Seria gadżetów Satisfyer Pro czyli połączenie funkcji ssania i wibracji 

Avatar photo
Autorka:
05.03.2018 · Czas czytania: 5 min
Dłonie trzymają białe pudełko wyłożone jasnoróżową bibułą. W jego środku leży wibrator króliczek Satisfyer Pro + G-Spot.Dłonie trzymają białe pudełko wyłożone jasnoróżową bibułą. W jego środku leży wibrator króliczek Satisfyer Pro + G-Spot.

Satisfyer – niemiecka marka produkująca gadżety z funkcją bezdotykowej stymulacji łechtaczki. Mówiąc prościej są to gadżety, które ssą, dosłownie! Spora część produktów marki była mi już znana z mojej wcześniejszej pracy, ale nigdy żadnego sobie nie sprawiłam. Byłam fanką Womanizera, a Satisfyer wydawał mi się jedynie tańszym odpowiednikiem stosującym podobną technologię, więc nie czułam potrzeby posiadania czegoś podobnego.

Jednak gdy przedstawicielka marki zaproponowała mi przetestowanie nowych produktów, które oprócz ssania zostały wyposażone także w wibracje, to z uznaniem pokiwałam głową. Zanosiło się na zupełnie nowe doznania, czyli coś co bardzo lubię. W przesyłce znalazłam trzy produkty: masażer łechtaczki Satisfyer Pro 1+, wibrator króliczek Satisfyer Pro + G-Spot i wibrator dla par Satisfyer Pro 4 Couples.

Design robiący wrażenie

Pierwsze wrażenie to oczywiście opakowania. Minimalistyczne, w kolorystyce nawiązującej do samych produktów. Podoba mi się, że twórcy informację o nowej technologii przedstawili w małym, różowym polu, a nie wielkimi literami na pół pudełka.

Białe opakowania ze zdjęciami gadżetów Satisfyer: Pro 1+, Pro + G-Spot i Pro 4 Couples leżą na szarym tle obok tulipanów.

Cechy, które łączą wszystkie produkty, poza funkcją ssania i wibracji, to oczywiście biało-różowa kolorystyka. Każdy z modeli posiada również magnetyczną ładowarkę w komplecie. Wszystkie są wykonane z silikonu, który jest materiałem nieporowatym, nie zawiera ftlanów i jest całkowicie bezpieczny dla ciała. Dodając do tego 10 trybów wibracji i 11 poziomów natężenia funkcji ssania, można uzyskać naprawdę wiele kombinacji. Fanki zabaw w wodzie na pewno ucieszy fakt, że gadżety są wodoodporne. Szkoda, że producent nie pomyślał o dołączeniu woreczka do przechowywania dla każdego produktu, bo nie każdy lubi zostawiać gadżety w pudełku. Jeśli chodzi zaś o działanie i pozostałe cechy, to każdy z tych modeli różni się na tyle od pozostałych, że postanowiłam opisać je osobno.

Masażer łechtaczki Satisfyer Pro 1+

Na pierwszy ogień wzięłam masażer łechtaczki Satisfyer Pro 1+. Mając za sobą doświadczenia z Womanizerem (zobacz recenzje), uznałam że w minimalnym stopniu wiem czego mogę się spodziewać.

Jednoczesne ssanie i wibracje to są zupełnie nowe doznania! Niesamowite jest to, jak poprzez włączanie lub wyłączanie obu funkcji w różnych kombinacjach możemy doświadczać całego spektrum przyjemności.

Poręczna budowa i komfortowe sterowanie

Model swoim kształtem przypomina bumerang – taka była moja pierwsza myśl po wyjęciu go z pudełka. Sprawia to, że jest bardzo wygodny w użyciu i ergonomiczny, bo nie trzeba sięgać daleko do panelu sterowania.

Dłoń trzyma dość duży bezdotykowy masażer łechtaczki Satisfyer Pro 1+. Pod nimi na szarym tle leżą trzy białe tulipany.

Świetnie leży też w dłoni, nie wyślizguje się nawet jeśli znajdzie się na nim lubrykant. Na panelu znajdziemy cztery przyciski służące do sterowania gadżetem. Pierwszy z nich uruchamia funkcję ssania. Za pomocą „+” i „-” możemy zmniejszyć lub zwiększyć jej natężenie. Przycisk z „falą” uruchamia wibracje, a każde kolejne naciśnięcie zmienia tryb. Końcówka jest naprawdę dobrze wyprofilowana i świetnie przylega do łechtaczki. Po uruchomieniu jedyne co trzeba zrobić to wygodnie się ułożyć, trzymać Satisfyer we właściwym miejscu, a reszta dzieje się sama. Uwierzcie mi, dzieje się magia!

Moc trybów do wyboru

Zabawę z Satisfyer Pro 1+ rozpoczęłam od tego, co już znam, czyli funkcji ssania. Początkowe tryby są bardzo delikatne, idealne na rozbudzenie. Najbardziej polubiłam ssanie na poziomie 5-7, wyższe tryby są już dla mnie za mocne. Może nie tyle drażniące, ale jeśli nie chcę wymuszonego orgazmu w 30 sekund to wolę je omijać. Postanowiłam uruchomić dodatkowe wibracje i przekonać się czy poczuję różnicę. No i muszę przyznać, że jednoczesne ssanie i wibracje to są zupełnie nowe doznania! Czasem mam wrażenie, że to aż za dużo dobra jednocześnie! Niesamowite jest to, jak poprzez włączanie lub wyłączanie obu funkcji w różnych kombinacjach możemy doświadczać całego spektrum przyjemności. Jeśli lubicie pieszczoty łechtaczki, ale poprzednie modele was nie przekonały to dajcie Satisfyerowi drugą szansę! Dodam, że jednoczesne połączeniu ssania i wibracji dobrze sprawdza się też przy stymulacji sutków.

Satisfyer Pro 1+, pod warunkiem, że idealnie przylega do łechtaczki, jest dość cichy. Głośność minimalnie wzrasta po uruchomieniu wibracji.

Do uważnych zabaw solo

Po tych wszystkich zachwytach muszę jednak wspomnieć o dwóch drobnych minusach. Uruchamiając tryb wibracji otrzymujemy automatycznie następującą kolejność: mocna, średnia, słaba. Dlaczego? Czy nie lepiej byłoby zrobić kolejność odwrotną, jak w większości gadżetów? Oczywiście idzie się do tego przyzwyczaić i tuż po włączeniu wibracji szybko kliknąć dwa razy, aby przejść na wolniejsze obroty, ale po pierwszym uruchomieniu moja łechtaczka niemal zdrętwiała! Druga sprawa to kształt, który świetnie umożliwia zabawę solo, ale już nie koniecznie sprawdzi się w większości pozycji podczas stosunku.

Wibrator króliczek Satisfyer Pro + G-Spot

Satisfyer Pro + G-Spot to gadżet, który najbardziej mnie zaciekawił. Bardzo lubię wibratory króliczki, a Satisfyer właśnie stworzył swojego pierwszego „króliczka” z funkcją ssania!

Wygodne przyciski i kształt

W przypadku tego gadżetu sterujemy za pomocą trzech przycisków. Znak „fali” podobnie jak w Satisfyer Pro 1+ uruchamia wibracje, a każde kolejne przyciśnięcie zmienia ich tryb.

Biały króliczek Satisfyer Pro + G-Spot z bezdotykową końcówką do stymulacji łechtaczki leży na szarym tle wśród tulipanów.

Pozostałe dwa przyciski służą do uruchomienia funkcji ssania oraz zwiększania i zmniejszania jej natężenia.

Cześć pochwowa jest całkiem spora, zwłaszcza w końcowej części, gdzie znajduje się dodatkowe wybrzuszenie. Idealnie trafia w strefę punktu G i daje uczucie przyjemnego wypełnienia.

Gadżet jest też bardzo łatwy w utrzymaniu czystości, wystarczy pianka lub spray antybakteryjny i przetarcie ręcznikiem papierowym.

Głębokie wibracje

Wibracje Satisfyer Pro + G-Spot jak na produkt z tej półki cenowej są naprawdę mocne i głębokie. Świetnie sprawdzają się także do stymulacji samej łechtaczki. Przy tradycyjnym użyciu, połączenie wibracji i ssania to jest totalny odlot! Bardzo cieszy mnie również fakt, że w każdej chwili można wyłączyć jedną z funkcji. Dzięki temu tuż przed orgazmem mogłam zrezygnować z wibracji, bo było to dla mnie zbyt intensywne przeżycie.

Konieczne dopasowanie

Podczas zabawy należy się dobrze i wygodnie ułożyć, ponieważ manewrowanie wibratorem Satisfyer Pro + G-Spot w trakcie bywa kłopotliwe. Cześć ssąca musi idealnie trafiać w łechtaczkę, a z racji tego, że nie jest giętka to przy każdym poruszeniu gadżetem lekko się przesuwa. I o ile mi ta część pasowała idealnie, to nie wiem czy w przypadku kobiet zbudowanych nieco inaczej, nie będzie problemu z takim dopasowaniem.

Wibrator dla par Satisfyer Pro 4 Couples

No i pora na gadżet, który ma służyć parom i sprawiać przyjemność obojgu parterom. Satisfyer Pro 4 Couples został zaprojektowany w taki sposób, aby część ssąca przylegała do łechtaczki, a część wibrująca znalazła się w pochwie tak, aby pod nią mógł się jeszcze znaleźć penis partnera. Panel sterujący ma w tym przypadku cztery przyciski i działa podobnie jak w Satisfyer Pro 1+. Pierwszy z nich uruchamia funkcję ssania. Za pomocą „+” i „-” możemy zmniejszyć lub zwiększyć jej natężenie. Przycisk z „falą” uruchamia wibracje, a każde kolejne naciśnięcie zmienia tryb.

Super pomysł

W teorii zapowiadało się super, ale niestety w praktyce było już gorzej. Począwszy od części wibrującej, która jest dłuższa i nieco grubsza niż w znanych mi modelach wibratorów dla par We-Vibe (zobacz recenzję).

Dłoń trzyma wibrator dla par Satisfyer Pro 4 Couples z bezdotykową częścią. Pod nimi na szarym tle leżą trzy białe tulipany.

Użycie w zabawie zarówno gadżetu jak i penisa było nieco kłopotliwe i wymagało sporej ilości dodatkowego lubrykantu. Oczywiście w tej kwestii może chodzić po prostu o budowę ciała, a nie o sam gadżet.

Nieidealne wykonanie

Najwięcej zastrzeżeń mam jednak do części łechtaczkowej. Po pierwsze, aby funkcja ssania spełniała swoje zadanie musi ona idealnie przylegać, co niestety przy seksie i jakichkolwiek szybszych ruchach jest niemożliwe, chyba że pomożemy sobie dłonią. Po drugie ta część jest na tyle duża, że w pozycjach, kiedy partner był nade mną i dociskał swoje ciało do mojego, czułam ból, bo gadżet się we mnie wbijał. Podobnie było, gdy leżałam na brzuchu.

Przyjemność pod pewnym warunkiem

Jedyna pozycja, przy której faktycznie odczuwałam przyjemność z dodatkowej stymulacji Satisfyer Pro 4 Couples to leżenie na łyżeczki i delikatne, powolne ruchy. Leniwy seks, ale zdecydowanie duża dawka przyjemności! Wszystkie problemy znikają, kiedy używa się gadżetu do samotnej zabawy, wtedy można się nim naprawdę w pełni nacieszyć. I jeśli będę po niego sięgać, to tylko w takim celu.

Ssanie + wibracje? Jestem na tak!

Połączenie funkcji ssania i wibracji to zupełnie nowy rodzaj doświadczeń, dla mnie wyjątkowo przyjemnych. Myślę, że na ten moment Satisfyer jest jedną z najszybciej rozwijających się marek gadżetów erotycznych i zapewne jeszcze wielokrotnie nas zaskoczy. Nie każdy produkt od początku jest doskonały, ale firma już nie raz pokazała, że bierze sobie do serca uwagi klientów więc na pewno czeka nas jeszcze sporo wspólnych przyjemności.

Zaciekawiła Cię recenzja? Sprawdź dokładne informacje o produktach Satisfyer Pro w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Natalia Trybus

Nazywam się Natalia Trybus i jestem edukatorką seksualną. Dla sklepu Secret Delivery tworzę cykl poradników „Wiedza o gadżetach”, w którym piszę o tym na co zwracać uwagę przy zakupie zabawek erotycznych oraz radzę, jak dobrać odpowiednie dla siebie produkty. Na blogu sklepu dzielę się z Wami także moimi recenzjami gadżetów. Moją misją jest przekazywanie wiedzy i pozytywnego podejścia do seksualności. Możecie mnie również znać z mojego kanału na YouTube „Pink Candy” poświęconego edukacji seksualnej, który prowadzę od 2015 roku.