Pjur Med Vegan Glide lubrykant dla weganek i wegan

Avatar photo
Autorka:
06.05.2019 · Czas czytania: 3 min
Buteleczka lubrykantu Pjur Med Vegan Glide i fioletowy kwiat leżą obok opakowania na drewnianej podstawce przy oknie.Buteleczka lubrykantu Pjur Med Vegan Glide i fioletowy kwiat leżą obok opakowania na drewnianej podstawce przy oknie.

Swój pierwszy w życiu lubrykant kupiłam w bardzo konkretnym celu – do aplikacji kulek gejszy, swojego (ówcześnie) jedynego gadżetu erotycznego. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby wykorzystać go podczas seksu, wydawało mi się to całkowicie zbędne – przecież nigdy nie miałam problemu z nawilżeniem pochwy, seks nie sprawiał mi bólu czy dyskomfortu.

Lubrykant? Nie ma co czekać z zakupem!

Jednak przy dłuższej zabawie w łóżku bywały momenty, kiedy tej lubrykacji było mniej niż lubię. Wiedziałam, że to jest naturalne i założyłam, że tak po prostu musi być i nic z tym nie zrobię. Moja koleżanka kiedyś powiedziała: „Przecież ślina wystarczy, po co kombinować”. A ja się z tym teraz bardzo mocno nie zgadzam!

Biało-zielona buteleczka lubrykantu Pjur Med Vegan Glide z rysunkiem liścia stoi obok kartonika o tym samym designie.Właśnie warto kombinować, warto komunikować swoje pomysły i potrzeby partnerowi lub partnerce i warto fantazje wprowadzać w życie, zaczynając chociażby od takich drobnych elementów jak lubrykant.

Zwykła ciekawość popchnęła mnie do spróbowania i… żałuję, że nie zdecydowałam się na to wcześniej! Teraz polecam każdemu, komu tylko mam okazję i sama nie wyobrażam sobie bez żelu nawilżającego dużej części zabaw łóżkowych, zarówno tych solo jak i w parze. Jeśli jeszcze nie miałaś (lub miałeś) okazji wypróbować na własnej skórze to nie ma na co czekać.

Delikatny, wegański skład

Ostatnio miałam okazję przetestować lubrykant Pjur Med Vegan Glide. Markę Pjur znam od dawna i bardzo lubię ich produkty, ale ten konkretny żel nawilżający znalazł się w moich rękach po raz pierwszy. Posiada on znak Vegan Society, więc można być spokojnym, że produkt jest nietestowany na zwierzętach i nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego. Ponadto skład wolny jest od parabenów, substancji zapachowych, gliceryny i konserwantów, co na pewno ucieszy wszystkich alergików i osoby z bardzo wrażliwą skórą. Nie znajdziemy tam również żadnych olejów, dzięki czemu nie ma przeciwwskazań w stosowaniu go z każdym rodzajem prezerwatyw. Można go również bezpiecznie używać ze wszystkimi gadżetami erotycznymi, ponieważ bazą tego wegańskiego lubrykantu jest woda.

Lubrykant ten nie posiada żadnego smaku ani zapachu, co w moich oczach jest olbrzymią zaletą, bo bardzo lubię naturalny zapach seksu i nie chciałabym go w żaden sposób zagłuszać.

Przyjemność i wygoda

Żel przychodzi do nas w zamkniętym kartoniku, więc mamy pewność, że nikt przed nami go nie odkręcał. Moim zdaniem jest to wyjątkowo istotne przy produktach przeznaczonych do użytku w okolicach intymnych. Do opakowania dołączona jest ulotka ze wszystkimi dostępnymi w serii Pjur Med lubrykantami oraz krótkim opisem marki.

Dłoń trzyma buteleczkę lubrykantu Pjur Med Vegan Glide. W tle widać drewnianą podstawkę i oraz fioletowe i liliowe kwiaty.

Bardzo polubiłam się z żelem Pjur Med Vegan Glide. Nawilżenie utrzymuje się naprawdę długo, a jednocześnie nie lepi się ani nie roluje przy wysychaniu. Nie posiada również żadnego smaku ani zapachu, co w moich oczach jest olbrzymią zaletą, bo bardzo lubię naturalny zapach seksu i nie chciałabym go w żaden sposób zagłuszać. Sprawdza się zarówno przy penetracji, jak i masażu łechtaczki, stymulacji sutków, odbytu i właściwie wszystkich zabawach łóżkowych, na jakie mamy ochotę. Nie zostawia śladów na pościeli i z łatwością można go z siebie spłukać, nawet przy pomocy samej ciepłej wody. Mimo, że konsystencję ma odrobinę rzadszą niż inne żele intymne, które testowałam, to nie zwróciłam uwagi, żeby trzeba go było nakładać więcej.

Opakowanie dla ostrożnych

Moim zdaniem największym minusem lubrykantów marki Pjur jest opakowanie. Odkręcana buteleczka jest niewygodna, próba nałożenia (lub dołożenia kolejnej) porcji po ciemku, podczas seksu potrafi wybić z rytmu. Do otwarcia produktu i wymierzenia odpowiedniej ilości żelu praktycznie niezbędne są dwie ręce (chociaż niekoniecznie obie muszą należeć do tej samej osoby 😉 ). 

Przezroczysty lubrykant spływa po wierzchu dłoni.

I mimo, że dla mnie i mojego partnera taka sytuacja jest źródłem śmiechu i żartów sytuacyjnych (i tak polecam podchodzić do wszystkich łóżkowych nieporozumień), wyobrażam sobie, że niektórzy mogą się poczuć niezręcznie i być skrępowani.

Ja znalazłam na to sposób – swoje lubrykanty przelewam do odkażonego pojemnika z pompką (można takie kupić w każdej drogerii na dziale z miniaturkami podróżnymi). Łatwo się dozuje, nic nie trzeba odkręcać, a do obsługi wystarczy jedna ręka – taki system sprawdza się u mnie idealnie.

Wodny lubrykant na różne okazje

Ze względu na to, że Pjur Med Vegan Glide jest na bazie wody i bardzo łatwo się spłukuje, nie sprawdza się on najlepiej pod prysznicem czy w wannie. Taka jest specyfika wszystkich lubrykantów tego typu, więc do wodnych zabaw lepiej wybrać lubrykant silikonowy lub hybrydowy.

Pjur Med Vegan Glide ma bardzo szeroki zakres zastosowań. Można go używać do aplikacji kubeczka menstruacyjnego, tamponu czy kulek gejszy. Świetnie sprawdza się podczas masturbacji, pettingu i każdego rodzaju seksu. Zapewnia ulgę przy suchości pochwy. Moim zdaniem lubrykant powinien być obowiązkowym wyposażeniem toaletki czy stolika nocnego i myślę, że wybierając markę Pjur nikt się nie rozczaruje.

Po lekturze masz ochotę na zakupy? Wegański lubrykant Pjur znajdziesz w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Karo

Cześć, tu Karo. Kocham podróże, jedzenie, książki i ładne rzeczy. Jak tylko mogę to pomagam ludziom i odczarowuję stereotypy na temat kobiet i feministek.