Erotka Druga. Z solą

Avatar photo
Autorka:
11.04.2022 · Czas czytania: 5 min
Jedna dłoń trzyma masażer prostaty w kształcie pytajnika za podstawę, druga dotyka jego trzonu. Wokół unoszą się bąbelki.Jedna dłoń trzyma masażer prostaty w kształcie pytajnika za podstawę, druga dotyka jego trzonu. Wokół unoszą się bąbelki.

„Prezent dla chłopaka mojego chłopaka” – te słowa do mnie wracały, po muszemu natrętne, jak refren chwytliwej popowej piosenki puszczanej przez wszystkie radiowe stacje. Podśpiewujesz, choć nawet nie lubisz popu.

Od czasu spotkania tamtej dziewczyny mimowolnie zacząłem zwracać uwagę na przesyłki nadawane przez tajemniczego Almonda. Żyjemy w XXI wieku, więc jasne, miałem świadomość, że prawdopodobnie zaledwie kilka ruchów palcem dzieli mnie od rozwiązania zagadki. Ale kurczę, przecież nie o to chodzi, by złapać króliczka, c’nie?

Nie czarujmy się, jako dzieciak nie marzyłem o zostaniu kurierem, gdy dorosnę. Ta praca miała jednak swoje plusy. I nie chodziło wyłącznie o rozwiązywanie zagadek quasi-kryminalnych.

Gdy się tutaj przeprowadziłem, Kraków był mi zupełnie obcy. Teraz zamykam oczy i z pamięci potrafię wyrecytować nazwy ulic jedna po drugiej. Wiem, jak pachnie ta wąska uliczka z różowym neonem (wilgocią), wiem, że tamta klatka zawsze jest ciemna (bo nikt nigdy nie wymienił przepalonej żarówki), i wiem, że tutaj szóstka się przekręciła i udaje dziewiątkę. Wiem, że mężczyzna o tym nazwisku lubi, gdy zostawiam mu paczki w pobliskiej piekarni, w której zawsze unosi się woń wanilii, i wiem, że tamta dziewczyna otworzy mi w bieliźnie.

Lubiłem myśleć, że oswoiłem to miasto.

***

Uwielbiał połączenie słodyczy z solą, z przewagą tej drugiej. Gdy był mały, zdrapywał strupy z kolan i posypywał je ostrymi kryształkami bieli. Podobało mu się, że piecze, i podobało mu się, że sam się do tego przyczynił. Ból, którego się spodziewasz i do którego dążysz, jest zupełnie innym rodzajem bólu. Gdyby miał go opisać, użyłby słowa: „przyjemność”.

Adriana 34 poznał na Tinderze. Mieszkał w Kraków, 2 kilometry stąd. Spodobała mu się jego diastema, rozkład piegów na twarzy i sposób, w jaki na jednym ze zdjęć wtulił nos w kocie futro. Flirtowali trochę online, a on wyobrażał sobie, że wtyka język w tę szczelinę między zębami, próbuje wbić się na siłę gdzieś, gdzie się nie mieści, czuje, jak ostre rogi siekaczy zostawiają ślad na różowej powierzchni.

Już pod koniec pierwszego spotkania poznał dziewczynę Adriana i ich dwa czarne jak noc koty. Dostał niegrzeczny prezent i grzecznie podziękował. Polubił ich. Starał się uśmiechać szerzej niż zwykle.

Już pod koniec pierwszego spotkania poznał dziewczynę Adriana i ich dwa czarne jak noc koty. Dostał niegrzeczny prezent i grzecznie podziękował. Polubił ich. Starał się uśmiechać szerzej niż zwykle.

Przy Adrianie znów stał się nieśmiałym chłopcem, który ma na coś ochotę, ale nie bardzo wie na co. Nie opowiedział mu nigdy o dziecięcej zabawie z solą ani późniejszych, znacznie mniej dziecięcych, ale też i znacznie przyjemniejszych.

To śmieszne, przecież Adrian wiedział, że nie jest prawiczkiem, nie sprawiał też wrażenia oceniającego ani zamkniętego. Granie niewinnego było tutaj mało wiarygodne, a fakt, że Adrian zdawał się mu wierzyć, był marnym usprawiedliwieniem.

Prawda była taka, że wiedział dokładnie, czego chce. Jednak wszystkie słowa, w które mógłby ubrać to, czego nauczył się o sobie wcześniej, utkwiły gdzieś na końcu języka, między zębami i w przełyku.

Z tego też powodu ich seks był… słaby, przynajmniej z jego perspektywy. Nie mógł być sobą, bo cały czas grał, więc często miał wrażenie, że stoi z boku i przygląda się całej scenie. Adrian z kolei traktował jego ciało tak, jak gdyby było wykonane z najwyższej jakości porcelany, w związku z czym trzeba być bardzo ostrożnym w bezpośrednim kontakcie, co go zwyczajnie nudziło (czy ktoś kiedykolwiek zastanawiał się, jak nudne jest życie serwisu do kawy „na specjalną okazję”?). Nigdy jednak do tej pory nie przemógł się i nie poprosił, aby ten obszedł się z nim mniej subtelnie, nie był zresztą nawet pewien, czy byłby w stanie. Istniało prawdopodobieństwo, że Adrian uprawiał waniliowy seks przez całe życie i było mu z tym dobrze. I nie było w tym absolutnie nic złego, przy czym nasz bohater ze wszystkich smaków lodów nigdy nie wybrałby wanilii. Wolałby raczej poczuć na języku chłód solonego karmelu.

Strumień wody rozbijał mu się o czubek głowy, gdy przesuwał pierścień z palca wskazującego i kciuka od nasady po sam koniec.

Zamiast wyjąć z ust słowa jedno po drugim, spleść je ze sobą jak ogniwa papierowego łańcucha, uśmiechał się i szedł do łazienki. Starał się ugasić frustrację na własną rękę, każdy kolejny pozbliżeniowy prysznic wydłużał się o kolejne sekundy. Strumień wody rozbijał mu się o czubek głowy, gdy przesuwał pierścień z palca wskazującego i kciuka od nasady po sam koniec. Wyobraźnia podsuwała mu wtedy obrazy dużych bezimiennych chłopców penetrujących go zaciekle gadżetem wygiętym w znak zapytania. Pytanie w kolorze indygo, odpowiedź w kolorze tęczy.  

Później wykazywał się nieco większą inwencją twórczą – podczas stosunku z Adrianem zamykał oczy i fantazjował, że delikatny, łaskoczący dotyk to w istocie perwersyjny sposób droczenia się z nim i jego pragnieniami. Gdy czuł wargi, muskające najwrażliwszą część jego ucha, prawie słyszał te wyzwiska. Podnosił ręce nad głowę, marząc o związanych nadgarstkach.

Kontrolował sytuację, udając przed samym sobą, że nie ma nad nią kontroli.

Czarna jak koty noc, zimne łóżko, myśli natrętne jak muchy. „Powinniśmy porozmawiać… Powinienem mu powiedzieć, co ja… Powinniśmy porozmawiać”.

Przypomniało mu się, jak przebudził się kiedyś o podobnej porze w mieszkaniu jednego z byłych  – stereotypowo męskim, lekko obskurnym lokum na Starym Podgórzu – i zobaczył, że ten się masturbuje. Zanim zdążył zareagować, chłopak zauważył, że nie śpi, i powiedział, nie przerywając, a jedynie nieco zwalniając:

– Nie chciałem cię budzić.

Nie wiedzieć czemu, wydało mu się to wtedy urocze z jego strony. Nie obudził się jeszcze całkowicie, wciąż częściowo prowadził go sen. Uśmiechnął się z rozczuleniem, podnosząc brwi, i odwrócił do chłopaka, a ponieważ ten siedział, jego członek znalazł się na wysokości jego twarzy. Delikatnie zabrał jego dłoń i włożył go sobie do ust, starając się przystosować do narzuconego wcześniej rytmu. Chłopak jęknął i zacisnął palce na jego głowie, a on poczuł wilgoć preejakulatu na włosach. Miał na języku smak solonego karmelu. W pierwszym odruchu chciał zwrócić na to uwagę („Ile razy ci mówiłem, żebyś nie używał żeli smakowych do masturbacji?”), ale na szczęście miał zajęte usta. Zdarzało mu się psuć atmosferę pragmatycznością.

Sytuacja podnieciła go na tyle, że – nie przerywając – podniósł się lekko i wyciągnął rękę w kierunku koszyka, w którym trzymali swoje zabawki, ale bez przekonania, bo wiedział, że i tak nie dosięgnie. Jego ówczesny chłopak zdawał się niczego nie zauważyć, zaciskał powieki i oddychał chrapliwie, cały nabrzmiały przyjemnością.

Gdy go skończył, sam pulsował od żądzy i myślał tylko o jednym. Miał nadzieję, że myśli tamtego mają ten sam kształt (i ruch, i dźwięk,  i zapach), ten jednak rzucił jedynie coś w rodzaju: „Byłeś niesamowity, bejb”, cmoknął go w policzek i poszedł do łazienki.

Na ślepo wyczuł charakterystyczny wygięty kształt. Czuł, że za kilkanaście sekund będzie po wszystkim.

Leżał przez chwilę w kołtunie pościeli, na pół świadomie bawiąc się napletkiem, i słuchał, jak obiekt jego pożądania sika. Po chwili doszedł go odgłos odkręcanej pod prysznicem wody. Sięgnął do koszyka stojącego na chybotliwym stosie książek (teraz był już w stanie) i wygrzebał z niego Gpopa, którego kiedyś kupił, z okazji albo bez okazji. „Pod kolor twoich oczu” – powiedział wtedy i chyba nawet udało mu się rozbawić odbiorcę. Na ślepo wyczuł charakterystyczny wygięty kształt. Czuł, że za kilkanaście sekund będzie po wszystkim. Włączył go, poczuł wibracje na palcach, wyłączył. Zawahał się, a potem zsunął się z łóżka i poszedł do łazienki, wciąż z masażerem w ręku.

Tamto wspomnienie sprawiło, że odruchowo sięgnął po telefon. Blade światło rozpełzło się po jego twarzy, ciemnych spiralach włosów na klatce piersiowej i wybrzuszeniu na kołdrze.

A więc potrafił. Potrafił wyzbyć się wstydu, przejąć inicjatywę, zwerbalizować własne pragnienia. Teraz być może było to trudniejsze, bo bardziej mu zależało, ale jednak… potrafił.

Wszedł na znajomą stronę i zamówił żel o smaku solonego karmelu. Miał nadzieję, że Adrianowym kubkom smakowym też przypadnie do gustu. Zastanawiał się, jak sprawdzi się w połączeniu z waniliowym lubrykantem, którym obdarowała ich ostatnio jego dziewczyna.

Zanim zamknął oczy do snu, jego palce po raz ostatni tego dnia przebiegły po gładkiej tafli smartfona. Dwa kilometry dalej inny ekran rozświetliła wiadomość: „Hej, moglibyśmy pogadać?”.

Tekst: Ania Kurecka
Ilustracja: Joanna Mudrowska

Avatar photo

O autorce:

Ania Kurecka

Hej, jestem Ania. Urodziłam się ponad 30 lat temu i nadal nie wiem, kim będę, gdy dorosnę. Jednocześnie dojrzałam już chyba do myśli, że nie muszę wiedzieć. Od niedawna spełniam marzenie o życiu cyfrowej nomadki i jest mi po prostu dobrze. Skończyłam dziennikarstwo i komunikację społeczną, a także antropologię literatury, teatru i filmu. Dla Secret Delivery stworzyłam cykl opowiadań Erotki. Moje IG: @literycztery.