualną.