Fun Factory Sundaze – pulsowibrator na leniwą niedzielę

Avatar photo
Autorka:
10.03.2021 · Czas czytania: 5 min
Na różowym tle dłoń trzyma nieduży pulsowibrator Fun Factory Sundaze w kolorze pistacjowym.Na różowym tle dłoń trzyma nieduży pulsowibrator Fun Factory Sundaze w kolorze pistacjowym.

Kiedy tylko usłyszałam o Fun Factory Sundaze, zapragnęłam go całym sercem. Niewielki, wielofunkcyjny pulsowibrator, wyprofilowany do stymulacji punktu G, ale użyteczny także w stymulacji łechtaczki dostępny w kolorach pistacjowym i fuksji? Bardzo proszę!

Czym jest pulsowibrator?

Może powinnam jednak zacząć od tego, dlaczego używam tej skomplikowanej zbitki: pulsowibrator. Oznacza ona tyle, co połączenie pulsatora z wibratorem. Standardowe wibratory wibrują, czyli są poddawane bardzo szybkim drganiom. Pulsatory to bardziej specyficzne urządzenia, stworzone właśnie przez markę Fun Factory. Ich działanie jest wzorowane na ruchach frykcyjnych, czyli posuwisto-zwrotnych. Pulsatory pulsują, czyli imitują pchnięcia w przód i w tył. Zaś model Sundaze stanowi nowość, która łączy w sobie obie funkcje: wibracji i pulsowania.

Na białym tle pulsowibrator Fun Factory Sundaze z metalicznym uchwytem i pistacjowym trzonem ze spłaszczonym czubkiem.Moje jedyne wcześniejsze doświadczenie z pulsatorem nie było szczególnie pozytywne. Stronic Drei okazał się dla mnie za duży i nawet ze sporą ilością lubrykantu jego używanie było dla mnie niewygodne, a sama stymulacja ruchami posuwistymi nie do końca mi odpowiadała. Odpuściłam sobie więc na jakiś czas przygodę z pulsatorami, czekając na okazję do wypróbowała mniejszego, smuklejszego modelu. Sundaze niejako spadł mi z nieba, jako o wiele mniejszy niż pierwsze generacje pulsatorów, posiadający dodatkowo bardziej standardową funkcję wibratora. To świetny wybór dla osób, które nie są pewne, czy stymulacja pulsacjami się u nich sprawdzi. Zakup pulsatora jest bowiem o tyle ryzykowny, że są to zabawki z wyższej półki cenowej, a nie każdy skusi się, by wydać okrągłą sumkę na gadżet, który może mu w ogóle nie pasować.

Przyjemność w nurcie slow sex

W komunikacji marka mocno podkreśla, że Sundaze to (jak sugeruje nazwa) gadżet na leniwą niedzielę, kiedy cały dzień spędza się w łóżku. Producent nie tworzy więc iluzji, że Sundaze daje orgazm w 3 minuty – trzeba się z nim trochę bardziej napracować. Marka obiecuje nam za to ostatecznie orgazm niecodzienny, wyjątkowy. Szanuję to podejście sugerujące, w jakich okolicznościach gadżet sprawdzi się najlepiej. Jako pracująca na etat osoba z dwoma kierunkami studiów weekendowych ostatnio niedziele może i spędzałam w łóżku, ale raczej z laptopem podczas zajęć online. Z tego względu pewnie odpuściłabym sobie gadżet wymagający dużo czasu, ale akurat moment testowania przypadł u mnie m.in. na tydzień urlopu, więc uznałam, że zaryzykuję romans z Sundaze.

W komunikacji marka mocno podkreśla, że Sundaze to (jak sugeruje nazwa) gadżet na leniwą niedzielę, kiedy cały dzień spędza się w łóżku.

Pierwsze wrażenia

Szanuję, że producent zadbał o opakowanie prawie bez plastiku (oprócz kilku niewielkich elementów chroniących gadżet). Fun Factory chwali się zresztą zrównoważonym podejściem do biznesu, a zabawki wytwarza w niemieckiej fabryce, w przeciwieństwie do wielu innych firm z branży produkujących w Chinach.

Leżąca, uśmiechnięta osoba trzyma nieduży pulsowibrator za głową.W opakowaniu zachwyciła mnie też zachęta do ustalenia z partnerem_ką, jak razem korzystać z Sundaze’a. Na wewnętrznej stronie obwoluty znajdziemy bowiem pomysły na używanie gadżetu (w języku angielskim). Lista pomysłów ma 2 egzemplarze, a przy każdej aktywności widnieją opcje Tak, Nie, Być może. Instrukcja podpowiada: Pamiętaj, zgoda jest kluczem! Próbowanie nowych rzeczy jest seksowne tylko wtedy, gdy oboje mówicie im entuzjastyczne “Tak!”. W świecie, w którym feministki wciąż są wyśmiewane za mówienie o powszechności molestowania, a prawna definicja zgwałcenia w wielu krajach nie obejmuje jednoznacznie wszystkich nadużyć seksualnych, fajnie, że przynajmniej firmy produkujące gadżety erotyczne czują się odpowiedzialne za edukowanie użytkowników.

Pod obwolutą z wizerunkiem zabawki, w prostym złotym pudełku oprócz samego gadżetu znajdziemy jeszcze instrukcję, etui do przechowywania i magnetyczną ładowarkę. Instrukcja jest w większości w języku angielskim, jednak wszelkie informacje podano w dość prosty i przejrzysty sposób (bardziej techniczne dane dostępne są również w kilku innych popularnych językach, jednak nie znajdziemy wśród nich polskiego). Instrukcja zawiera także propozycję gry “Flirt czy odwaga” dla podgrzania atmosfery w sypialni, z kolejnymi sugestiami użycia gadżetu. Otrzymujemy w niej propozycje 5 uwodzących pytań i 5 zadań na odwagę z zachętą do wymyślenia nowych opcji i znów z przypomnieniem, że na wszystkie aktywności powinna być wyrażona zgoda.

Wygodne akcesoria

Etui jest, moim zdaniem, przesadnie duże jak na rozmiar zabawki, ale zakładam, że marka oferuje te standardowe, brązowo-złote saszetki jedynie w kilku rozmiarach i akurat ten pasował najlepiej do modelu Sundaze. Akurat mi nieszczególnie podoba się design tych pokrowców, chociaż są dość praktyczne i zdecydowanie nie rzucają się w oczy.

Pulsowibrator Fun Factory Sundaze w kolorze pistacjowym leży na bordowej kołdrze.Magnetyczna ładowarka to również standard dla produktów Fun Factory – opcja względnie ekologiczna i bardzo wygodna. Doceniam ją tym bardziej, że miałam ostatnio negatywne doświadczenia z magnetyczną ładowarką tańszej marki. Według producenta, bateria starcza aż na 3 godziny zabawy po 4-6 godzinach ładowania. Wytrzymuje w trybie stand by do 6 miesięcy, więc nawet jeśli nie korzysta się z gadżetu często, można go używać bez przeszkód. Pierwsze ładowanie, zgodnie z instrukcją, trwało 6 godzin.

Piękny design i mnogość funkcji

Zazwyczaj wolę eleganckie gadżety – nie zawsze jestem fanką filuternej estetyki Fun Factory, a zwłaszcza panel sterowania z krzykliwym czerwonym logo na przycisku włączania gryzie mi się z ekskluzywnością marki. Jednak prosty, zgrabny kształt Sundaze’a i jego miętowy kolor od początku mnie zachwyciły. Pokrywający go silikon jest mięciuteńki, a końcówka dość elastyczna – Sundaze daje więc w dotyku dość realistyczne odczucia, przypominające skórę. Niestety, urok tego silikonu jest również taki, że okropnie przyciąga kurz i ciągle znajduję na nim drobne paprochy, nawet pomimo mycia gadżetu przed i po użyciu.

Przed włączeniem zabawki zachęcam do dokładnego przestudiowania instrukcji, z której można się dowiedzieć np. że produkty z magnetyczną ładowarką nie są polecane osobom z rozrusznikami serca. Znajdziemy w niej też informacje o wygodnych opcjach zabawki np. zapisania ulubionego trybu tak, by uruchamiał się od razu, przy każdym kolejnym włączeniu. Inną świetną funkcją jest 15-sekundowy restart: jeśli niechcący wyłączysz wibrator, a potem włączysz w ciągu 15 sekund, uruchomi się ostatnio wybrany tryb. Zaś podróżnikom i osobom lubiącym mieć swoje zabawki zawsze pod ręką przyda się blokada podróżna – zwłaszcza, że gadżet jest niewielki, dzięki czemu łatwo go zabrać ze sobą (o ile sytuacja epidemiologiczna na to pozwala).

W przeciwieństwie do wielkiego pulsatora, którego używałam wcześniej, Sundaze oferuje idealne wypełnienie pochwy. Nie jest ani za wąski, ani zbyt szeroki, po prostu akurat!

Idealny rozmiar na intensywny masaż pochwy

Osoba z ustami pomalowanymi na różowo i pistacjowo trzyma Sundaze przed twarzą. Na jego uchwycie widać trzy przyciski.W praktyce Sundaze nie do końca sprawdza się jako masażer łechtaczki (przynajmniej nie u mnie). Zewnętrzna stymulacja bardzo delikatna – gadżet wibruje mocno, jednak przede wszystkim na trzonie, mniej na końcówce, a że moja łechtaczka łaknie silnych doznań, to ledwie wyczuwalna na czubku moc Sundaze’a jej nie satysfakcjonuje.

Jeśli zaś chodzi o użycie wewnętrzne, w przeciwieństwie do wielkiego pulsatora, którego używałam wcześniej, Sundaze oferuje idealne wypełnienie pochwy. Nie jest ani za wąski, ani zbyt szeroki, po prostu akurat! Moja pochwa nie jest bardzo unerwiona, ale muszę przyznać, że naprawdę silne i cichutkie wibracje oraz pulsacje Sundaze’a bardzo jej odpowiadają. 

Bogactwo doznań i komfort sterowania

Zwłaszcza szybsze tryby wibracji odczuwam jako bardzo przyjemne, budujące napięcie – a jest w czym wybierać: zabawka oferuje 11 prędkości i 4 rytmy. Natomiast kiedy do użycia Sundaze’a dołączam mocny wibrator łechtaczkowy z zewnątrz, działanie pulsowibratora przestaje być szczególnie wyczuwalne (czuć wypełnienie pochwy, wibracje czy pulsowanie mniej). Najlepiej wspominam dłuższe sesje z Sundazem i dołączenie wibratora łechtaczkowego już na granicy orgazmu – masażer łechtaczki pomaga mi wtedy szczytować, a podwójna stymulacja wzmacnia doznania.

TO WARTO PRZECZYTAĆ

Więcej o masażerach łechtaczkowych możesz przeczytać w artykule: Jaki masażer łechtaczki wybrać oraz dlaczego warto go używać? | Poradnik

Dodam jeszcze, że zabawka posiada bardzo wygodny panel sterowania z przyciskami podświetlanymi w trakcie używania. Wolałabym co prawda móc wyłączyć dźwięki pojawiające się przy zmianie trybów, na szczęście w trakcie używania ostatecznie przestaję je słyszeć.

Do zabaw solo i z partnerem

Pozostaje mi tylko polecić Fun Factory Sundaze – na pewno spędzę z nim jeszcze niejedno przedpołudnie w łóżku, zwłaszcza kiedy już będę miała więcej wolnych niedziel. Nie mogę się też doczekać wypróbowania Sundaze’a na różne sposoby z partnerem – gra z instrukcji podpowiada wiele możliwości, więc ten gadżet na pewno nam się szybko nie znudzi! Wysoka jakość wykonania, estetyka, różnorodne funkcje i wygoda użycia – to wszystko zdecydowanie sprawia, że Sundaze jest wart swojej ceny i idealnie sprawdzi się jako prezent dla najbliższej osoby czy po prostu od siebie dla siebie.

Masz ochotę poznać bliżej pulsowibrator Sundaze? Przyjrzyj się jego zdjęciom i szczegółom w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Asia Lewicka

Cześć, jestem Asia! Jestem psycholożką, edukatorką seksualną i absolwentką studiów seksuologicznych. W Secret Delivery ubieram w słowa różne treści, dzięki którym pragniemy przybliżać Wam świat gadżetów erotycznych. Na blogu tworzę cykl artykułów „Wiedza o markach”, w którym opowiadam o historii i produktach najciekawszych firm z branży erotycznej. Dzielę się z Wami również moimi recenzjami gadżetów i kosmetyków oraz kontynuuję cykle „Wiedza o gadżetach” i „Seks-porady dla par”, pisząc poradniki dotyczące zabawek i dbania o życie erotyczne w związku.