Erotka Dwunasta. Lekcja angielskiego II
Dźwięk dzwonka wyrwał ją z popołudniowej drzemki. Wciąż jedną nogą zanurzona w sennej mgle, narzuciła na siebie szmaragdowy szlafrok z jedwabiu, prezent od dziewczynek, i boso przeszła przez zaciemnione mieszkanie, aby otworzyć drzwi. Po drodze mijała zaklęte wieże z książek i absurdalnie rozrośnięte monstery o liściach większych od twarzy.
Wyglądała inaczej. Lepiej. Zupełnie jak z moich szczeniackich fantazji – stała przede mną prawie naga (a przynajmniej tak sobie wyobrażałem), w jakimś diabelnie seksownym zielonym wdzianku, z rozczochranym srebrnym bobem i słodkim śladem poduszki na policzku. Tyle razy przerabiałem w myślach ten scenariusz, a mimo to teraz, gdy grałem na żywo, zupełnie zapomniałem swoich kwestii.
Widok znajomej twarzy ocucił ją jak szklanka chłodnej wody. Odruchowo okryła się szczelniej połami szlafroka, zasłaniając dekolt. Pożałowała, że nie ma na stopach niczego, co ukryłoby wyzywającą czerwień na paznokciach. W tak intymnym wydaniu czuła się dziwnie nie na miejscu, choć przecież stała na progu własnego domu.
Po ciepłym niezręcznym powitaniu zaprosiła chłopaka do środka.
Adam był jednym z najzdolniejszych uczniów, jakich uczyła, a zarazem jednym z najambitniejszych. Wygrywał konkursy, świetnie zdał maturę. Aż dziw, że pracuje jako… “Nie praca zdobi człowieka” – upomniała się zaraz w myślach.
Nie wiem, czy byłem jakimś specjalnym miłośnikiem starszych kobiet. Czy szczególnie kręcą mnie białe włosy i widoczne linie zmarszczek. Może. Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Po prostu uważałem, że dojrzałe owoce są najsłodsze.
– Jaki ten świat mały. Co u ciebie? Wszystko w porządku? Rodzice zdrowi?
– Tak, wszystko dobrze, zdrowi, dziękuję.
A co, gdybym ją przyciągnął i pocałował, tak po prostu? Co, gdybym zrobił to, o czym marzyłem całe liceum, zawalając naukę czegokolwiek poza angielskim?
Tylko czy ona też o tym marzyła? Albo inaczej – czy też o tym marzy?
Ależ oczywiście, że była świadoma, że podoba się wielu uczniom (i chyba kilku uczennicom). Niektórzy potrafili ukryć swoje oczarowanie, inni mniej.
Był też Adam.
Adam dojrzał szybciej niż jego rówieśnicy, zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym. Był spokojniejszy, a zarazem bardziej tajemniczy. Siadał zawsze w ostatniej ławce, chyba nie tylko dlatego, że był najwyższy. Czasami wyczuwała od niego delikatną woń papierosów, szczególnie gdy ich wspólne zajęcia wypadały zaraz po długiej przerwie. Pisał piękne wypracowania, w których ukrywał urocze dwuznaczności. Nigdy nie dała po sobie poznać, że je odnalazła, ba, że czeka na kolejne…
Czy nadal mu się podobała? Gdzie odchodzi nasza młodzieńcza miłość, gdy dorastamy, to uczucie tak świeże, że niemal trzeszczy pod najdelikatniejszym naporem palców?
Pisał piękne wypracowania, w których ukrywał urocze dwuznaczności. Nigdy nie dała po sobie poznać, że je odnalazła, ba, że czeka na kolejne…
– A pani? Jak się pani czuje?
“A ja… Nie chcę ostygnąć, ale nie chcę też zawrzeć, chcę pobyć na wolnym ogniu jeszcze przez jakiś czas, dziesięć minut pół godziny godzinę dwie cały dzień tydzień miesiąc zimę rok. Pilnuj mnie, doglądaj, zamieszaj we mnie, gdy trzeba będzie”.
– Myślę, że na tym etapie możesz mi już mówić po imieniu. Zaskakująco zdrowa jak na swój wiek, dziękuję, że pytasz. Masz ochotę się czegoś napić przed wyjściem?
“Mam ochotę na ciebie” – ileż bym dał za odwagę, która pozwoliłaby mi odpowiedzieć w ten sposób.
Poszła do kuchni, słyszała, że Adam podąża za nią. Wyobraziła sobie, że jest bliżej, niż w istocie jest, że czuje jego klatkę piersiową na swoich plecach i jego oddech na tym czułym miejscu tuż za uchem. Musiała się opanować, aby ciało nie drgało od przejmującego chłodu, odczuwalnego wszędzie tam, gdzie nie docierał dotyk – zupełnie jakby jego dłonie były słońcem. Pragnęła, aby wziął ją w całości, złapał w garść całą powierzchnię skóry, roztarł w palcach, rozgrzał i napoił witaminą D. Już nigdy nie chciała przebywać w cieniu, zimnym i szarym jak kamień albo kafelki w łazience. Było to pragnienie tak gargantuiczne, że zwyczajnie brakowało jej miejsca w ciele, czuła, jak skóra napina się na kościach niczym płótno. Oparła dłoń o kuchenny blat, bojąc się, że zaraz się przewróci.
– Chyba za szybko wstałam – zażenowana starała się wyjaśnić swoje zachowanie.
Chodzili oboje po linie rozpiętej pomiędzy rzeczywistością a fantazją, od czasu do czasu tracąc równowagę i przechylając się to na jedną, to na drugą stronę. Chodzili z zasłoniętymi oczami, więc nie wiedzieli, że robią to wspólnie.
Odkręciła kran, nalała wodę do szklanki i odwróciła się twarzą do gościa.
W tym momencie uświadomiła sobie, że chłopak wciąż ściska w rękach przesyłkę, co więcej, uświadomiła sobie, co jest w środku. Przypomniała sobie falliczny kształt białego urządzenia oprószonego różowym złotem. Przypomniała sobie jego nazwę: Pro G-Spot od Satisfyer albo po prostu tak, jak mówiła na niego Lena – króliczek. Przypomniała sobie, że zamawiając go, zastanawiała się, czy wie, gdzie właściwie jest jej punkt G… Poczuła, jak gorące czerwone maki rozkwitają na jej policzkach, zupełnie jakby znów miała szesnaście lat. Żywiąc naiwną nadzieję, że Adam nie spotkał się wcześniej z tym nadawcą, złapała jego wzrok i powiedziała z udawaną nonszalancją:
– Możesz to odłożyć gdziekolwiek, później rozpakuję. Czy potrzebujesz ode mnie jakiegoś potwierdzenia?
Potrzebuję. Potwierdź, że ten błysk w oku, Twój ton głosu, ten delikatny ruch dłoni… że to coś znaczy. Potwierdź, że sobie tego nie wymyśliłem.
Odłożyłem paczkę na stół, przejechałem palcem po etykiecie.
Teraz albo nigdy.
– Spóźniony prezent? – złapałem się nawiązania do okresu, który akurat nastał: (święta, święta) i po świętach. Ledwo dostrzegalny cień przemknął jej po twarzy jak kot.
– Mhm, coś w tym rodzaju – Uśmiechnęła się lekko. Jeżu, jak ona się uśmiecha. – Prezent dla samej siebie.
– Ach, czyli… – “No powiedzże to w końcu!” – to nie jest taka do końca sekretna przesyłka?
__________
Od autorki:
Erotki były tworzone (a więc wymyślane i pisane) pod koniec 2021 roku i przez cały 2022 kolejno w Lizbonie, Berlinie, nad Bałtykiem i na Kaszubach, w Schwarzwaldzie, na trasie Niemcy-Włochy przebiegającej przez Szwajcarię, w Toskanii, Umbrii i Północnym Tyrolu, w Karlowych Warach, w Sycowie pod Wrocławiem, na przeróżnych trasach przecinających Polskę wzdłuż i wszerz, znowu w Berlinie i (troszeczkę) w Gandawie i Paryżu.
To była przeciekawa podróż. Dziękuję. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się w drodze.
__________
Tekst: Ania Kurecka
Ilustracja: Joanna Mudrowska