We-Vibe Jive wibrująca kulka sterowana smartfonem do zabaw na odległość 

Avatar photo
Autorka:
02.03.2018 · Czas czytania: 3 min
Na okładce magazynu Vogue Polska leży telefon z otwartą aplikacją We-Connect i niebieska wibrująca kulka We-Vibe Jive.Na okładce magazynu Vogue Polska leży telefon z otwartą aplikacją We-Connect i niebieska wibrująca kulka We-Vibe Jive.

Nigdy nie miałam wibrującego jajka. To jeden z tych gadżetów, który wydawał mi się zupełnie niepotrzebny. No bo jak chcę czegoś do łechtaczki to wybieram masażer, a jak czegoś do stymulacji wewnętrznej, to sięgam po wibrator. Wynikało to z tego, że większość tańszych jajeczek jest po prostu brzydka, a nie chciałam wydawać większej kwoty na gadżet, co do którego sama nie jestem przekonana.

Z pomocą przyszła jednak marka We-Vibe, którą znam i bardzo sobie cenię. Propozycja przetestowania nowego produktu, jakim jest właśnie wibrująca kulka, okazała się świetnym rozwiązaniem. Przedstawiam We-Vibe Jive.

Pierwsze wrażenia

Niebieska kulka We-Vibe Jive leży przy opakowaniu. Gadżet ma owalny kształt zakończony długą antenką z przyciskiem na końcu.Zachwyt przyszedł wraz z samym opakowaniem. Jest tekturowe, sztywne i w niebiesko-fioletowych barwach. Bardzo lubię te pudełka i ubolewałam, że mój We-Vibe Unite (zobacz recenzję) nie jest tak zapakowany. Wszystkie produkty przechowuję w pudełkach więc zdecydowanie wolę te solidniejsze.

Po otwarciu oczom ukazuje się wyeksponowana kulka, a pod nią znajdziemy jeszcze ładowarkę, saszetkę z lubrykantem We-Vibe Lube, satynowy woreczek do przechowywania i instrukcję obsługi.

Bezpieczeństwo i wygodny kształt

Jive jest wykonana z silikonu, który jest materiałem nieporowatym, nie zawiera ftalanów i jest całkowicie bezpieczny dla ciała.

Kulka jest dość duża (ma aż 9 cm długości!), a przez to wyczuwalna w środku. Mimo wszystko jej jajowaty kształt sprawia, że zarówno wkładanie do pochwy jak i wyjmowanie nie przysparzają problemów.

Dzięki aplikacji We-Connect można sterować wibracjami kulki z dowolnego miejsca na ziemi, więc będzie to fajny gadżet dla związków na odległość lub np. w trakcie wyjazdów służbowych.

Sterowanie przyciskiem i na odległość

Sterować We-Vibe Jive możemy na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest przycisk na końcu ogonka, co uważam za rewelacyjne i jakże proste rozwiązanie!

Para siedzi na łóżku. Na pierwszym planie widać opakowanie wibrującej kulki We-Vibe Jive. Kobieta trzyma gadżet w dłoniach.

Nie trzeba uruchamiać kulki przed włożeniem (są modele, w których przycisk znajduje się u nasady kulki), a sięgnięcie do ogonka i zmiana trybu wibracji jest bezproblemowa. Drugą opcją jest darmowa aplikacja We-Connect w smartfonie (dostępna w Google Play i App Store).

Standardowo do wyboru mamy 10 trybów wibracji, jednak korzystając z aplikacji mobilnej możemy także tworzyć i zapisywać własne, dopasowując je bezpośrednio do naszych własnych preferencji. Dodatkowo z poziomu We-Connect mamy możliwość zmiany intensywności każdego trybu.

Świetna aplikacja We-Connect

Apka sprawdza się bez zarzutu, szybko się uruchamia i nie zawiesza. Po jej zainstalowaniu należy ją sparować z naszym urządzeniem, co zajmuje niecałą minutę. Jeszcze jedną zaletą tej aplikacji jest to, że informuje nas o poziomie naładowania gadżetu, co uważam za bardzo przydatne! No i dzięki niej można sterować urządzeniem z dowolnego miejsca na ziemi więc będzie fajnym gadżetem dla związków na odległość lub np. w trakcie wyjazdów służbowych.

Intensywny masaż pochwy i łechtaczki

Początkowo zakładałam, że kulka w moim przypadku sprawdzi się jedynie jako element gry wstępnej. Absolutnie się w tej kwestii nie myliłam. Umieszczając ją w pochwie i wybierając delikatne wibracje stanowiła świetną stymulację podczas niespiesznej, wspólnej zabawy.

Błękitny kartonik z wizerunkiem i nazwą kulki We-Vibe Jive leży na stosie rzeczy, wśród których jest magazyn Vogue.Umieszczając ją w pochwie i wybierając delikatne wibracje stanowiła świetną stymulację podczas niespiesznej, wspólnej zabawy.
Okazuje się jednak, że wibracje są na tyle mocne i rezonujące (wibracje typu Rumbly), że drgania przechodzą również na sam ogonek, który delikatnie masuje łechtaczkę. Tym samym udało mi się osiągnąć orgazm z kulką, choć wcześniej nawet mi przez myśl nie przeszło, że może się to udać. Jive można również umieścić pomiędzy wargami sromowymi i cieszyć się w ten sposób z orgazmów poprzez stymulację łechtaczki.

Komfort ładowania i wodoodporność

Ładowarka magnetyczna świetnie się trzyma, co jest pozytywnym zaskoczeniem. Przy niektórych gadżetach już lekkie poruszenie wywołuje rozłączenie ładowania, tu nie ma mowy, żeby zrobić to niechcący. Kulka jest także w pełni wodoodporna więc śmiało można ją zabrać do wanny lub pod prysznic.

Moc zastosowań

Nie mieliśmy okazji wypróbować Jive na odległość większą niż nasze mieszkanie, ale myślę, że w połączeniu np. z wideo rozmową przez Skype’a może to być całkiem przyjemnie i podniecające doświadczenie. Jeśli ktoś lubi zabawy w miejscach publicznych to również jest to gadżet idealny, przecież nikogo nie zdziwi telefon w ręce partnera! We-Vibe Jive jest też całkiem cichy i podczas spaceru czy wypadu do pubu nikt go nie usłyszy. Jednak już w miejscu, gdzie jest bardzo cicho lepiej nie ryzykować, bo lekkie dudnienie może być usłyszane przez współtowarzyszy.

Gadżet, w który warto zainwestować

Pozytywnie zaskoczona przyznaję, że wibrująca kulka to jednak nie taki bezsensowny gadżet jak do tej pory myślałam! Jednak zdecydowanie lepiej zainwestować w jeden dobry produkt niż kupować najtańsze, zasilane na baterie kulki, które dają niewiele przyjemności.

Po lekturze masz ochotę na zakupy? Wibrującą kulkę Jive znajdziesz w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Natalia Trybus

Nazywam się Natalia Trybus i jestem edukatorką seksualną. Dla sklepu Secret Delivery tworzę cykl poradników „Wiedza o gadżetach”, w którym piszę o tym na co zwracać uwagę przy zakupie zabawek erotycznych oraz radzę, jak dobrać odpowiednie dla siebie produkty. Na blogu sklepu dzielę się z Wami także moimi recenzjami gadżetów. Moją misją jest przekazywanie wiedzy i pozytywnego podejścia do seksualności. Możecie mnie również znać z mojego kanału na YouTube „Pink Candy” poświęconego edukacji seksualnej, który prowadzę od 2015 roku.