Moqqa Reef by We-Vibe budżetowa wersja wibratora dla par

Avatar photo
Autorka:
05.02.2019 · Czas czytania: 3 min
Na książce o tytule "Objects of desire" leży czerwony wibrator dla par Moqqa Reef by We-Vibe i jego opakowanie.Na książce o tytule "Objects of desire" leży czerwony wibrator dla par Moqqa Reef by We-Vibe i jego opakowanie.

Reef, owoc współpracy marek Moqqa i We-Vibe, to pierwszy wibrator dla par, jakiego zdarzyło mi się używać. Pisząc o nim, nie sposób nie wspomnieć o tym, że We-Vibe to producent najpopularniejszych wibratorów tego typu. Reef stanowi znacznie prostszy odpowiednik modeli We- Vibe: Unite, Match czy Sync, jest także tańszy, przez co wpisuje się w misję marki Moqqa, która specjalizuje się w dostępnych cenowo gadżetach dla początkujących.

Pierwsze wrażenia

Na pierwszy rzut oka Reef nie odbiega designem od bardziej zaawansowanych wibratorów dla par. Ma piękny czerwono-różowy kolor. Zgodnie z nazwą gadżetu („reef” – „rafa”), można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że to kolor koralowy. Zapakowany jest w seledynowe pudełko charakterystyczne dla gadżetów marki Moqqa, które, dzięki widocznym na nim opisom, jest jednocześnie wprowadzeniem do instrukcji obsługi. To estetyczne opakowanie sprawia, że Reef idealnie nadaje się na prezent. Szkoda tylko, że nie dołączono do niego woreczka do wygodniejszego przechowywania, ale z drugiej strony, przez to jestem zmuszona zachować to urocze pudełko.

Reef ma piękny czerwono-różowy kolor. Zgodnie z nazwą gadżetu („reef” – „rafa”), można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że to kolor koralowy.

Wibrator dla par Moqqa Reef w kształcie spłaszczonej litery C ze srebrną obręczą i napisem "We-Vibe" na większym ramieniu.Wibrator jest pokryty silikonem, więc można go używać z lubrykantami na bazie wody. Jest też dość cichy, dzięki czemu nie powinien przeszkadzać wstydliwym użytkownikom. Instrukcję obsługi urządzenia lepiej się czyta po niemiecku i angielsku, na polski jest przetłumaczona trochę koślawo, np. zamiast “responsible disposal” mamy “wyzbywanie się”, a zamiast “lubricants” – “środki smarujące”.

Odporność na zachlapania

O ile wygląd i materiał niezbyt różnią ten wibrator od droższych odpowiedników, to specyfikacja techniczna już tak. Wibrator jest jedynie odporny na zachlapania, instrukcja mówi, by nie zanurzać go w wodzie, o czym zresztą zdarzyło mi się już kilka razy zapomnieć, jako że wszystkie inne gadżety w mojej kolekcji są wodoodporne. Na szczęście, nic złego mu się z tego powodu jeszcze nie stało, ale na pewno warto na to uważać.

Reef jest zasilany jedną baterią AAA, co może być wadą lub zaletą, w zależności od tego, czy zwykle mamy pod ręką zapasowe baterie i pamiętamy o wyjęciu baterii z zabawki, kiedy nie używamy jej przez dłuższy czas. Osobiście, preferowałabym jednak bardziej ekologiczną opcję wbudowanego akumulatora. Dodatkowo, odkręcana końcówka, pod którą kryje się bateria, jest zdecydowanie słabym punktem. W szczelinie pod nakrętką już po kilku użyciach zaczęły się gromadzić resztki lubrykantu, a jeśli chodzi o gadżety erotyczne, uważam, że priorytetem jest to, by dało się je łatwo i efektywnie umyć. W przypadku tej zabawki należy pamiętać, by wyczyścić także brud spod nakrętki.

Jedyny tryb wibracji

Tym, co mnie zaskoczyło najbardziej, jest jeden tryb wibracji, podczas gdy pozostałe modele We-Vibe oferują ich 10 lub więcej. Pierwszy raz spotkałam się z gadżetem, w którym nie da się zmienić intensywności ani trybu wibracji.

Nieduży, czerwony wibrator Moqqa Reef by We-Vibe leży na dłoni. W tle widać biurko, a na nim szkatułkę z drobiazgami.Prawdopodobnie to rozwiązanie wynika z maksymalnego uproszczenia i specyficznego przeznaczenia zabawki: w trakcie seksu z partnerem ciężko byłoby zmieniać tryby, klikając w przycisk umieszczony na wibratorze. W bardziej zaawansowanych modelach ten problem został rozwiązany sterowaniem za pomocą pilota czy aplikacji mobilnej, tutaj, zapewne w celu ograniczenia kosztów produkcji, sterowanie uproszczono do minimum, czyli jednego przycisku włączającego i wyłączającego urządzenie.

Próby i błędy

Jeśli zaś chodzi o użytkowanie, to Reef raczej nie zostanie moją ulubioną zabawką. Kiedy próbowałam go włożyć do pochwy po raz pierwszy, posmarowałam lubrykantem oba końce, przez co gadżet w ogóle nie chciał zostać w środku i wysuwał się z pochwy. Później nauczyłam się, że zostaje na miejscu, jeśli nie ma za dużego poślizgu – w moim przypadku wystarczy naturalna lubrykacja, żeby go włożyć. Poza tym, zewnętrzna końcówka wibratora u mnie sięga za łechtaczkę, opiera się na wzgórku łonowym i w momencie penetracji, kiedy jesteśmy z partnerem zwróceni przodem do siebie, zdarza się, że gadżet boleśnie uciska mi na kość. Dodatkowo, wibrator nie trzyma się na mojej łechtaczce: przesuwa się na bok, w stronę uda, a kiedy partner jest z tyłu, to wibrator niemal nie naciska na łechtaczkę, przez co nie daje mi pożądanych doznań.

Kwestia preferencji

Nie mogę więc powiedzieć, żeby ten wibrator spełnił moje oczekiwania, ale jeśli wierzyć internetowym opiniom, są pary, u których świetnie się sprawdza – wszystko zależy od budowy i preferencji obu osób. Jak najbardziej mogę polecić wypróbowanie Reef jako ciekawe i nietypowe doświadczenie, zwłaszcza jeśli raczej nie korzysta się z wibratorów w parze, a na pierwszy taki gadżet nie chce się wydać fortuny.

Chcesz dowiedzieć się więcej? Szczegółowy opis wibrator dla par Reef sprawdzisz w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Asia Lewicka

Cześć, jestem Asia! Jestem psycholożką, edukatorką seksualną i absolwentką studiów seksuologicznych. W Secret Delivery ubieram w słowa różne treści, dzięki którym pragniemy przybliżać Wam świat gadżetów erotycznych. Na blogu tworzę cykl artykułów „Wiedza o markach”, w którym opowiadam o historii i produktach najciekawszych firm z branży erotycznej. Dzielę się z Wami również moimi recenzjami gadżetów i kosmetyków oraz kontynuuję cykle „Wiedza o gadżetach” i „Seks-porady dla par”, pisząc poradniki dotyczące zabawek i dbania o życie erotyczne w związku.