Iroha Minamo designerski wibrator w kształcie fal na tafli wody

Wiem, że się powtarzam, ale lubię ładne rzeczy. W kontekście gadżetów erotycznych najbardziej ciągnie mnie do tych nietypowych, i to w bardzo różnym tego słowa znaczeniu. Dlatego możecie już przeczytać moją recenzję zarówno kolorowego i fikuśnego minikróliczka Moqqa Surfer jak i minimalistycznego, stonowanego i eleganckiego Uma od Je Joue. Po prostu nie mogę się powstrzymać jak widzę coś, czego wcześniej nie spotkałam.
Tym razem nie było inaczej, bo wpadł mi w oko wibrator, który zaintrygował mnie na tyle, że nie mogłam sobie odmówić przetestowania go. Oczywiście mowa o Minamo japońskiej marki Iroha.
Pierwsze wrażenie
Opakowanie składa się z dwóch osobnych kartoników. W jednym znajduje się instrukcja obsługi oraz ładowarka sieciowa (zarówno kabel USB jak i wtyczka do kontaktu, z czym spotkałam się pierwszy raz, więc byłam mile zaskoczona), w drugim natomiast stacja ładująca i najważniejszy element całego zestawu, czyli wibrator.

Głębokie wibracje
Wibrator posiada 4 tryby głębokich, rezonujących wibracji typu rumbly: delikatny, umiarkowany, intensywny oraz pulsacyjny. Obsługa jest bardzo intuicyjna, są tylko dwa przyciski – większy i mniejszy. Długie przytrzymanie włącza lub wyłącza gadżet, a krótkie wciśnięcia zmieniają tryby. Bardzo podoba mi się możliwość przełączenia zarówno na następny jak i na poprzedni tryb, brakuje mi tej opcji w wielu wibratorach z mojej kolekcji, jednak przyznaję, że byłoby to przydatniejsze, gdyby Minamo miało więcej niż 4 rodzaje wibracji.
Pomysłowa stacja ładowania
Jak zawsze testy zaczęłam od przeczytania instrukcji (tak, tak, jestem tą osobą, która czyta wszystkie instrukcje i ulotki) i naładowania baterii.

Ale jakkolwiek pomysł jest świetny, to do wykonania mam spore zastrzeżenia. Jakość plastiku, z jakiego jest wykonane etui mnie rozczarowała, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę cenę gadżetu, która do niskich nie należy. A wibrator w środku leży niestabilnie, przy każdym otwarciu pokrywy wypada z wyprofilowanego miejsca. To jest mało istotna głupotka, ale po japońskiej precyzji spodziewałam się po prostu więcej.
Pod prysznic i do łóżka
Ponieważ Minamo jest w 100% wodoodporny i jego design nawiązuje do wody to oczywiście musiałam zabrać go ze sobą pod prysznic. Uwielbiam gorącą wodę na skórze, ale sprawia ona, że mniej intensywnie czuję dotyk czy pieszczoty, wiem więc, że potrzebuję silniejszych wibracji, żeby osiągnąć orgazm. Jest to więc dobry test dla mocy gadżetów. Jak mój nowy nabytek sobie z nim poradził? Potrzebowałam najintensywniejszego trybu wibracji i odrobinę więcej czasu niż zazwyczaj, ale opuściłam zaparowaną łazienkę zaspokojona. 😉

Zdecydowanie najlepiej w moim przypadku Minamo sprawdził się podczas wspólnej zabawy z partnerem. Gdy oddałam całą kontrolę w jego ręce i pozwoliłam, żeby on decydował o moim łóżkowym losie.
Gadżet na dłuższe zabawy (także w parze!)
Zdecydowanie najlepiej w moim przypadku Minamo sprawdził się podczas wspólnej zabawy z partnerem. Gdy oddałam całą kontrolę w jego ręce i pozwoliłam, żeby on decydował o moim łóżkowym losie. Ten element zaskoczenia i niepewności pobudza zmysły w zupełnie inny sposób. A jeśli przy tym druga osoba doskonale zna Twoje ciało i masz do niej pełne zaufanie to jest to przepis na fantastyczny seks. A dodatkowe pomoce w postaci rąk, języka i sporej ilości lubrykantu zapewniły nam baaaardzo przyjemny wieczór.
Nie jest to gadżet z wibracjami powalającymi z nóg, po który sięgałabym gdy mam ochotę na szybki, intensywny orgazm, raczej polecałabym go podczas samotnych, leniwych wieczorów, gdy mamy ochotę na długą sesję samomiłości, albo wręcz przeciwnie, gdy chcemy urozmaicić zabawy z partnerem lub partnerką. Ja na pewno będę sięgać po Minamo podczas podróży, kiedy wygrywa wygoda. Na pewno pięknie będzie się prezentował w pokoju hotelowym z widokiem na morze, w końcu sam będzie nawiązaniem do widoków za oknem.
Po lekturze masz ochotę na zakupy? Wibrator Minamo znajdziesz w naszym sklepie.