Fun Factory Volta czyli ruchome płatki do masażu łechtaczki

Avatar photo
Autorka:
28.08.2020 · Czas czytania: 5 min
Na zielonym tle dłoń trzyma duży, ciemnoróżowy masażer łechtaczki Fun Factory Volta z charakterystycznymi płatkami.Na zielonym tle dłoń trzyma duży, ciemnoróżowy masażer łechtaczki Fun Factory Volta z charakterystycznymi płatkami.

Chyba każdy przeglądając produkty na stronie Secret zatrzymał wzrok choć na chwilę na tym dziwnym i drogim wytworze ludzkiej wyobraźni. Ja parę razy się na niego natknęłam i miałam krótką myśl: „To musi być ciekawe”. Dlatego widząc ten wibrator jako propozycję do recenzji pomyślałam: „Sprawdźmy to!”. Tym sposobem masażer Volta trafił do mnie po około dwóch tygodniach od deklaracji napisania o nim recenzji.

Pozwolę sobie w tym miejscu na małą dygresję, bo przesyłka od Secret Delivery trafiła do Paczkomatu wieczorem w Wielki Piątek, kiedy to razem z narzeczonym byliśmy już na wsi u rodziny i wcześniej udało się nam poprosić sąsiada o jej odebranie dla nas. Anonimowość przesyłki od SD daje więc spokój nie tylko wtedy, kiedy myślisz sobie o nieświadomym kurierze, który ją dla ciebie wiezie, ale, jak widać, przydaje się także w awaryjnych sytuacjach.

Gadżet z wyższej półki

Fun Factory to też już, w moim odczuciu, „wyższa półka”, jeśli chodzi o gadżety. Nie miałam dotąd okazji ich sprawdzać, choć mam w kolekcji rzeczy od Svakom i byłam też ciekawa, jak wypadnie porównanie choćby jakościowo.

Masażer łechtaczki Fun Factory Volta z białym uchwytem w kształcie obręczy ze srebrnym wnętrzem i ciemnoróżowymi płatkami.

Volta zapakowany jest w zaskakująco duże pudełko. Proste, bez wydziwiania, nie powala, ale wydaje się trwałe. Tylko że jest właśnie strasznie duże. W zestawie za niebagatelne 4 stówki trafia do nas zatem: wibrator, ładowarka, karta z ostrzeżeniami odnośnie użytkowania, karta z instrukcją użytkowania, w tym grafika z rozpisanymi trybami wibracji oraz jeszcze osobna karteczka z instrukcją blokady panelu sterowania. Światowid raczy wiedzieć, dlaczego to ostatnie nie zawiera się po prostu w tym drugim. Czy producent zakładał, że wyjeżdżając, będę brała ze sobą specjalnie tą karteczkę, gdzie mi pokazał, jak zablokować wibrator przed przypadkowym włączeniem w walizce, bo nie zapamiętam, jak to zrobić? Zapomnę, że trzeba wcisnąć przycisk funkcyjny i odpowiednio plus lub minus do zablokowania/odblokowania? Przerost formy nad treścią… I to, niestety, nie jedyny, a o czym za chwilę.

Wygodne zasilanie i uchwyt

Sposób ładowania tego cuda jest ciekawy – ładowarka magnetyczna na dwa malutkie magnesiki. Bajeranckie, nie powiem. Stopień naładowania sygnalizują stopniowo zapalające się przyciski. Najpierw, przy niskim poziomie baterii, miga tylko minus, potem dochodzi plus, a na koniec jeszcze przycisk „Fun”. Cały cykl ładowania trwa do 8 godzin. Bardzo długo, fakt. Czas oczekiwania na naładowanie odwdzięcza się jednak czasem stosowania. Jest dobrze i to chyba nawet największy plus tego gadżetu. Zadbano o wytrzymały akumulator. Nie zawiedzie nawet przy naprawdę długich pieszczotach czy grze wstępnej. A ja należę właśnie do długodystansowców. Ach, jeszcze drobiazg – w przypadku problemów z ładowarką lub zepsuciem, kupicie ją bez problemu oddzielnie! Bardzo szanuję takie rozwiązanie!

Sam wibrator Volta ma ciekawie zrobiony uchwyt i to też zdecydowanie jego zaleta. Otwór pozwala na wygodne trzymanie, nie wyślizguje się i nie trzeba palcami oplatać całego trzonka. Proste, a jakie genialne! Część stymulująca na pierwszy rzut oka wydaje się gładka, ale wystarczy przesunąć dłonią od płatków do nasady, aby poczuć opór i pewien rodzaj szorstkości materiału. I ma to znaczący wpływ na użytkowanie. Niestety – wpływ negatywny.

Sam wibrator Volta ma ciekawie zrobiony uchwyt i to też zdecydowanie jego zaleta. Otwór pozwala na wygodne trzymanie, nie wyślizguje się i nie trzeba palcami oplatać całego trzonka. Proste, a jakie genialne!

Zadbaj o higienę

I dochodzimy tutaj też do wady, która być może rzuciła się w oczy wytrawnym koneserom gadżetów parę akapitów wyżej, mianowicie – do wibratora za cztery stówki zapakowanego w wielkie pudło nie dostajesz woreczka do przechowywania. Dla mnie osobiście – żenujące niedopatrzenie. Moje wspomniane wcześniej gadżety od Svakom mają eleganckie woreczki, a są niewiele tańsze. I to o niebo ułatwia sięgnięcie po nie i szybkie rozpoczęcie zabawy. A Voltę, niestety, po prostu MUSISZ trzymać w pudełku z prostej przyczyny – porowatość tego silikonu powoduje, że wibrator zbierze wam dosłownie wszystkie zabrudzenia latające dookoła i do tego ciężko go z nich wyczyścić. Koszmar. Kiedy zostawiłam go poza pudełkiem np. na szafce przy łóżku i wieczorem, już leżąc, miałam ochotę na kolejną dawkę testu, odechciewało mi się, bo musiałabym wstać do łazienki, umyć i dopiero zacząć zabawy.

Jeżeli chodzi o czyszczenie producent sprawił mi jeszcze jednego psikusa – płatki nie są na tyle rozciągliwe, by móc łatwo doczyścić przestrzeń głębiej między nimi. Zalega tam zaschnięty śluz czy lubrykant i po użyciu ciężko mi to doczyścić. Wspomniana szorstkość także w kierunku od płatków do nasady powoduje też zasadniczy problem przy stosowaniu – może podrażnić, jeśli nie będzie odpowiednio nawilżony lubrykantem. Dla większości użytkowników nie będzie to miało raczej znaczenia, ale ja jestem osobą, która przez lata borykała się z pochwicą oraz suchością pochwy i dla mnie ma to znaczenie. A jak potrzeba dużo lubrykantu, to znów – radośnie latające na boki płatki powodują, że tenże lubrykant i naturalny śluz… też sobie latają na wszystkie strony w postaci malutkich kropelek. I niech mnie ktoś poprawi, bo nie jestem lekarzem, ale wydaje mi się, że to niezbyt fortunne połączenie dla kogoś ze skłonnością do infekcji dolnych dróg moczowych. No, ale powiedzmy, że to takie przypadki skrajne i przejdźmy do samych wibracji i przyjemności ze stosowania.

Intrygująca penetracja

12 trybów wibracji! To no już musi być magia i sama przyjemność! Zacznę od tego, że się z początku zastanawiałam, czy te wibrujące płatki w ogóle pozwalają na penetrację, czy to tylko taki pic na wodę i czy w praktyce nie wychodzi z tego masażer łechtaczki przypominający jedynie wibrator. I o dziwo – nie wychodzi. Faktycznie da się Volty używać do bezpośredniej penetracji, przy wspomnianym już odpowiednim nawilżeniu. I mamy tu faktycznie ciekawe doświadczenie, bo płatki powodują stymulację bezpośrednią głębszych części pochwy i to jest baaardzo ciekawe. Zwykłe wibratory roznoszą wibrację w miarę równomiernie i mniej unerwione głębsze ścianki pochwy i tak zwykle niewiele z tego mają. A płatki Volty powodują ich dodatkową stymulację i że to zupełnie inny rodzaj bodźca – czucie jest większe. A mnie się to podoba.

Para przytula się nago w łóżku. Kobieta przykłada masażer Fun Factory Volta do przedramienia partnera.Para przytula się nago w łóżku. Kobieta przykłada masażer Fun Factory Volta do przedramienia partnera.

Nieintuicyjne wibracje

Teraz, jak już jesteśmy przy tych wibracjach, bardzo, naprawdę bardzo chciałabym napisać, że te 12 trybów to jest gwarancja tego, że każdy znajdzie coś dla siebie i że jest to sterowanie dziecinnie proste. Bo przecież już się pastwię nad tym wibratorem 3 stronę w dokumencie tekstowym. I ogólnie jeszcze chciałabym w życiu napisać czy zrobić dużo rzeczy. A tej o tej jednej napisać nie mogę, bo to, co się odstawia z tymi rzeczonymi trybami i sterowaniem, to jest jakiś cyrk niepojęty dla mojego umysłu. I uwaga – skupcie się teraz, bo inaczej nie ogarniecie. Ja się gapiłam na obrazkową instrukcję bardzo długo i jak ogarnęłam, to wyrwało mi się z ust tylko słowo zaczynające się na „idio-” i nie chodziło o idiom.

Od początku. 12 trybów, to nie są żadne tryby. Pierwsze 6 to po prostu ciągła wibracja o zwiększającej się intensywności. Tryb mamy w nich jeden. Tylko prędkość inną. Kolejne 3 to zwiększająca się intensywność wibracji przerywanej. To, powiedzmy, tryb drugi o trzech prędkościach. I ostatnie 3 dopiero różnią się od siebie, ale są jakimś takim dziwnym fiku-miku, co mi nie odpowiada w ogóle, ale to już kwestia indywidualna. Czyli trybów to my tutaj mamy 5, nie żadne 12. Ale schody to się zaczynają teraz. Po włączeniu nie lądujecie normalnie na najniższych obrotach, żeby spokojnie zacząć i stopniowo się rozkręcać. Lądujecie od razu na trzecim stopniu i żeby wrócić do najniższej intensywności, trzeba wcisnąć minus dwa razy. Nie pytajcie, dlaczego. Ja nie wiem. Pytajcie producenta.

Nietypowa kolejność

I dalej jest jeszcze „fajniej”. Pierwsze 6 tych zwykłych intensywności Volty działa normalnie: + zwiększasz, – wracasz niżej, jak się zagalopujesz. Spoko. Ale kiedy przejdziesz do kolejnych tych rzekomych trybów – przerywanego czy tych ostatnich 3 dziwnych i stwierdzisz, że to dla ciebie za mocne, to wciśnięcie na minus nie spowoduje powrotu do poprzedniej, tylko cofnie cię aż do 6 stopnia (czyli najwyższego) tej wibracji podstawowej, ciągłej. Niezależnie od tego, czy jesteś na 3 stopniu tej wibracji przerywanej czy na całkiem ostatnim dostępnym rodzaju, zawsze cofnie cię do tego 6 w kolejności w ogóle. A z kolei będąc na ostatnim w ogóle, kliknięcie jeszcze raz na „+” nie spowoduje powrotu do początku na najniższe obroty zwykłe, tylko do pierwszego stopnia wibracji przerywanej, czyli do 7 pseudo-trybu licząc od początku. I, jeżeli jakimś cudem nadążacie, to pewnie zauważyliście, że nie ma tu możliwości regulacji intensywności w tych ostatnich 3 przypadkach. Mają jedną moc i albo ci taka pasuje albo nie i masz pecha. Czy ja bym chciała poznać tego „geniusza”, który na to wpadł? NIE. Niech się smaży w inżynierskim piekle. Przecież to można dostać… kręćka i wnerwienia, a nie orgazmu.

Gadżet, do którego trzeba się przyzwyczaić

Najważniejsze zalety:

  • wytrzymała bateria,
  • łatwy w trzymaniu dzięki otworze w uchwycie,
  • możliwość dokupienia samej ładowarki w przypadku jakiejś awarii lub zniszczenia.

Najważniejsze wady:

  • beznadziejne sterowanie,
  • brak woreczka do przechowywania,
  • materiał zbiera wszystkie drobne zabrudzenia.

Czy bajer w postaci ruszających się płatków zamiast jednolitego wibratora jest więc tego wszystkiego wart? Czy robi aż tak powalające wrażenie, że przyćmiewa wady całości? Jak dla mnie nie i po raz pierwszy nie mam też pomysłu, komu ten gadżet polecić. Chyba tym, którzy dysponują wolną gotówką albo zżera ich ciekawość, albo fascynuje sama koncepcja. Bo koncepcja płatkowego wibratora Volta jest spoko. Tylko z wykonaniem ktoś tu chciał przeskoczyć sam siebie.

Chcesz dowiedzieć się więcej? Przyjrzyj się specyfikacji masażera Volta w naszym sklepie.

Avatar photo

O autorce:

Georgia

Chętnie propaguję pozytywne podejście do seksualności. Wynika ono po części także z wygranej walki z pochwicą, ponieważ w jej trakcie odczułam, że seks-tabu to nadal aktualny problem w społeczeństwie. Prywatnie jestem entuzjastką muzyki, gitary basowej, a z wykształcenia germanistką.