Intimate Earth Defense organiczny lubrykant przeciw infekcjom
Podstawą mojego życia seksualnego jest dobry lubrykant. Mogłabym się ewentualnie obejść bez gadżetów i kosmetyków erotycznych, ale nie bez żelu nawilżającego. Ułatwia zbliżenia, daje dodatkowy poślizg, zapobiega otarciom.
Lubrykanty a infekcje
Niestety, w moim przypadku, lubrykanty często doprowadzały także do infekcji.
Oczywiście początkowo nie zdawałam sobie sprawy, co stoi za często nawracającymi problemami i dopiero któryś z kolei ginekolog zasugerował zmianę intymnych nawilżaczy.
Tak oto raz na zawsze pożegnałam się z pewną popularną marką i rozpoczęłam poszukiwania lubrykantu idealnego. Zaowocowało to stworzeniem mojej prywatnej listy ulubieńców z Pjur Med Reapir Glide (zobacz recenzję), Pink Water (zobacz recenzję) i System JO Gelato (zobacz recenzję) na czele. Po Intimate Earth Defense sięgnęłam z ogromną ciekawością, ponieważ nigdy nie miałam żadnego produktu tej amerykańskiej marki.
Dyskretne opakowania w różnych rozmiarach
Bardzo podoba mi się szata graficzna wszystkich lubrykantów Intimate Earth, gdzie w zależności od rodzaju zmieniają się poszczególne kolory na etykietach. Podobnie jest w przypadku olejków więc łatwo w ten sposób odróżnić poszczególne kolekcje. Żele dostępne są w trzech pojemnościach: 60 ml, 120 ml i 240 ml.
Zdecydowałam się na najmniejszą pojemność i jeśli tylko istnieje taka możliwość to zawsze sięgam po najmniejsze opakowanie. Testuję wiele lubrykantów, nie lubię używać jednego przez dłuższy czas więc przy dużej ilości jest większa szansa, że zużyje małe opakowania przed upływem daty ważności. W przypadku, gdy dany żel się u mnie nie sprawdza, to po prostu daję go przyjaciółce lub koleżance zamiast wyrzucać.
Delikatny i wegański
Intimate Earth Defense jest przeznaczony dla kobiet, które podobnie jak ja, mają tendencje do infekcji. Dzięki składnikom takim jak olejek z drzewa herbacianego czy ekstrakt z guawy działa antybakteryjnie i przeciwgrzybicznie.
Karagenina ma właściwości przeciwwirusowe, a ekstrakty z aloesu i trawy cytrynowej wygładzają delikatne błony śluzowe. Dzięki temu można go bez obaw stosować codziennie, łączyć z ulubionymi gadżetami i prezerwatywami.
Z informacji na opakowaniu dowiemy się, że lubrykant Defense jest produktem wegańskim, nie zawiera żadnych sztucznych środków konserwujących, parabenów, sztucznych barwników, perfum, gliceryny i glikolu. Brzmi obiecująco.
Ziołowy zapach i mocne nawilżenie
Lubrykant ma dość charakterystyczny, ziołowy zapach, który mojemu mężowi skojarzył się od razu z ziołowymi nalewkami. Mi osobiście zapach przypadł do gustu, choć bardziej kojarzy mi się z jakimś rozgrzewającym lekarstwem. Muszę też od razu zaznaczyć, że w trakcie używania zapach nie był już wyczuwalny.
Lubrykant ma dość charakterystyczny, ziołowy zapach, który mojemu mężowi skojarzył się od razu z ziołowymi nalewkami.
Żel jest bardzo płynny i po zetknięciu ze skórą miałam wrażenie jakby posiadał właściwości chłodzące, co może być zasługą aloesu. Po chwili jednak owo uczucie minęło i żel stał się zupełnie neutralny. Jak na wodny lubrykant Intimate Earth Defense daje bardzo mocne nawilżenie i nie wchłania się zbyt szybko. Dzięki temu nie potrzeba go zbyt wiele, przez co małe opakowanie jest wydajne. Myślę, że spokojnie można go użyć także do seksu analnego, zwłaszcza jeśli sięga się po dodatkowe gadżety. Z pewnością jednak nie nadaje się do seksu oralnego, jest wyjątkowo gorzki więc odradzam próbowanie. Zrobiłam to za Was, nie ma za co!
Doskonały lubrykant dla wrażliwych
Używałam lubrykantu Defense przez cały styczeń i sprawdzał się świetnie. Zarówno w trakcie seksu z mężem, jak i z gadżetami. Co drugi dzień ułatwiał mi także aplikacje kulek gejszy. Nic się po nim nie kleiło, nie pozostawiał plam na bieliźnie, a ja nie odczułam żadnych nieprzyjemności po jego stosowaniu. Z pewnością będę polecać dalej, ale swojego nikomu nie podaruję 😉
Masz ochotę poznać bliżej lubrykant Intimate Earth Defense? Przyjrzyj się jego składnikom w naszym sklepie.