Erotka Dziesiąta. Szkło
Uwielbiała ten moment, gdy z delikatnych jak letnia mżawka muśnięć ich pocałunki przeradzały się w jesienną burzę. Zamykała szczelnie powieki, bo tylko w ten sposób można było zobaczyć błysk – zapowiedź grzmotu. Światło jest szybsze niż dźwięk, może szybsze nawet niż myśl czy dreszcz… Przypomniało jej się, jak w dzieciństwie sprawdzała, czy burza się zbliża, czy oddala, licząc sekundy rozwieszone między błyśnięciem a gromem.
Teraz nie musiała liczyć. Nie miała wątpliwości – lada moment przemoknie.
Lena robiła coś takiego z jej językiem, tak go wygłodniale ssała, jak gdyby chciała z niego spić cały różowy kolor. Jeszcze chwila i pozostanie w jej ustach biały, niemal przezroczysty, język-duch, wspomnienie łapczywego tu-i-teraz. Mówienie już nigdy nie będzie takie samo.
Przylgnęła do Leny niecierpliwie, splątała palce z jej włosami, przycisnęła krocze do jej podbrzusza. Świeżo oswobodzonym językiem przejechała po krwistym mięsie jej warg i po twardej kości zębów. Czuła się dzika i drapieżna, a jednocześnie całkowicie poddana – uwielbiała ten stan.
Nabrzmiewało w niej łaskoczące pragnienie, rozlewało po ciele jak siniak, aby Lena wyssała róż z każdej co lepiej ukrwionej części jej ciała – nie tylko z języka, ale i z warg, małżowin usznych, opuszków palców, sutków i łechtaczki. Wszystkie te wrażliwe miejsca zrobiłyby się najpierw bladoróżowe, a potem czyste, transparentne, jakby uformowane ze szkła. Można byłoby na nich zostawić odcisk palca i matową plamkę ciepłego oddechu, a potem wypolerować do błysku.
Ale w publicznych instytucjach, jaką jest ich uczelnia, takie pozbawianie się nawzajem koloru nie jest mile widziane. Już sam pocałunek zdążył być okraszony znaczącym chrząknięciem jednego z przechodzących wykładowców.
Lena nie była jej pierwszą i żadna z nich nie była pewna, czy będzie ostatnią. Raczej nie. Ale czy musiała być? Czy jeden związek jest gorszy od drugiego tylko dlatego, że znamy jego zakończenie?
Lubiła myśleć, że niektóre relacje mają po prostu termin ważności. Dzięki temu spożywamy je świeże, a po latach wciąż zdarza nam się z przyjemnością wspominać ich zapach i smak. To, co najlepsze, staramy się odtworzyć przy okazji kolejnej uczty. Z każdym nowym doświadczeniem bliskości uczymy się czegoś interesującego o swoich kubkach smakowych.
Z każdym nowym doświadczeniem bliskości uczymy się czegoś interesującego o swoich kubkach smakowych.
Na przykład kiedyś myślała, że skoro identyfikuje się jako lesbijka, penetracja nie powinna sprawiać jej przyjemności. Jak gdyby do każdej orientacji seksualnej przypisany był określony zestaw pieszczot dozwolonych. Sama się ograniczała, wciskając swoje ochoty w niewygodną foremkę o ostrych krawędziach, którą wykroił ktoś zupełnie obcy.
To Tamara, jej eks, powiedziała słowa, które wytatuowały się w szczególnym miejscu jej pamięci: “Uczymy się, czego należy pragnąć, a potem – jeśli mamy szczęście – uczymy się, czego rzeczywiście pragniemy”. Pokazała jej piękne szklane dildo Gläs z bladoróżową końcówką w kształcie serca – jak mienią się w nim wszystkie kolory świata, jak można się nim bawić w ciepło-zimno, jak znane przecież z kruchości tworzywo potrafi być delikatne i twarde zarazem.
Raz w ramach leniwych eksperymentów przyłożyła je do twarzy, poczuła na policzku i łuku brwiowym przyjemny chłód, spojrzała przez szkło, zobaczyła zamglone mieszkanie Tami, pomięte i wywrócone na drugą stronę niczym zdjęte w pośpiechu ubranie.
Miała zamiar takie samo dildo sprezentować Lenie, pokazać jej migotliwe barwy i zakrzywioną rzeczywistość.
Miała zamiar takie samo dildo sprezentować Lenie, pokazać jej migotliwe barwy i zakrzywioną rzeczywistość. Ba, zamówienie właściwie już złożyła, teraz czekała tylko na wibracje w kieszeni spodni, sygnalizujące wiadomość o wizycie kuriera.
***
Wiedziałem już od pewnego czasu. A dokładniej – od czasu perfum o zapachu podniecającym. Dla pewności podpytałem jeszcze dwóch kolejnych odbiorców. Delikatnie, żeby nie było niezręczności. I żebym mógł się wycofać w razie czego. Ich odpowiedzi nie pozostawiały wątpliwości: miałem rację.
Z jednej strony czułem satysfakcję z rozwiązania zagadki – to było jednak ciut trudniejsze niż takie pytanie w Familiadzie – z drugiej… niedosyt jakiś się przyplątał. Niby słodki smak zwycięstwa, a jednak jakaś gorzkość wykrzywia mi gębę.
Nie zrozumcie mnie źle. Po prostu seks to tylko seks. Nie ma czym się podniecać.
To nie to co seryjni mordercy zamawiający online wyszukane narzędzia tortur czy sekty z krwawym rytuałem inicjacji. Chyba po cichu liczyłem, że trafiłem na coś jeśli nie nielegalnego, to chociaż na pograniczu prawa. Na jakąś szarą strefę, a bo ja wiem.
Chyba chciałem udowodnić (samemu sobie), że moja praca jest ciekawsza niż w rzeczywistości.
Telefon. Obcy numer. Pewnie ktoś przed chwilą dostał sms-a, że niedługo będę, i ma specjalne życzenie. Tych specjalnych życzeń to ja mam, wiecie, potąd…
No a jakże, adresatka. Młoda, słychać po głosie.
– Może pan zostawić paczkę pod drzwiami mieszkania – słyszę instrukcje. – Ja będę za jakąś godzinkę, może dwie. Dzięki.
– Na pewno? Bo jednak klienci zwykle proszą…
– Tak, tak, na pewno. Moi sąsiedzi to porządni ludzie, właściwie same starsze osoby, nie w głowie im jakieś szalone kradzieże przesyłek z wycieraczek… – Zawahała się przez chwilę, chyba usłyszałem parsknięcie. – Ach, a nawet gdyby, to… no cóż, przyjemność po ich stronie.
Tekst: Ania Kurecka
Ilustracja: Joanna Mudrowska