Iroha Minamo designerski wibrator w kształcie fal na tafli wody

Avatar photo
Autorka:
12.07.2019 · Czas czytania: 4 min
Dłoń trzyma dość duży błękitny wibrator Iroha Minamo na ozdobnym tle.Dłoń trzyma dość duży błękitny wibrator Iroha Minamo na ozdobnym tle.

Wiem, że się powtarzam, ale lubię ładne rzeczy. W kontekście gadżetów erotycznych najbardziej ciągnie mnie do tych nietypowych, i to w bardzo różnym tego słowa znaczeniu. Dlatego możecie już przeczytać moją recenzję zarówno kolorowego i fikuśnego minikróliczka Moqqa Surfer jak i minimalistycznego, stonowanego i eleganckiego Uma od Je Joue. Po prostu nie mogę się powstrzymać jak widzę coś, czego wcześniej nie spotkałam.

Tym razem nie było inaczej, bo wpadł mi w oko wibrator, który zaintrygował mnie na tyle, że nie mogłam sobie odmówić przetestowania go. Oczywiście mowa o Minamo japońskiej marki Iroha.

Pierwsze wrażenie

Opakowanie składa się z dwóch osobnych kartoników. W jednym znajduje się instrukcja obsługi oraz ładowarka sieciowa (zarówno kabel USB jak i wtyczka do kontaktu, z czym spotkałam się pierwszy raz, więc byłam mile zaskoczona), w drugim natomiast stacja ładująca i najważniejszy element całego zestawu, czyli wibrator.

Błękitny wibrator klasyczny Iroha Minamo z pofałdowaną powierzchnią oraz dwoma przyciskami w kształcie perełek.Kształt Minamo jest bardzo unikatowy, ponieważ ma przywodzić na myśl fale na tafli wody. Jest przy tym lekko wygięty, ma średnicę 3,8cm i długość użytkową 12cm i zgrabnie leży w dłoni. Pokryty jest niesamowicie aksamitnym w dotyku, błękitnym silikonem. Moim zdaniem na żywo ten kolor wygląda dużo jaśniej niż na zdjęciach (zwłaszcza w sztucznym świetle). I okazało się, że mi się najzwyczajniej w świecie nie podobają takie jasne kolory w gadżetach erotycznych. Mam wrażenie, że dużo bardziej widać na nim łączenie silikonu czy nierówności wynikające z wewnętrznego mechanizmu niż przy ciemnych czy jaskrawych barwach. Nie zrozumcie mnie źle, nie ma żadnych niedoróbek, wszystko jest idealnie gładkie, po prostu rzuca się w oczy delikatna różnica koloru. Wybrzuszenia fal są tak mięciutkie, że moja wyobraźnia od razu podpowiedziała mi dużo potencjalnych zastosowań, ale o tym za chwilę. 😉

Głębokie wibracje

Wibrator posiada 4 tryby głębokich, rezonujących wibracji typu rumbly: delikatny, umiarkowany, intensywny oraz pulsacyjny. Obsługa jest bardzo intuicyjna, są tylko dwa przyciski – większy i mniejszy. Długie przytrzymanie włącza lub wyłącza gadżet, a krótkie wciśnięcia zmieniają tryby. Bardzo podoba mi się możliwość przełączenia zarówno na następny jak i na poprzedni tryb, brakuje mi tej opcji w wielu wibratorach z mojej kolekcji, jednak przyznaję, że byłoby to przydatniejsze, gdyby Minamo miało więcej niż 4 rodzaje wibracji.

Pomysłowa stacja ładowania

Jak zawsze testy zaczęłam od przeczytania instrukcji (tak, tak, jestem tą osobą, która czyta wszystkie instrukcje i ulotki) i naładowania baterii.

Dłoń trzyma dość duży i szeroki błękitny wibrator Iroha Minamo widoczny z boku.Zamykana stacja ładująca to jest chyba najlepsze rozwiązanie jakie widziałam wśród gadżetów erotycznych – za jednym zamachem rozwiązuje problem z przechowywaniem (a problem istnieje – wie o tym doskonale moja zagracona gadżetami szafa) i z nietypową końcówką kabla – tutaj wystarczy zwykły kabel micro USB, który w razie zgubienia czy zepsucia dostaniemy wszędzie. Sprawdza się to też świetnie w podróży – dyskretne czarne pudełko nie rzuca się w oczy (np. podczas kontroli na lotnisku), a pozwala bezpiecznie przewieźć gadżet, który dzięki poduszeczce od wewnętrznej strony wieczka jest stabilnie unieruchomiony w środku.

Ale jakkolwiek pomysł jest świetny, to do wykonania mam spore zastrzeżenia. Jakość plastiku, z jakiego jest wykonane etui mnie rozczarowała, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę cenę gadżetu, która do niskich nie należy. A wibrator w środku leży niestabilnie, przy każdym otwarciu pokrywy wypada z wyprofilowanego miejsca. To jest mało istotna głupotka, ale po japońskiej precyzji spodziewałam się po prostu więcej.

Pod prysznic i do łóżka

Ponieważ Minamo jest w 100% wodoodporny i jego design nawiązuje do wody to oczywiście musiałam zabrać go ze sobą pod prysznic. Uwielbiam gorącą wodę na skórze, ale sprawia ona, że mniej intensywnie czuję dotyk czy pieszczoty, wiem więc, że potrzebuję silniejszych wibracji, żeby osiągnąć orgazm. Jest to więc dobry test dla mocy gadżetów. Jak mój nowy nabytek sobie z nim poradził? Potrzebowałam najintensywniejszego trybu wibracji i odrobinę więcej czasu niż zazwyczaj, ale opuściłam zaparowaną łazienkę zaspokojona. 😉

Dłonie trzymają wibrator Iroha Minamo i jego czarne opakowanie na ozdobnym tle.Kolejne eksperymenty przeprowadzałam już w łóżku. Mięciutkie wypustki wibratora z odrobiną lubrykantu wodnego bardzo dobrze sprawdzają się przy stymulacji sutków i łechtaczki. Dzięki tej nietypowej strukturze wibracje rozchodzą się w bardzo oryginalny sposób, tracą one jednak trochę na intensywności. Wystarczy jednak obrócić gadżet tak, żeby jego gładka strona drażniła łechtaczkę, żeby zafundować sobie bardziej klasyczne i silniejsze doznania. Mi niewiele trzeba, żeby dojść poprzez taki rodzaj stymulacji, a mimo to potrzebowałam dwóch mocniejszych trybów, żeby orgazm przyszedł.

Zdecydowanie najlepiej w moim przypadku Minamo sprawdził się podczas wspólnej zabawy z partnerem. Gdy oddałam całą kontrolę w jego ręce i pozwoliłam, żeby on decydował o moim łóżkowym losie.

Gadżet na dłuższe zabawy (także w parze!)

Zdecydowanie najlepiej w moim przypadku Minamo sprawdził się podczas wspólnej zabawy z partnerem. Gdy oddałam całą kontrolę w jego ręce i pozwoliłam, żeby on decydował o moim łóżkowym losie. Ten element zaskoczenia i niepewności pobudza zmysły w zupełnie inny sposób. A jeśli przy tym druga osoba doskonale zna Twoje ciało i masz do niej pełne zaufanie to jest to przepis na fantastyczny seks. A dodatkowe pomoce w postaci rąk, języka i sporej ilości lubrykantu zapewniły nam baaaardzo przyjemny wieczór. 

Nie jest to gadżet z wibracjami powalającymi z nóg, po który sięgałabym gdy mam ochotę na szybki, intensywny orgazm, raczej polecałabym go podczas samotnych, leniwych wieczorów, gdy mamy ochotę na długą sesję samomiłości, albo wręcz przeciwnie, gdy chcemy urozmaicić zabawy z partnerem lub partnerką. Ja na pewno będę sięgać po Minamo podczas podróży, kiedy wygrywa wygoda. Na pewno pięknie będzie się prezentował w pokoju hotelowym z widokiem na morze, w końcu sam będzie nawiązaniem do widoków za oknem.

Po lekturze masz ochotę na zakupy? Wibrator Minamo znajdziesz w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Karo

Cześć, tu Karo. Kocham podróże, jedzenie, książki i ładne rzeczy. Jak tylko mogę to pomagam ludziom i odczarowuję stereotypy na temat kobiet i feministek.