Womanizer Next – cichy luksus spersonalizowanych orgazmów
Podczas gdy Satisfyer i inni konkurenci wdrażali dziesiątki nowych bezdotykowych masażerów, Womanizer wydawał się momentami nie nadążać za szybkim rozwojem segmentu zabawek, który sam stworzył. Jako oryginalny twórca technologii fal ssących prezentuje dzisiaj produkt o nowym działaniu i pokazuje, że wcale nie chce konkurować z Satisfyerem. Gadżet Womanizer nie ma być dostępny dla wszystkich, tylko luksusowy i pełen niezwykłych funkcji.
Womanizer Next to produkt wyrafinowany, którego używanie na początku jest dalekie od intuicyjnego. Ale to cena, która naturalnie idzie za pokaźną liczbą opatentowanych opcji. Tylko czy one faktycznie są praktyczne i potrzebne? Sprawdziłam i odpowiadam.
Ekologiczne opakowanie
Next przychodzi w wyjątkowo eleganckim, ekologicznym pudełku. Jest ono niemal pozbawione plastiku, bardzo na plus – widać, że marka przywiązuje coraz większą wagę do ekologii (zresztą pisze o tym na stronie linkowanej pod kodem QR na kartoniku). Nie ma już przezroczystych okienek, jest za to dużo wysuwania kartonowych szufladek, co okazuje się wygodne i satysfakcjonujące (między pisaniem poszczególnych fragmentów, właśnie bawię się, wysuwając i wsuwając z powrotem wewnętrzną część pudełka).
W środku znajduję gadżet, woreczek z niebarwionej bawełny z napisem „Go. Love Yourself!”, magnetyczny kabel USB do ładowania, instrukcję obsługi, informacje dotyczące bezpieczeństwa, dodatkową główkę o innym rozmiarze i naklejkę #Imasturbate. Naklejka wylądowałaby na moim laptopie, gdybym tylko miała miejsce. Doceniam również samomiłosne przesłanie woreczka!
Cichy luksus
Chociaż Womanizer Next to gadżet o zawrotnej cenie, trudno byłoby to zgadnąć po samym jego wyglądzie. Nie żeby był brzydki i wyglądał tanio! Po prostu obecnie również niektóre gadżety za 150-250 zł tak jak Next są pokryte miłym w dotyku, hipoalergicznym silikonem, ozdobione błyszczącym elementem z tworzywa ABS. Dlatego głównie po subtelnie wytłoczonym logo marki można zgadnąć, że to ekskluzywny model.
Uwagę zwraca za to rozmiar: Next jest większy niż jakikolwiek dotąd model Womanizera. Akurat tą cechą producent się nie chwali i nie dziwię mu się – to raczej efekt uboczny upakowania mocnego silniczka i wielu funkcji w jednej zabawce niż praktyczna zaleta. Długość 17,1 cm wydawałaby się bardziej adekwatna dla wibratora waginalnego niż ssącego masażera łechtaczki. Konkurencja idzie raczej w coraz mniejsze bezdotykowe opcje: Svakom Pulse Galaxie ma długość 11 cm, LELO Sona 2 Travel 8,7 cm, a Fun Factory Mea tylko 6,9 cm!
Z kolorów wybrać można: miętowy (w oryginale szałwiowy – sage), fioletowy/śliwkowy i czarny, czyli jest bardzo elegancko. Na wierzchu gadżetu znajdują się 3 przydatne diody podczas ładowania sygnalizujące poziom baterii, a w trakcie używania wybrany tryb Climax Control (o tym więcej nieco dalej).
Instrukcja obowiązkowa
W Nexcie nie zakochają się pewnie osoby nienawidzące czytać instrukcji. Zabawka ma 5 przycisków i jeszcze więcej funkcji niż one reprezentują.
Oczywiście podstawowe sterowanie da się ogarnąć intuicyjnie, ale żeby wykorzystać gadżet w pełni, lektura wskazówek jest (moim zdaniem) po prostu konieczna. Na szczęście instrukcja jest prosta, większość stanowią ilustracje.
Pierwszy krok to jak zwykle ładowanie zabawki. Jest ono proste i niezbyt długie: magnetyczny kabel nie rozłącza się łatwo, ładowanie trwa do 2 godzin. Następnie po lekturze zasad bezpieczeństwa, z pomocą instrukcji podejmuję pierwsze próby użycia zabawki.
Wygodny panel sterowania
Żeby włączyć Nexta, trzeba około 2 sekund przytrzymać przycisk o standardowym symbolu on/off. Zazwyczaj muszę próbować kilka razy, zanim mi się uda, ale jest to dobre zabezpieczenie przed samoczynnym włączeniem np. podczas podróży.
Cieszy mnie większy przycisk plusa, łatwo go wyczuć, gdy ma się zabawkę między nogami, podobnie jak mniejszy guzik minus obok niego. Ich krótkie przyciskanie zmienia intensywność o 1 stopień.
Dłuższe przytrzymanie plusa płynnie przechodzi do wyższych trybów, a minusa aktywuje funkcję Afterglow – obniżenie do najniższych ustawień intensywności i głębokości fal. To super opcja dla łechtaczek, które stają się delikatne po orgazmie – dla mnie natomiast odczucie jest niemal równoznaczne z zupełnym wyłączeniem gadżetu.
Dyskretne i innowacyjne wrażenia
Najbardziej zaawansowany model Womanizera wyróżnia przełomowa technologia 3D Pleasure Air. Producent obiecuje: bogatsze doznania, wolniejsze i bezdźwięczne fale ssące, a do tego regulację ich głębokości. I rzeczywiście, przy pierwszym włączeniu zastanawiam się, czy gadżet w ogóle działa, bo go nie słyszę. Dopiero po przyłożeniu końcówki bliżej ucha dochodzi do mnie delikatny dźwięk. Wow! Przy wyższych poziomach intensywności głośność się zwiększa, na najwyższych wydaje się zbliżona do LELO Sony, ale wciąż jest nieco bardziej przytłumiona niż w Womanizerze Classic 2. Czyli zza ściany raczej nie słychać.
Producent obiecuje: bogatsze doznania, wolniejsze i bezdźwięczne fale ssące, a do tego regulację ich głębokości. I rzeczywiście, przy pierwszym włączeniu zastanawiam się, czy gadżet w ogóle działa, bo go nie słyszę. Dopiero po przyłożeniu końcówki bliżej ucha dochodzi do mnie delikatny dźwięk. Wow!
Nowej technologii fal towarzyszy kolejna funkcja i przycisk Climax Control. Umożliwia on przechodzenie między 3 poziomami głębokości fal. Najgłębsze odczuwam najsilniej, faktycznie dają wrażenie sięgania w głąb ciała. Tej głębi mi wcześniej w Womanizerze brakowało, teraz doznania są zdecydowanie pełniejsze i bardzo satysfakcjonujące!
Spersonalizowana intensywność
Wracając do najcichszych, najniższych trybów intensywności: dla mnie są ledwo wyczuwalne również na łechtaczce. Myślę więc, że gadżet może sprawdzić się również u osób z bardzo wrażliwą clitoris.
Wyższe poziomy (zwłaszcza w połączeniu z głębszymi poziomami Climax Control) doprowadzają mnie do orgazmu w minutę czy dwie, czyli tak jak Womanizer ma w zwyczaju. Jednocześnie odczucia nie są gwałtowne, nie powodują bólu ani drętwienia łechtaczki.
Poziomów intensywności jest do wyboru aż 14, a przejścia między kolejnymi są bardzo płynne. Next sprawdzi się więc idealnie u osób, które potrzebują różnych odczuć w różnych chwilach. Skala poziomu wrażeń jest bardzo szeroka i łatwo ją dostosować do upodobań. Podejrzewam, że Next jest w stanie wycisnąć orgazm z prawie każdej łechtaczki.
Znajome funkcje
Next ma jeszcze dwie zaawansowane funkcje, które można znać już z modelu Premium 2. Pierwsza to Smart Silence, która uruchamia fale ssące tylko wtedy, gdy gadżet jest przyłożony do ciała. Dzięki temu zabawka oszczędza baterię i mniej hałasuje.
W praktyce działa to różnie, zazwyczaj gadżet uruchamia fale nawet odłożony na bok, ale mi to nie przeszkadza. Smart Silence można wyłączyć, przytrzymując dłużej jednocześnie przyciski plus i minus.
Druga opcja to Autopilot, włącza się ją za pomocą oddzielnego przycisku (na spodzie urządzenia, na drugim końcu od główki). Autopilot to w skrócie tryb losowy, oferujący zmiany intensywności i głębokości fal w przypadkowej kolejności. Dostępne są 3 poziomy: delikatny, średni i intensywny, sygnalizowane przez najwolniejsze, średnie lub najszybsze miganie diody przy przycisku.
Osobiście bardzo potrzebuję kontroli nad tym, co się dzieje z moją łechtaczką, więc Autopilot raczej mnie irytował niż podniecał. Mój mąż śmieje się, że ten tryb jest trochę, jak partner, który liże łechtaczkę, nie słuchając Twoich rad, bo wie lepiej, czego od niego potrzebujesz. Natomiast podejrzewam, że sporo osób rzeczywiście woli oddać odpowiedzialność za swoją przyjemność komuś lub czemuś innemu i im ten tryb może bardzo przypaść do gustu.
Zaskakujący brak
Przyznam, że słoniem w salonie jest dla mnie brak różnych rytmów działania poza Autopilotem. Uwielbiam np. rytm wzrastający masażera LELO Sona. Różnych rytmów pulsacji nie brakuje też w bezdotykowych modelach od Svakom, więc ewidentnie jest to funkcja, którą da się uzyskać przy technologii fal ssących.
Przypuszczam, że ten brak może wynikać ze specyfiki technologii Womanizera. Ale skoro stworzono specjalną nową edycję 3D Pleasure Air oraz tryb Autopilot, który tworzy pewien chaotyczny rytm, to chyba można było popracować również nad różnymi rytmami pulsacji, które są bardziej przewidywalne?
Wiem, że Womanizer prowadzi rozbudowane testy konsumenckie, więc brak kilku prostszych rytmów jest pewnie świadomą decyzją wynikającą z nieopłacalności pracy nad tym rozwiązaniem. Dla mnie pozostaje to jednak sporą wadą Womanizerów, ale może jestem w mniejszości, a większość użytkowniczek woli stałe pulsacje lub chaos.
Dopasowanie i wodoodporność
W komplecie z Nextem dostaje się też dodatkową końcówkę: jedną dla większych, drugą dla mniejszych żołędzi łechtaczek. To kolejny dowód, że producent dba o dopasowanie do różnych potrzeb. Mi zaś w zupełności wystarczyła domyślna główka.
Warto też wspomnieć, że nowy Womanizer ma poziom wodoodporności IPX7, czyli można z nim siedzieć w wannie nawet do pół godziny! Niestety jeszcze nie miałam okazji, ale podejrzewam, że to może być jeszcze cichsze i bardzo relaksujące doświadczenie. Natomiast skorzystałam z wodoodporności urządzenia, czyszcząc je. Mycie go pod bieżącą wodą okazało się mega wygodne dzięki gładkiej powierzchni.
Ekskluzywny, dyskretny, praktyczny
Ostatecznie oceniam Womanizer Next jako bardzo porządny masażer gwarantujący doznania łatwe do dopasowania do swoich potrzeb, również jeśli zmieniają się one z dnia na dzień. Ze względu na spory rozmiar raczej nie zmieści się do małej torebki i nie będzie towarzyszem randek, ale spokojnie można go zabrać na wycieczkę – nie włączy się w plecaku zbyt łatwo. Jest zaskakująco cichy, oferuje mnóstwo wartych przetestowania opcji, z którymi dość łatwo da się oswoić. Będzie więc doskonałą opcją dla tych, którzy poszukują wysokiej jakości i innowacji w adekwatnej cenie.
Masz ochotę poznać bliżej masażer Womanizer Next? Przyjrzyj się jego zdjęciom i szczegółom w naszym sklepie.