

Od kilku lat coraz częściej pojawiają się na półkach kosmetyki naturalne, organiczne, lubrykanty bez gliceryny czy bez parabenów. Czy rzeczywiście produkty opatrzone takimi określeniami są bezpieczniejsze niż inne?
„Wiedza o gadżetach” to cykl artykułów edukacyjnych, który powstał we współpracy z edukatorką seksualną Natalią Trybus, znaną z youtubowego kanału „Pink Candy”, a obecnie jest kontynuowany przez Asię Lewicką, studentkę psychologii i seksuologii. Znajdziecie tu poradniki zakupowe z niemal każdej kategorii naszego sklepu oraz odpowiedzi na często zadawane pytania w temacie gadżetów.
Od kilku lat coraz częściej pojawiają się na półkach kosmetyki naturalne, organiczne, lubrykanty bez gliceryny czy bez parabenów. Czy rzeczywiście produkty opatrzone takimi określeniami są bezpieczniejsze niż inne?
Jak sama nazwa wskazuje, masażer do ciała nie musi wcale służyć jako gadżet erotyczny. Najbardziej znany typ takich gadżetów przypomina kształtem mikrofon z wibrującą główką i pierwotnie był sprzedawany przez takich producentów elektroniki jak...
„Jeśli wagę wynalazku mierzyć tym, jak długo istnieje, dilda okazują jednymi z najważniejszych przedmiotów wynalezionych przez ludzi” pisze historyczka, Hallie Lieberman w swojej książce o gadżetach erotycznych.
Gadżety erotyczne historycznie były przeznaczone raczej do używania przez jedną osobę i wciąż często bywają kojarzone jako produkty dla singli. W XXI wieku pojawiło się jednak wiele pomysłów na gadżety specjalnie przeznaczone do używania w parze, które wręcz zbliżają partnerów_partnerki do siebie.
Jako doświadczona gadżeciara z jednej strony chciałabym mieć je wszystkie niczym Pokemony, ale z drugiej strony w odpowiedzi na tę ukształtowaną przez kapitalizm potrzebę posiadania więcej i więcej przychodzi też refleksja. Czy to mi naprawdę potrzebne? Może tylko ładnie wygląda, a wcale się u mnie nie sprawdzi? Czy na pewno po zakupie nie będzie się kurzyć w pudełku?
Rozmaitość gadżetów erotycznych oraz ich nazewnictwa (różniącego się w zależności od dystrybutora) może przyprawiać o zawrót głowy. Jak ma się w tym wszystkim połapać osoba dopiero zaczynająca się interesować gadżetami erotycznymi?
Spotkałam się np. z komentarzem typu: „Dałam za ten wibrator 150 zł! Za tę cenę powinien podziałać więcej niż kilka razy!”. Tyle że, zwłaszcza przy zakupie stacjonarnym, 150 zł to mniej więcej cena minimalna, jaką da się zapłacić za bezpieczny (ale niekoniecznie trwały) dopochwowy wibrator.
Gadżety erotyczne w filmach i serialach są zazwyczaj symbolem otwartości seksualnej i samoświadomości. W pewnym sensie służą do szokowania, ale świadczą też o pewnej zmianie kulturowej, która pokazuje, że otwieranie się na własną seksualność jest czymś dobrym.
Seksualność jest tematem, wokół którego narosła niezliczona ilość mitów. Często mając już kilka lat słyszymy, że nie można się „tam” dotykać, że to coś złego i należy się tego wstydzić. Klątwa mitów dotknęła również gadżety erotyczne. Przytoczę dziś kilka przykładów i mam nadzieję, że wywołają one Wasz szeroki uśmiech.
Okres wakacyjny i urlopowy sprzyja życiu seksualnemu. Słońce, brak pośpiechu, zmiana otoczenia pozwalają zapomnieć o troskach i problemach codzienności i skupić się na przyjemnościach. To też świetny czas na łóżkowe eksperymenty.
Odnoszę wrażenie, że kosmetyki erotyczne to niedoceniany dział wśród produktów, które urozmaicają nasze łóżkowe poczynania. A szkoda! Jestem ogromną fanką zarówno kosmetyków jak i pozostałych produktów z drogerii erotycznej Secret Delivery i mam nadzieję, że uda mi się Was przekonać do sięgnięcia po nie!
Mogłoby się wydawać, że w świecie gadżetów erotycznych powstało już wszystko i pozostało jedynie bawienie się kształtem, designem czy trybami i mocą wibracji. Aż tu nagle wchodzi on, obiecując orgazmy o jakich nam się nie śniło (clitorally mindblowing – tak brzmiało hasło reklamowe na zachodzie!).