Bezdotykowy masażer Womanizer 2GO, czyli jak przeżyć najlepszy orgazm w życiu!

Avatar photo
Autorka:
17.12.2018 · Czas czytania: 3 min
Biały masażer w kształcie szminki leży na stole. Wokół leżą ozdobne akcesoria.Biały masażer w kształcie szminki leży na stole. Wokół leżą ozdobne akcesoria.

Moi drodzy przedstawiam Womanizer – gadżet, który „wysysa” orgazm. Tak chyba najłatwiej opisać jego działanie. I w dodatku robi to bezdotykowo. Jak to możliwe? Silikonowa nakładka jedynie otacza łechtaczkę, a powietrze wprowadzone w drgania sprawia, że doznajemy wrażenia podobnego do ssania. I nie jest to uczucie, które możemy porównać z pieszczącymi ustami partnera/ki czy innym masażerem, to zupełnie nowy rodzaj przyjemności.

Jedyny w swoim rodzaju

Womanizer powstał w 2016 roku i zrobił furorę na rynku gadżetów erotycznych! Teraz już wiem dlaczego! Z roku na rok nowych modeli przybywa, zainteresowanie nie słabnie więc pora na recenzję! Wybrałam do tego celu model Womanizer 2GO i jest to drugi gadżet tej marki w mojej kolekcji.

Bezdotykowy masażer Womanizer 2GO przypominający czerwonę szminkę w białym opakowaniu z elementami w kolorze złotym.Pamiętam, gdy marka Womanizer pojawiła się w sklepie, w którym pracowałam. Dostałyśmy spory plakat, na którym była informacja o gwarantowanym orgazmie. „Taa, jasne” pomyślałam sobie wtedy i z jednej strony kusiło mnie, żeby spróbować, ale z drugiej nieco odstraszała cena. Problem z Womanizerem jest taki, że nawet jeśli odwiedzimy sklep stacjonarny w celu obejrzenia go, to poza wrażeniami wizualnymi nic więcej nie zyskamy. Po uruchomieniu gadżetu i przyłożeniu go do dłoni czy palca niewiele czuć więc ciężko wyobrazić sobie co takiego potrafi (a potrafi sporo!). Świetnie rozwiązano to w USA, gdzie po zakupie otrzymywało się 30-dniowy okres zwrotu używanego towaru, gdy ten się nie sprawdzi (Europejskie prawo pozwala jedynie na zwrot nieużywanego towaru).

Miłość nie od pierwszego użycia

Sytuacja rozwiązała się sama gdy każda z nas, pracujących w sklepie, dostała w prezencie świątecznym jeden z modeli Womanizera (dokładnie był to model W500). Przyznam szczerze, że nie była to miłość od pierwszego użycia.

Dłoń trzyma nieduży masażer Womanizer 2GO.Nie będę się zbytnio rozwodzić nad tym tematem, bo ku mojemu zaskoczeniu orgazm pojawił się już po minucie. Tak…nagle! Nie do końca wiedziałam co o tym myśleć, bo prawdę mówiąc nie zdążyłam się nawet przygotować i było po wszystkim!

Na całe szczęście się nie zniechęciłam po pierwszym razie i teraz mogę śmiało powiedzieć, że Womanizer zapewnił mi najlepszy orgazm łechtaczkowy w życiu! Jednak trzeba się nauczyć jak się z nim bawić, żeby przyjemności było jak najwięcej. To rzecz jasna kwestia indywidualna, ale fajnie jest zacząć od najwolniejszych trybów i stopniowo przechodzić na wyższe.

Womanizer 2GO: pierwsze wrażenie

Wracając jednak do recenzowanego modelu! Gdy po raz pierwszy zobaczyłam model 2GO na zdjęciach pomyślałam, że to będzie taka mniejsza, „torebkowa” wersja produktu, który już doskonale znam. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że Womanizer 2GO wcale nie jest wielkości pomadki! Wręcz przeciwnie, jest całkiem spory.

Prezentuje się zdecydowanie lepiej niż poprzednie modele, choć osobiście wolałabym jednak bardziej neutralny kształt. Zapakowany jest w minimalistyczne, biało-złote pudełko, w środku znajdziemy także ładowarkę USB i dodatkową nakładkę w większym rozmiarze, którą możemy wymienić z tą aktualnie znajdującą się na produkcie. Mniejsza przeznaczona jest dla kobiet posiadających przeciętnej i małej wielkości łechtaczkę, a dodatkowa dla kobiet, których łechtaczka jest większa. Zarówno jedne jak i drugie można osobno dokupić, co uważam za świetne rozwiązanie, bo moją prawie zjadł kot! Drobny minus – brakuje woreczka do przechowywania gadżetu.

Prosty i wygodny

Womanizer 2GO dobrze leży w dłoni, jednak osobiście uważam, że przycisk sterujący sprawdziłby się lepiej gdyby nie był na spodzie, ale zapewne chodziło tu o estetykę.

Biały masażer Womanizer 2GO leży oparty na nasadce, na której wierzchu widać literę "W".Sama obsługa jest banalnie prosta. Do dyspozycji jest tylko jeden przycisk, który jest zarówno włącznikiem i służy do zmiany prędkości. Do wyboru mamy 6 trybów, z czego dwa ostatnie są już dla mnie za mocne i drażnią łechtaczkę. Myślę za to, że mogą się świetnie sprawdzić u kobiet mniej wrażliwych lub lubiących bardzo mocną stymulację.

Plusy i minusy

Minus jest taki, że wybierając dany tryb nie możemy zwolnić i wrócić do poprzedniego. Możemy jedynie wejść na mocniejsze obroty, a gdy te się skończą to zacząć znowu od najniższych. Bywa to kłopotliwe, gdy jest się tuż przed orgazmem i chcąc zwolnić trzeba najpierw włączyć jeszcze mocniejsze ssanie lub odsunąć gadżet od łechtaczki. Nie oznacza to oczywiście, że Womanizer 2GO nie działa, bo działa jak należy i zapewnia kosmiczne orgazmy, ale czasem trochę za szybko 😉 Można go również używać w parze, ale ze względu na swój kształt trzeba go trzymać pod odpowiednim kątem, co nie w każdej pozycji jest wygodne. Za to świetnie się sprawdza przy stymulacji sutków lub wędzidełka. No i ma jeszcze jedną, sporą zaletę, jest wodoodporny. Oznacza to, że fanki zabaw w wannie będą go mogły zabrać razem ze sobą do kąpieli, maksymalnie na 30 minut.

Orgazm gwarantowany

Gdybym miała jeszcze raz wybierać to pewnie zdecydowałabym się na model z bardziej rozbudowanym panelem sterowania. Wynika to z tego, że mój pierwszy Womanizer miał właśnie taki i po prostu się do niego przyzwyczaiłam. Nie zmienia to jednak faktu, że Womanizer 2GO spełnia obietnicę o gwarantowanych orgazmach. Jeśli macie ochotę na nowe doświadczenia i lubicie stymulację łechtaczki (hej, a kto nie lubi?!) to myślę, że na dziś jest to jeden z najlepszych produktów na rynku.

AKTUALIZACJA

Masażer bezdotykowy Womanizer w wersji 2GO nie jest już dostępny w sprzedaży.

Avatar photo

O autorce:

Natalia Trybus

Nazywam się Natalia Trybus i jestem edukatorką seksualną. Dla sklepu Secret Delivery tworzę cykl poradników „Wiedza o gadżetach”, w którym piszę o tym na co zwracać uwagę przy zakupie zabawek erotycznych oraz radzę, jak dobrać odpowiednie dla siebie produkty. Na blogu sklepu dzielę się z Wami także moimi recenzjami gadżetów. Moją misją jest przekazywanie wiedzy i pozytywnego podejścia do seksualności. Możecie mnie również znać z mojego kanału na YouTube „Pink Candy” poświęconego edukacji seksualnej, który prowadzę od 2015 roku.