System JO Agapé lekki lubrykant o prostym składzie
Niemal od zawsze wydawało mi się, że lubrykant to jest coś, z czego korzystają głównie kobiety dojrzałe. Dzięki serialowi „Grace i Frankie” w pełni zdałam sobie sprawę, że w trakcie przechodzenia przez menopauzę naturalne nawilżenie pochwy jednak bywa kapryśne.
Szczerze mówiąc do tej pory wydawało mi się, że takie specyfiki są mi zbyteczne, bo przecież do menopauzy mi jeszcze daleko. Jednak przychodzi taki moment w życiu dziewczyny, kiedy uświadamia ona sobie, że jeśli można sobie w czymś pomóc, to czemu by z tej pomocy nie skorzystać?
Nie chciałam żadnych ulepszaczy w postaci rozgrzewania, chłodzenia, słodzenia czy czegokolwiek jeszcze. Chciałam czegoś, co będzie możliwie najbardziej naturalne i neutralne.
Bezbarwny, bezwonny, bezsmakowy
Kiedy postanowiłam wypróbować na sobie dobrodziejstwa lubrykantu, to kierowałam się tym, żeby był on jak najbardziej prosty. Nie chciałam żadnych ulepszaczy w postaci rozgrzewania, chłodzenia, słodzenia czy czegokolwiek jeszcze.
Chciałam czegoś, co będzie możliwie najbardziej naturalne i neutralne – nie tylko dla mnie, ale także dla otoczenia.
Wybrałam lubrykant Agapé od System JO, który jest bezbarwny, bezwonny i bezsmakowy. Niestety nie jest w szklanym opakowaniu, zatem sama buteleczka może nie jest tak przyjazna środowisku jakbym to sobie wymarzyła. Buteleczka jest wykonana z plastiku i zaopatrzona została w nakrętkę, którą należy nacisnąć, aby z drugiej strony wyskoczył dzióbek z dozownikiem – takie rozwiązanie jest zdecydowanie poręczne i znakomicie sprawdza się w praktyce.
Prosty skład, lekka konsystencja
Sama formuła lubrykantu jest wegańska i nie była testowana na zwierzętach – za to właśnie producent ma ode mnie spory plus. Jeśli już jesteśmy przy samej formule, to jest ona oparta na bazie wody i nie zawiera żadnych olejów, silikonów, parabenów, glikolu ani gliceryny, a sam skład jest dość prosty i ogranicza się do zaledwie sześciu składników.
Producent zapewnia, że jego produkt jest bezpieczny dla naturalnej flory pochwy oraz do stosowania wraz z gadżetami.
Konsystencja lubrykantu Agapé jest dość wodnista i w większych ilościach może spływać. Jednak mi osobiście wystarczała całkiem niewielka ilość tego specyfiku, żeby uzyskać komfortowe nawilżenie. Chociaż ta rzadka konsystencja może z jednej strony wydawać się wadą, to z drugiej doskonale się zmywa wodą, a nawet ściera zwykłą chusteczką higieniczną. Warto też dodać, że lubrykant się nie klei i nie brudzi bielizny bardziej niż nasze naturalne nawilżacze.
Delikatny i przydatny
W momencie, kiedy tylko lubrykant Agapé trafił w moje ręce, to od razu bardzo spodobało mi się określenie, które widnieje na etykiecie buteleczki: „personal lubricant”, czyli „lubrykant osobisty”. Kojarzy mi się to z czymś szytym na miarę i dopasowanym do właścicielki. W sumie nie jest to nic trudnego w produkcie, który można uznać za swego rodzaju bazę bez żadnych zbędnych dodatków, które mogłyby powodować podrażnienia albo w jakiś sposób uczulać. Muszę przyznać, że pod tym względem lubrykant spisuje się wyśmienicie, bo ani ja, ani mój partner nie odnotowaliśmy u siebie żadnych reakcji niepożądanych po jego zastosowaniu.
Dawniej wydawało mi się, że lubrykant to zbyteczny luksus, kiedy nie ma się „ewidentnych problemów”, a jedynie wystarczy trochę bardziej popracować nad grą wstępną. Teraz wiem, że czasem problemy z wilgotnością pochwy mogą wynikać z przyjmowanych leków albo w wyniku zmian poziomu hormonów w trakcie cyklu. A czasem tak jakoś bywa, że psychicznie mamy ochotę na seks, ale nasze ciało nie reaguje na te sygnały współmiernie, czy nawet wystarczająco szybko, kiedy najdzie nas ochota na szybki numerek. Właśnie w takich sytuacjach warto mieć pod ręką taki „osobisty nawilżacz”, który nam w tym pomoże i wcale nie musimy czekać z zakupem takiej pomocy aż do menopauzy. Serio! 😉
Zaciekawiła Cię recenzja? Przyjrzyj się specyfikacji kosmetyku w naszym sklepie.