Charming Smile liliowy wibrator punktu G – prawdziwa petarda od Satisfyer

Avatar photo
Autorka:
11.12.2019 · Czas czytania: 5 min
Dłonie trzymają nieduży wibrator punktu G Satisfyer Charming Smile.Dłonie trzymają nieduży wibrator punktu G Satisfyer Charming Smile.

Większość kobiet z mojego otoczenia, coraz chętniej mówi o swojej sferze seksualnej. I szczerze mówiąc – niesamowicie mnie to cieszy. Ponieważ im mniej krępujemy się komunikować swoje potrzeby, tym większa jest szansa na udane stosunki z drugą połówką. I to z prawdziwym orgazmem, a nie tym udawanym.

Kolejnym krokiem, który dla świadomych pań jest oczywisty i konieczny do osiągnięcia spełnienia, jest gra wstępna. Dlaczego zaznaczam, że świadomych? Ponieważ druga duża połowa płci pięknej może mieć problemy z dochodzeniem, ponieważ nie wie jak. A skoro nie wie jak, to w znacznej mierze oznacza, że nie zna własnego ciała. Więc w tym wypadku zapraszam do chwili relaksu w miękkiej pościeli.

Gra wstępna – kość niezgody między płciami?

Ale teraz wrócę do tak zwanego prologu stosunku, na dźwięk, którego mężczyźni wśród kolegów wywracają oczami. (Natomiast przy nowo poznanych partnerkach, zapewniają, że to ich ulubiona część zbliżenia.) Kiedy zrozumiemy, że potrzebujemy odpowiedniego kontekstu, aby dać sobie dobre podłoże do spełnienia, ponownie szukamy dziury w całym.

Bo czemu tyle musi to trwać? Przecież widzimy, że nasz partner chciałby już zacząć! Najczęściej wtedy ulegamy – przecież jakoś to będzie. I albo stosunek trwa za długo dla naszego faceta, i ten zdąży dojść i się zmęczyć, a my usilnie odbijamy sobie w samej penetracji grę wstępną. Albo udajemy, że też jesteśmy po! A to już prosta droga do pożegnania się z orgazmem na zawsze. Bo żadna z nas nie chce usłyszeć od chłopaka „Chyba Cię już nie podniecam, bo kiedyś to szybciej dochodziłaś…” To teraz szczerze, czy któraś z Was przyznała się partnerowi do udawania orgazmów? I nie mówię tu o momencie kłótni i rozstania. No właśnie, to dopiero ciężki orzech do zgryzienia.

Chcę Wam opowiedzieć o prawdziwej petardzie od marki Satisfyer. Chociaż o samej firmie mogłabym rozwodzić się godzinami. To właśnie ich produkty, zastąpiły moją wielką miłość do masażera Moon Vibe od Rianne S.

Albo orgazm, albo szybki numerek?

A co z tak zwanymi szybkimi numerkami? Czy to faktycznie musi być moment tylko dla naszego faceta? Bo w końcu masz 12 minut, żeby ubrać się, uczesać i jeszcze dojść na autobus do pracy, a gdzie tu jeszcze czas na orgazm?

Na białym tle wibrator Satisfyer Charming Smile w kolorze liliowym z trzonem zakrzywionym na końcu i białym uchwytem.A z drugiej strony, znacie to uczucie, gdy tak bardzo chce Wam się seksu wraz z finałem, jesteście w stanie myśleć tylko o łóżku i napalonym partnerze, który nadal na pewno w nim jest? I dosłownie robi Wam się mokro między nogami… a do wyjścia z firmy zostało jeszcze osiem godzin, bo dopiero co do niej dotarłyście. Byłam na szczęście tylko parę razy w takiej sytuacji, ale serdecznie nie polecam.

Więc jak pogodzić konieczność gry wstępnej na którą potrzebujesz czasu, z całkowitym jego brakiem, a coraz to bardziej rosnącą chęcią na szczytowanie? Sytuacja bez wyjścia? Na szczęście nie. A przynajmniej, nie dla 70% kobiet, które dochodzą poprzez stymulację łechtaczki. Właśnie w takich momentach przypominam sobie, za co i jak mocno kocham moje małe centrum dowodzenia, między swoimi nogami.

Chcę Wam opowiedzieć o prawdziwej petardzie od marki Satisfyer. Chociaż o samej firmie mogłabym rozwodzić się godzinami. To właśnie ich produkty, zastąpiły moją wielką miłość do masażera Moon Vibe od Rianne S (zobacz recenzję), a myślałam, że to niemożliwe. Mam już dwa gadżety tej marki i oba są idealne. Pierwszym z nich był Petting Hippo, a drugim, o którym Wam dziś opowiem, jest Charming Smile wibrator punktu G. Oj i jak nazwa „Czarujący uśmiech” do niego pasuje.

Pierwsze wrażenia z Satisfyer Charming Smile

Ale nim zacznę dalej rozpływać się nad samym gadżetem to muszę zwrócić Waszą uwagę, na coś czego nie mogę przeboleć! Charming Smile przychodzi do nas w dużym, prostokątnym, różowym kartoniku. W tle widać ciemniejszy zarys bardzo szczęśliwej kobiety. Przez ręce przeszło mi parę opakowań Satisfyera z kolekcji Vibe i każdy wyglądał tak samo. Jedyną różnicą były inne motywy kolorystyczne. I każdy z nich był… brzydki. A wręcz tandetny! I nie przesadzam. To jakby porównać sexshop z dawnych lat, który kojarzył nam się bardziej z samotnymi onanistami, niż z miejscem stworzonym w imię kobiecej rozkoszy! Jedyne co jest w tym pudełku w miarę w porządku, jest to, że wzdłuż niego narysowana jest biała strzałka wskazująca długość gadżetu.

Do opakowania zaliczam również wnętrze. Czyli plastikową podstawkę, którą wyrzucasz zaraz po wyjęciu. Bo najczęściej po dwóch wysunięciach już jest cała pomięta i do niczego się nie nadaje. Serio nie żartuję. Gdybym miała wybierać wibrator po pudełku, nigdy w życiu bym nie sięgnęła po tę firmę. Oczywiście, w środku kartonika znajdziemy również instrukcję obsługi, ale to jedna z tych książeczek, które z góry przeznaczam na spalenie. Głównie dlatego, że gadżet w sam w sobie jest niesamowicie intuicyjny, ale też dlatego, że nie zbieram makulatury.

Wygodna budowa i sterowanie

No dobra, to teraz ta dużo przyjemniejsza część. Czytając opis internetowy, Charming Smile jest określany jako „mały wibrator”. I bardzo się z tym nie zgodzę. Głównie dlatego, że w mojej opinii ma on zawyżony rozmiar. Długość całkowita gadżetu, to prawie 19 centymetrów, w tym 9 centymetrów to wymiar użytkowy.

Dłoń wyłaniająca się spośród dużych liści trzyma wibrator punktu G Satisfyer Charming Smile.

Jako że jest dedykowany do punktu G, górna część wibratora jest większa i lekko zagięta. Znajdziemy w niej umieszczony pierwszy z dwóch silniczków, który potrafi zdziałać cuda. Drugi jest umieszczony u podstawy. Dwa motorki napędowe na dziewięć centymetrów – musicie przyznać, że to robi wrażenie.

Wibrator zakończony jest uchwytem z dziurką, co ułatwia trzymanie go, szczególnie gdy zaczyna robić się bardzo mokro. Możecie się śmiać, ale mi wielokrotnie masażery łechtaczki wypadały z rąk, gdy przesadziłam z lubrykantem.

W rączce zainstalowany jest panel sterujący, który składa się z trzech przycisków. To również jeden z nielicznych gadżetów jakie mam w swojej kolekcji, gdzie można wrócić do poprzedniej intensywności, gdy okaże się ona dla nas za duża. A o to wcale nie trudno w tym przypadku. Mamy do dyspozycji 12 trybów, które dzielą się po równo na 6 poziomów dynamiczności i 6 rytmów.

Magnetyczna ładowarka i wodoodporność

Na rączce Charming Smile znajdziemy dwa małe magnetyczne kółeczka, do których doczepia się kabelek od ładowarki. I lepiej go nie zgubić ani nie zniszczyć, bo po raz pierwszy w życiu widziałam taki przewód. 

Liliowy wibrator Satisfyer Charming Smile i różowe, szklane dildo Miss V Cupid leżą wśród ozdobnych połówek cytrusów.

Natomiast ten niestandardowy sposób zasilania gwarantuje 100% wodoodporność, w którą byłam w stanie uwierzyć. W przypadku np. Moon Vibe od Rianne S, mieliśmy cienki szpikulec, który wkładaliśmy w malutką dziurkę w tworzywie. Natomiast mimo zapewnień producenta, że woda tam się nie dostanie, miałam spore problemy, żeby przełamać się przed swobodnym umyciem jej pod zlewem, a co dopiero mówić o zabraniu jej pod prysznic czy do kąpieli. W tym przypadku problem całkowicie znika.

Dodatkowym plusem jest to, że naprawdę szybko się ładuje, a zasilacz długo trzyma. Na tyle długo, że czasami zapomina się, że warto byłoby podłączyć ją do prądu… i rozładowuje się w najgorszym możliwym momencie. Znacie ten ból?

Mięciutki silikon i silne wibracje

Charming Smile jest wykonany z bardzo miękkiego i wręcz elastycznego silikonu. No i w przeciwieństwie do własnego opakowania, jest naprawdę ładny i kobiecy. Mamy co prawda jeden kolor do wyboru – wrzosowy, z białymi i srebrnymi wstawkami. Ale ciężko jest mi sobie wyobrazić, że którejkolwiek z pań wizualnie mógłby nie przypaść do gustu.

Odkąd Charming Smile znalazł się w moich rękach, to dosłownie go z nich nie wypuszczam. Zastąpił moje dotychczasowe gadżety i w ciągu ostatniego miesiąca, odwiedził razem ze mną nie tylko pomieszczenia w całym mieszkaniu, ale nawet jezioro i jedno wesele.

No ale, ale! Mówiłam o szybkich numerkach i co do tego ma wibrator do punktu G? No właśnie więcej niż może się wydawać! Wystarczy go włączyć, i poczuć siłę tych wibracji. Pierwszy stopień w nim, to jak co najmniej trzeci poziom w każdym innym wibratorze. Przy drugim, daje już czadu. A przy trzecim, osobiście nie raz sama przypadkiem zrobiłam sobie wytrysk. Także, z pewnością jest to coś co warto poczuć na sobie. Przez silniczek umieszczony w główce bardzo intensywnie stymuluje łechtaczkę. Więc gdy następnym razem mamy 12 minut na wszystko, to w 5 minut w pozycji na pieska, gdy partner zajmuje się nami od tyłu, my możemy swobodnie stymulować nasze centrum rozkoszy. A orgazm przychodzi szybciej niż można byłoby się spodziewać. Jak to mawia dzisiejsza młodzież: potwierdzone info!  I polecam taką szybką przyjemność, szczególnie w poniedziałkowe poranki!

Pełen komfort i niezwykła moc

Na koniec dodam jeszcze o wygodzie gadżetu od firmy Satisfyer. Tak jak wcześniej wspomniałam – nie wyślizguje się z ręki, tak jak masażer, gdy robi się mokro. Do tego jest na tyle długi, że rękę można oprzeć o łóżko pod sobą, więc nie zacznie nam omdlewać. Ostatnim pluso-minusem jest to, że w tym momencie, nasz partner nie dotyka członkiem wibratora. Wiadomo, jednym panom się może spodobać odrobina pozytywnych wibracji. Natomiast mój obecny partner, woli abym takie dodatki zachowała dla siebie. A miał z tym problem chociażby przy Moon Vibe.

Odkąd Charming Smile znalazł się w moich rękach, to dosłownie go z nich nie wypuszczam. Zastąpił moje dotychczasowe gadżety i w ciągu ostatniego miesiąca, odwiedził razem ze mną nie tylko pomieszczenia w całym mieszkaniu, ale nawet jezioro i jedno wesele. Zdecydowanie polecam sprawdzić i poczuć na sobie tę moc!

Zaciekawiła Cię recenzja? Przyjrzyj się zdjęciom i szczegółom wibratora Charming Smile w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Karolina

Witajcie, z tej strony Karolina. Od zawsze pasjonował mnie temat relacji międzyludzkich, szczególnie pod względem tworzenia erotycznego napięcia. Promuję również zdrowe podejście do seksualności oraz bezwarunkową miłość i szacunek do własnego ciała, czym mam nadzieję was zarażać.