Dlaczego gadżety erotyczne tyle kosztują?
Spotkałam się np. z komentarzem typu: „Dałam za ten wibrator 150 zł! Za tę cenę powinien podziałać więcej niż kilka razy!”. Tyle że, zwłaszcza przy zakupie stacjonarnym, 150 zł to mniej więcej cena minimalna, jaką da się zapłacić za bezpieczny (ale niekoniecznie trwały) dopochwowy wibrator.
Wyszukanie dokładnej frazy: „Why are sex toys so expensive?” daje w Google 608 wyników, a gdy usuniemy cudzysłów, wyszukiwarka znajduje 48 milionów stron w tym temacie! Na grupach na Facebooku regularnie pojawia się narzekanie na wysokie ceny zabawek erotycznych, także tych z dolnej półki cenowej.
Dla laika zastanawiające może być, dlaczego gadżety zwykle kosztują ponad 100 zł, a nie 10-20 zł jak elektroniczna zabawka dla dzieci z bazaru? I dlaczego niektóre mogą kosztować ponad 1000? Czym różnią się te najtańsze od tych luksusowych? Sprawa wygląda podobnie skomplikowanie jak w przypadku innych gałęzi produkcji, ale poniżej spróbuję w prosty sposób przybliżyć najbardziej prawdopodobne powody różnic w cenach gadżetów.
Bezpieczeństwo
Zacznę może od najważniejszej kwestii: posiadanie gadżetów nie jest obowiązkowe. Jasne, jest modne i przyjemne, coraz więcej osób się tym chwali. Natomiast jeśli lubisz wydawać pieniądze na kilka wyjść na pizzę i drinki w miesiącu czy prawie codzienną kawę, zaś wibrujący gadżet erotyczny wolał_a_byś kupić na AliExpress za mniej niż 50 zł, moim zdaniem, nie tędy droga.
Seks zabawki dotykają naszej skóry w delikatnych miejscach i chłonnych błon śluzowych. Okres pandemii przyzwyczaił nas do dodatkowych środków ostrożności, dbania o sterylność dotykanych powierzchni i mycia rąk. Myślę, że tę świadomość pozwalającą chronić się przed infekcjami powinniśmy też przenieść na używanie gadżetów: wybierać te z bezpiecznych materiałów, od sprawdzonych firm (nasz sklep oferuje same bezpieczne produkty). O godnych zaufania producentach możesz przeczytać na naszym blogu, w dziale Wiedza o markach. Zaś tani gadżet z Chin to opcja korzystna cenowo, ale ani bezpieczna dla zdrowia, ani ekologiczna (tworzy duży ślad węglowy, może szybko stać się odpadem).
Porowate materiały (np. przypominające żel czy galaretkę) trudno wyczyścić, a po kilku użyciach gromadzące się w porach drobnoustroje mogą wywołać u nas infekcje. Podejrzane pochodne plastiku mogą też zawierać ftalany czy bisfenole – substancje zakłócające działanie układu hormonalnego, powodujące ostatecznie np. bezpłodność czy cukrzycę. Czy na pewno oszczędność na seks zabawkach jest warta takich skutków?
TO WARTO PRZECZYTAĆ
Dowiedz się więcej o bezpiecznych materiałach: Z jakich materiałów produkowane są zabawki i gadżety erotyczne oraz czego unikać | Poradnik
Jakość
Bezpieczne materiały to nie jedyny wyznacznik jakości erotycznej zabawki. Z mojego doświadczenia cechy, które sprawiają, że gadżet jest warty swojej ceny to, przede wszystkim:
- Trwałość. Nie widać jej na pierwszy rzut oka, raczej nie ma też o niej mowy w recenzjach tworzonych po kilku tygodniach używania produktu. Warto o nią dopytywać na forach czy grupach na Facebooku. Najdroższe firmy oferują kilkuletnią gwarancję, która umożliwia zwrot pieniędzy czy otrzymanie nowego gadżetu w przypadku wad fabrycznych.
- Akumulator z ładowarką zamiast zasilania bateriami. Gadżety na baterie są zwykle tańsze, ale ich przechowywanie bywa problematyczne – baterie powinno się wyjąć, żeby się nie rozlały, jeśli zamierza się nie używać zabawki przez jakiś czas. Gadżety z ładowarką (zwłaszcza taką z bolcem) są zazwyczaj wygodniejsze. Sama nie jestem jednak fanką ładowarek magnetycznych i bezdotykowych – łatwo je odłączyć, naruszając kabel, a przy tańszych gadżetach tego typu trzeba się wręcz nagimnastykować, by ładowanie działało poprawnie.
- Optymalna liczba trybów wibracji/ssania. Za duża liczba trybów potrafi bardziej namieszać w głowie niż pomóc odnaleźć swój ulubiony. Zazwyczaj nie potrzeba kilkunastu czy kilkudziesięciu trybów, niektórym dobrym gadżetom wystarczy 4, innym 10, żeby zaspokoić potrzeby różnych osób. Za to jeden tryb zazwyczaj wychodzi taniej, ale i ryzykownie, bo jeśli trafi się zbyt delikatny lub zbyt mocny, to używanie zabawki z wibracjami traci sens.
- Wygodny panel sterowania. Czyli łatwy do wyczucia pod palcami, intuicyjny. Sama lubię przyciski, które wyraźnie da się wyczuć pod palcami i w których da się przechodzić przez tryby w dwie strony: zazwyczaj za pomocą przycisków + i -, pokrętła lub panelu dotykowego. Jeden przycisk, który umożliwia przeskakiwanie przez wszystkie tryby bywa irytujący, kiedy okazuje się, że właśnie minęłam swój ulubiony wzór wibracji i muszę przeklikać jeszcze raz wszystkie po kolei.
- Płynnie działająca aplikacja. Coraz więcej gadżetów chwali się możliwością sterowania aplikacją mobilną. Niektóre apki zostały świetnie zaprojektowane i prawdopodobnie przeszły porządne testy użytkowników zanim trafiły na rynek. Jednak w niektórych przypadkach łączenie telefonu z gadżetem to droga przez mękę, a poruszanie się po aplikacji bywa skomplikowane. Niestety wybierając tańsze gadżety ryzykujemy produkt z aplikacją, której poświęcono mniej uwagi.
- Eleganckie opakowanie i wygodny woreczek do przechowywania. W przypadku droższych gadżetów w zasadzie standard, te tańsze oszczędzają na niekoniecznych dodatkach i projekcie opakowania.
Dla mnie wysokiej jakości produkt to taki, którego komfort używania jest na tyle duży, że praktycznie nie widzę żadnych wad, ewentualnie potencjał na dodanie mniej obowiązkowych opcji. Mam wrażenie, że wśród wibrujących zabawek trudno osiągnąć taki efekt w cenie poniżej 200-300 zł – dobry projekt i testy po prostu kosztują. Za to manualne gadżety zazwyczaj będą kosztować mniej i spokojnie da się znaleźć bezpieczne i wysokiej jakości dilda, pierścienie erekcyjne czy korki analne poniżej 100 zł.
Koszty produkcji
Znaczącą częścią ceny jest też koszt produkcji, który może się drastycznie różnić, w zależności od różnych czynników. Bardzo ważna jest lokalizacja fabryki. 70% gadżetów produkowanych jest w Chinach – występuje tu niewielki trend spadkowy, bo jeszcze kilka lat temu ten odsetek wynosił 80%. Prawdopodobnie coraz więcej firm stać na otworzenie fabryki w Europie czy Stanach Zjednoczonych, gdzie mogą dokładniej kontrolować cały proces, a także zadbać o prawa pracowników. Przykładami takich marek są w 100% niemiecka Fun Factory czy Fleshlight z fabrykami w Stanach i w Hiszpanii.
Fleshlight to jednak nietypowy przykład, bo stworzył proces produkcji w zasadzie od podstaw. Wiele marek chce produkować gadżety podobne do tych, które już istnieją na rynku, więc wystarczy im, że zrobią zamówienie w istniejącej chińskiej wytwórni, zgodnie ze swoim projektem. Dla takich firm produkcja w Europie czy Stanach staje się więc kwestią etyki i ekologii, czyli też marketingu. Warto dodać, że nawet luksusowa marka LELO produkuje w Chinach, a nie w kraju pochodzenia, czyli Szwecji.
Drugim ważnym czynnikiem jest skala produkcji. Małe, niezależne firmy, żeby w ogóle zacząć produkcję muszą wziąć kredyt lub wesprzeć się crowdfundingiem (jak Dame Products). By zarobić na wynagrodzenia twórców, muszą więc ustalić ceny jako względnie wysokie. To dotyczy także droższych manualnych gadżetów z małych manufaktur (np. ceramicznych czy kryształowych dild). Wielkie firmy o stabilnej sytuacji finansowej mają o wiele korzystniejszą pozycję negocjacyjną, jeśli chodzi o jednostkowe ceny materiałów i produkcji – mogą więc opuścić ceny gadżetów lub narzucić sobie większą marżę i inwestować w dalszy rozwój.
Innowacje
Marki tanich gadżetów oferują najczęściej sprawdzone modele m.in. proste wibratory klasyczne, punktu G, króliczki, miniwibratory typu bullet, masażery do ciała. Zaprojektowanie zupełnie nowej technologii stymulacji, nietypowego designu czy nowych funkcji kosztuje, dlatego nawet w przypadku niedrogiej marki B Swish za mniej standardowe masażery z serii Premium zapłacimy ponad 200 zł. Więcej niż konkurencja kosztują też np. gadżety Svakom, Crave, Dame Products czy Iroha o wyrazistym wzornictwie.
Droższe będą też produkty marek, które jako jedne z pierwszych wprowadzają opcje takie jak: pojemny akumulator, aplikacja mobilną dającą różnorodne możliwości zabawy (tworzenie własnych trybów, wibrację w rytm muzyki, sterowanie na odległość), opcja blokady podróżnej, nietypowe funkcje pilota, inteligentne tryby wibracji, stymulacja bezdotykowa.
Badania i rozwój to duży koszt i duże ryzyko, że technologia, która na papierze wygląda na super pomysł, okaże się bezużyteczna lub wręcz utrudni osiąganie przyjemności. Jednak gdyby twórcy marek takich jak: Womanizer czy We-Vibe nie inwestowali w swoje pomysły na technologię Pleasure Air i wibratory dla par, nie byłoby teraz na rynku tańszych odpowiedników od Satisfyera. Myślę, że z tego powodu warto wspierać oryginalnych twórców, wśród których wyróżniłabym jeszcze przede wszystkim LELO z bestsellerem SONA, Fun Factory z pulsatorami oraz Fleshlight i Tenga ze swoimi designerskimi i wygodnymi masturbatorami.
Usługi
Kosztują też dodatkowe usługi np. łatwy kontakt z obsługą klienta marki, obsługa gwarancyjna. Marki gadżetów inwestują też coraz więcej w marketing: LELO tworzy artystyczne filmy reklamowe, wiele marek prowadzi pomysłowe, częściowo nawet edukacyjne profile na Instagramie (jak Dame czy Svakom), a także blogi, a czasem wręcz rozbudowane portale dotyczące seksualności i zdrowia w ogóle (Swell od Dame). Takie działania nie są widoczne na pierwszy rzut oka, jednak pochłaniają dużo środków, jeśli chce się je prowadzić w przemyślany, uporządkowany sposób, zatrudniając najlepszych specjalistów w swojej dziedzinie. W przypadku LELO widać, że ich filmy promocyjne są robione przez bardzo profesjonalnych twórców, a portal Swell publikuje aktualne i potrzebne teksty pisane przez m.in. przez psychoterapeutów czy seksuologów.
Luksus
Istnieją też zapewne przypadki, w których cena gadżetu ma wskazywać na postrzeganą jakość, ale niekoniecznie rzeczywistą. Niektóre marki chcą być widziane jako luksusowe, jako wyznaczniki statusu. Gadżetu za tysiąc złotych nie kupi przecież zdecydowana większość Polaków, dla których to połowa ich miesięcznej wypłaty – posiadacz takiego cacka może się więc poczuć wyjątkowo. Dochodzi wręcz do sytuacji, w której marki premium odcinają się częściowo od pierwotnej funkcji produktów. Np. LELO praktycznie nie używa określenia “seks zabawki”, swoje gadżety nazywa raczej “produktami służącymi przyjemności” (pleasure products).
Podobnie postrzegam marki Lora DiCarlo i Zalo. Tak jak u LELO oczywiście częściowym uzasadnieniem ceny ich gadżetów są wydatki na innowacyjne technologie i marketing. Z drugiej strony, żadna z tych marek nie chwali się etyczną produkcją, a jeśli wszystkie produkują w Chinach, to na pewno oszczędzają na samym koszcie wytwarzania produktów i podejrzewam, że mogłyby liczyć sobie za produkty trochę mniej niż 400-1000 zł. Podejrzewam, że decydują się na ceny mocno odstające od konkurencji właśnie dlatego, że chcą pozycjonować swoje gadżety jako luksusowe.
Nie musisz płacić fortuny
Ostateczny wybór, ile chcesz zapłacić za gadżet erotyczny, należy do Ciebie. Tak jak nie każdego stać na etyczną modę, więc ubrania kupi na wyprzedaży w sieciówce, tak nie każdego stać nawet na zabawki ze średniej półki cenowej, więc wybierze tanią markę. Zamiast kierować się samą niską ceną, można też zdecydować się na regularne odkładanie pieniędzy, by po kilku miesiącach móc kupić wymarzoną zabawkę.
To normalne, że możesz mieć opory przed zapłaceniem okrągłej sumki za wibrator, który może się u Ciebie nie sprawdzić. Jednak fakt, że istnieją zabawki w cenach, których nie jesteś gotowy_a wydać, nie upoważnia Cię do oskarżania właścicieli marki o bycie złodziejami czy nazywania frajerami ludzi, którzy chcą kupować drogie gadżety. I z drugiej strony, jeśli akurat Ciebie stać, żeby odłożyć 700 zł na nowy gadżet LELO, nie znaczy, że każdy ma taką możliwość i nie znaczy, że każdy powinien.
Pamiętaj: znacznie bardziej opłaca się mieć kilka dopasowanych do siebie gadżetów niż dziesiątki byle jakich.
Warto zachować zdrowy rozsądek i pamiętać, że gadżet za 90 zł na pewno nie będzie takiej samej jakości jak ten za 1000. Za to już między zabawkami za 250 zł i 500 zł różnica może być niezauważalna, raczej kosmetyczna. Warto więc czytać recenzje na sprawdzonych blogach i wybierać dobre marki. Pamiętaj: znacznie bardziej opłaca się mieć kilka dopasowanych do siebie gadżetów niż dziesiątki byle jakich. Miłych zakupów!
Tekst: Asia Lewicka
Ilustracja: Nikola Hahn